Górnik Zabrze, Ruch Chorzów i od tego sezonu Legia Warszawa. Te trzy kluby mają najwięcej – po 14 – tytułów piłkarskiego mistrza Polski. Ale to klub ze stolicy jest bez wątpienia najlepszą drużyną naszego kraju w ostatniej dekadzie. Od 2010 roku Legia zawsze była na koniec rozgrywek na ligowym podium. Do tego trzeba dodać awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów oraz niezłe występy w Lidze Europy. Legia to na naszym futbolowym podwórku marka. I mam wrażenie, że po wielu różnych turbulencjach klub z Łazienkowskiej w końcu zaczyna funkcjonować tak jak chce tego jego prezes. Dariusz Mioduski nie ukrywa, że w ostatnich latach zdarzyły mu się błędy. Ale tych przecież nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. A w Warszawie robią dużo. Najświeższy przykład to oczywiście nowoczesna akademia. Tego ośrodka zazdroszczą legionistom wszyscy w Polsce. To kolejny krok na drodze do budowy klubu, który będzie próbował na stałe coś znaczyć w Europie. Bo nie tylko zdaniem Mioduskiego miejsce Legii jest na ligowym topie w Polsce, ale też w fazie grupowej europejskich pucharów. A przecież w ostatnich latach polskie kluby regularnie zbierały baty już w rundach eliminacyjnych (Legia też nie uniknęła wpadek). Żeby takich sytuacji było jak najmniej potrzebne są solidne podstawy. Oprócz odpowiednich finansów może je zapewnić dbałość o młodzież. I na to przy Łazienkowskiej stawiają. I za to należą się im brawa. Przyklasnąć trzeba też słowom prezesa, który na każdym kroku podkreśla, że tegoroczny sukces jest tylko przystankiem na długiej drodze. A skoro będzie ona długa to na pewno zdarzą się też wyboje oraz zakręty. Właśnie dziś, świętując kolejny tytuł, powinni o tym pamiętać wszyscy kibice. Za kilka tygodni w eliminacjach Ligi Mistrzów może się zdarzyć słabszy mecz z rywalem z Mołdawii czy Finlandii. Ale to nie znaczy, że przy Łazienkowskiej dzieje się źle. Legia z obranej drogi nie chce zbaczać. I warto jej kibicować. Z jeszcze jednego powodu. Silny mistrz kraju może za sobą pociągnąć kolejne kluby. Bo zasada „bij mistrza” powinna działać bardzo stymulująco. Żeby pokonać obrońcę tytułu trzeba się rozwijać, być coraz silniejszym. Rozwój Legii może, więc pomóc całej ekstraklasie. W Warszawie wiedzą, że koronacja to jeszcze nie koniec drogi. To dopiero jej etap, ważny, ale nie ostatni. Wydaje się, że legioniści na nowe wyzwania są nieźle przygotowani. Mam nadzieję że nie jest to mylne wrażenie i zespół trenera Aleksandara Vukovicia w najbliższych miesiącach będzie grał dobrze (także w Europie), jak na mistrza Polski przystało.