Anna i Piotr z Krakowa są małżeństwem od siedmiu lat. Mimo dobrej pracy i własnego mieszkania nie byli szczęśliwi. Pragnęli zostać rodzicami, ale ich pragnienie po ludzku wydawało się niemożliwe do spełnienia.
– Lekarze stwierdzili, że z przyczyn medycznych w naturalny sposób nie zajdę w ciążę. Wiedziałam, że jeśli nawet zaproponują nam in vitro, nie zgodzimy się na to. Zaczniemy myśleć o adopcji – mówi pani Anna. – W czasie jednej z rozmów ze znajomym księdzem opowiadaliśmy o naszym problemie. Wtedy polecił nam pielgrzymkę do grobu ks. Jerzego. Początkowo tylko gorzko się uśmiechnęliśmy. „Nie wierzycie? – zapytał. – Zobaczycie za parę miesięcy, co się w waszym życiu wydarzy”. Tak też zrobiliśmy, pojechaliśmy do Warszawy. Długo klęczeliśmy, widzieliśmy kolejne grupy przyjeżdżające do grobu ks. Jerzego. Nagle zarówno ja, jak i mąż, w tym samym momencie, poczuliśmy ogromny spokój i nadzieję. Czułam, że słowa ks. Adama spełnią się i wkrótce zostaniemy rodzicami – opowiada pani Anna.
– Po trzech miesiącach Ania powiedziała, że jest w stanie błogosławionym. Chyba nie musimy mówić, jak szczęśliwy był to dla nas dzień – zaznacza pan Piotr. – Dziś nasz synek Jerzy ma dwa latka. Jest naszym największym skarbem i darem. Oddaliśmy go pod opiekę ks. Popiełuszce. To była nasza najlepsza decyzja – dodaje z uśmiechem.
– Modliłam się o nawrócenie mojego syna – opowiada pani Stanisława Madejczyk. – Byłam bezsilna. Po śmierci ojca Michał stał się opryskliwy, wpadł w złe towarzystwo, zaczął pić, nawet nie próbował znaleźć pracy. Byłam załamana, patrząc, jak stacza się na dno.
W księgarni zobaczyła książeczkę z nowenną do bł. ks. Popiełuszki. Zaczęła modlić się przez jego wstawiennictwo.
– Kilka dni później moja znajoma jechała do Warszawy. Zapytałam, czy mogę się z nią zabrać. Bardzo chciałam pomodlić się na Żoliborzu, przy grobie księdza. Spędziłam tam cały dzień – opowiada pani Stanisława – i gdy wróciłam, syn podszedł do mnie, przytulił się po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zaczął płakać. Mówił, że dłużej tak nie potrafi żyć, ale sam sobie nie poradzi, że potrzebuje pomocy. Poszedł na terapię, odsunął się od środowiska, w którym do niedawna tak chętnie przebywał, zaczął ponownie chodzić do kościoła. Oczywiście, upłynęło trochę czasu, ale wreszcie wrócił do mnie mój dawny syn. Znalazł uczciwą pracę, spotkał porządną dziewczynę – mówi pani Stanisława i zaznacza, że z nowenną do bł. ks. Jerzego nie rozstaje się na krok. – Ksiądz Popiełuszko jest moim najlepszym orędownikiem w niebie – mówi.
I jeszcze jeden cud, dzięki któremu może dojść do kanonizacji ks. Jerzego.
Chodzi o uzdrowienie 56-letniego Francuza z diecezji Créteil. François Audelan chorował na nietypową przewlekłą białaczkę szpikową. Był już w stanie agonalnym, na oddziale paliatywnym, kiedy 14 września 2012 roku przyszedł do niego ksiądz, który udzielił mu namaszczenia. Działo się to wszystko w dniu urodzin bł. ks. Jerzego, do którego ksiądz ów miał szczególne nabożeństwo. Położył na chorym obrazek kapłana męczennika z relikwiami i zaczął się modlić: „Księże Jerzy, dziś twoje urodziny, więc jeśli masz coś zrobić, to właśnie dzisiaj”. Jak wielkie musiało być zdziwienie rodziny i lekarzy, gdy po wyjściu księdza chory otworzył oczy i wrócił do normalnego funkcjonowania. Choroba całkowicie ustąpiła.
I ja sama mogę zaświadczyć, że bł. ks. Jerzy jest wyjątkowym patronem. Ale to, jak wiele łask wyprosiłam za jego wstawiennictwem, to opowieść na inny artykuł.
Ewelina Steczkowska |