Zdaniem prof. Riccardo Radaelliego, eksperta od geopolityki na uniwersytecie w Mediolanie porozumienie uwzględnia bardziej interesy Stanów Zjednoczonych i Talibów niż samego Afganistanu, którego rząd nie uczestniczył w negocjacjach. Oczywiście rozmowy pomiędzy rządem w Kabulu a Talibami trwają od lat, ale ci nie stanowią jednolitej grupy. To cały szereg bardzo różniących się od siebie oddziałów. Oczywiście rządowi centralnemu trudno jest zaakceptować porozumienie, na które nie miał wpływu. Dodatkowo 29 września przewidywane są w kraju wybory prezydenckie. Talibowie chcieliby je powstrzymać i jeśli rząd zdecydowałby się na taki ruch byłaby to dla niego wielka porażka. Istnieje jednak obawa, że zostanie wybrany prezydent bez jakikolwiek możliwości prowadzenia dalszych rozmów. Profesor jest zakłopotany pośpiechem wycofywania się Amerykanów oraz faktem, że podjęli oni rozmowy bez włączenia rządu, z którym są sprzymierzeni i który stworzyli, utrzymywali i popierali przez prawie 20 lat.
Sytuacja w kraju od długiego czasu jest złożona i zmienna. Trzeba iść naprzód będąc świadomymi błędów popełnionych do tej pory: Afganistan jest już od dziesiątek lat w stanie nieprzerwanej wojny. W 2001 roku weszliśmy do kraju z wielkimi oczekiwaniami i rozbudzonymi nadziejami: wszystkie zostały zniweczone, kompletnie. Jest oczywiste, że tego typu wojna nie może dłużej trwać, ponieważ płaci za nią najbardziej ludność cywilna. Jaka jest zatem alternatywa? Czy Talibowie ze swej strony są w stanie poskromić swój ekstremizm? Istnieje ryzyko, że jak wyjdą Amerykanie i NATO, to osłabienie władzy centralnej doprowadzi do nowych konfliktów lokalnych i nowych podziałów, które stanowiły zawsze przekleństwo dla tego nieszczęśliwego kraju.