Na całym świecie ludzie płakali, kiedy 7 maja 2019 r. umarł Jean Vanier, twórca wielkich wspólnot L‘Arche oraz Wiara i Światło, człowiek wielkiej duchowości, filozof, pisarz, przyjaciel osób niepełnosprawnych intelektualnie. – Teraz umarł po raz drugi – powiedziała mi w niedzielę 23 lutego jedna z osób, dla których Jean Vanier był nauczycielem i autorytetem – i jest to strata znacznie cięższa niż dziewięć miesięcy temu.
Jean Vanier (1928-2019), który w młodości porzucił wspaniale zapowiadającą się karierę oficera marynarki, był uważany za jednego z najbardziej znanych w naszych czasach świadków Chrystusa. I wielokrotnie gościł w Polsce, gdzie licznie wydawano jego książki. Miał tutaj przyjaciół, wychowanków, uczniów, naśladowców.
W to niedzielne popołudnie rozdzwoniły się telefony strwożonych ludzi. Dzielili się szokiem i bólem spowodowanym wiadomością, jaką dzień wcześniej podały katolickie agencje: że liderzy Międzynarodowej Federacji Wspólnot L’Arche przesłali do wszystkich wspólnot L’Arche w 38 krajach świata list, w którym ujawnili – po przeprowadzeniu niezależnych badań – że sześć kobiet zeznało, iż „Jean Vanier inicjował z nimi zachowania seksualne, zazwyczaj w kontekście towarzyszenia duchowego, na skutek których niektóre z nich poczuły się bardzo głęboko zranione. Wskazują one na głęboki kontrolujący psychologiczny i duchowy wpływ, jaki Jean Vanier wywierał na nie oraz ujawniają, że jego zachowanie było zastosowaniem teorii i powtórzeniem dewiacyjnych praktyk o. Thomasa Philippe’a” [znanego autora teorii duchowych, zdemistyfikowanego już kilka lat temu – przyp. bsk].
Dalej agencje podają fragment listu liderów L’Arche International: „Jesteśmy zszokowani tymi odkryciami i jednoznacznie potępiamy te czyny, które stoją w totalnej sprzeczności z wartościami wyznawanymi przez Jeana. Są one również nie do pogodzenia z podstawowymi zasadami szacunku i integralności każdej osoby ludzkiej oraz stoją w sprzeczności z fundamentalnymi zasadami, na których opiera się L’Arche”.
Nie do pogodzenia z podstawowymi zasadami szacunku oraz integralności każdej osoby ludzkiej. Bo drugi człowiek był przedmiotem, był rzeczą do użycia
Po co mu to było – ktoś zapytał – bo nie dla prostego aktu seksualnego, jak wynika z komunikatu. Po co? Czy – jak tyle razy w historii – po to, aby panować nad drugim człowiekiem? W imię czego? Prymitywnej żądzy czy może – bliżej nieokreślonych eksperymentów pseudoduchowych czy pseudonaukowych? A gdzie jest granica?
Ta chęć zapanowania nad drugim człowiekiem, jego czynami i myślami oraz wykorzystania go do naszych celów – czy rzeczywiście jest taka wyjątkowa? Nas nie dotyczy? Akurat u wrót Wielkiego Postu są to pytania oczywiste.
Pytania o przedmiotowe traktowanie człowieka, Kościoła – a więc także Jezusa Chrystusa.
Pytania, które nas nie ominą. Nawet jeśli nazwisko Jean Vanier nic nam nie mówi.