Marsz rozpoczął się modlitwą. Uczestnicy zgromadzili się na Mszach Świętych w archikatedrze św. Jana i w katedrze św. Floriana. – Święty Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae ukazał piękno poczętego życia. Jeśli uda nam się zauroczyć drugą osobę takim przekazem, wtedy może zrozumieć, z jak wspaniałymi rzeczami ma do czynienia. Słowo, choćby najpiękniejsze i najbardziej elegancko przekazane, nie ma w sobie mocy, jeśli za nim nie idzie przykład. Ci, którzy nas obserwują, patrzą, czy zdamy egzamin z tych wielkich zadań – mówił w homilii w katedrze warszawsko-praskiej bp Romuald Kamiński, zachęcając do uczestnictwa w marszu.
Po Eucharystii uczestnicy przeszli pochodem na plac Zamkowy, gdzie dołączyli do innych zebranych. – Idziemy w obronie narodu, który jest niczym innym, jak rodziną rodzin. Nasz marsz to afirmacja życia, ale i znak sprzeciwu wobec działań, które uderzają w ochronę życia, rodzinę, naród. Chcę zadeklarować, że nie wywiesimy białej flagi, nie zrezygnujemy z walki. Jeżeli będziemy musieli stanąć tu za miesiąc, dwa czy pół roku, za pięć czy dziesięć lat, staniemy. Nie zostawimy dzieci samych. Dzieci mają prawo do urodzenia się – mówił Bogusław Kiernicki, współorganizator marszu.
Położna Mariola Sienkiewicz przywołała postać sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej, która w nazistowskim obozie śmierci Auschwitz sprzeciwiła się uśmiercaniu noworodków. Pomodlono się wspólnie o jej rychłą beatyfikację. Zebrani usłyszeli bicie serca nienarodzonego jeszcze dziecka pani Agnieszki, matki siedmiorga dzieci. Podkreślono, że bicie serca dziecka słychać już w szóstym tygodniu ciąży.
Uczestnicy ruszyli z transparentami: #Fala Życia, „Niech żyje Polska”, „Prawo do sumienia”, „Za życiem”, „Kochaj życie – Wybierz życie”, a także prezentującymi fragmenty nauczania św. Jana Pawła II i Konstytucji RP. W marszu szło wiele rodzin, w tym wielodzietnych, z małymi dziećmi.
– Jestem szczęśliwą mamą dziewięciorga dzieci, jednego w niebie. Dwudziestotrzyletni dziś Maciek urodził się z zespołem Downa, a potem przyszło na świat jeszcze sześcioro dzieci.
Pan Bóg zabrał mi zupełnie strach przed tym, że kolejne dziecko będzie chore, a dał gotowość, że gdyby nawet, to będziemy mieli siłę, żeby je wychować – mówi Agnieszka Suchorab, której towarzyszył mąż Wojciech.
Anna Maria Wierzbicka, mama siedmiorga dzieci, zawodowo profesor na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, podkreśla: – Wartościowanie życia dziecka, jakie dokonuje się w gabinetach, można porównać do rampy w Auschwitz. Jeżeli mamy przetrwać jako Europa, to musimy mówić o tym bardzo wyraźnie, nie w kategoriach chrześcijańskich, ale uniwersalnych.
Aneta Łukasik z mężem Danielem uczestniczyła w marszu pierwszy raz. – Poczułam, że powinnam wziąć w nim udział jako Polka. To mój obowiązek, wyrazić poparcie dla życia – mówi.
W marszu szli także młodzi ludzie, którzy jeszcze nie założyli rodziny. – Chcemy pokazać, że młodzi też są przeciwko aborcji. Aborcja czyni krzywdę wszystkim – podkreśla Kalina Kamionek, studentka, która przyszła z grupą rówieśników.
– Każda kobieta ma wybór przed współżyciem. Każdy człowiek wie, jak poczynają się dzieci, i musi wiedzieć, że od tego momentu może zaistnieć ktoś trzeci. I to życie trzeba szanować – mówi Ania Kowalczyk ze Skierniewic, studentka. – Jesteśmy za życiem, za tym, by pozwolono przyjść na świat dzieciom poczętym. Potrzebna jest ciągłość dla kolejnego pokolenia – dodaje Krzysztof Kuba ze Skierniewic.
Na manifestację przybyły grupy autokarowe z odległych regionów i miast Polski, m.in. Kępna w Wielkopolsce, Siedlec. Indywidualnie przybyły rodziny z Krakowa, Gdańska czy Pszczyny. Marsz zakończył się na placu Trzech Krzyży. Tu przemówił Marek Jurek. – Prawo do życia to nie postulat światopoglądowy, ale pierwsze z praw podstawowych. Państwo nie jest demokratyczne, jeśli wyklucza najmniejszych i kwestionuje najbardziej przyrodzone prawo do życia – podkreślił. Zaapelował do prezydenta i polityków o aktywne działania na rzecz ochrony życia, również na forum europejskim.