Mówią, że nawzajem sobie siebie wymodlili. Są małżeństwem od dziewiętnastu lat. Kiedy się spotkali, Mariusz był zakochanym w Panu Bogu katechetą, od wielu lat związanym z międzynarodową Wspólnotą św. Jana Chrzciciela, Grażyna – ekonomistką myślącą o studiowaniu psychologii.
– Będę twoją żoną, ale do wspólnoty nie wejdę – postawiła warunek. Ślub, trójka dzieci, Mariusz zaczął pracować jako organista. Dobrze im było ze sobą, ale po ośmiu latach poczuli, że muszą zrobić „ekonomiczny” krok do przodu. Zdecydowali się na wyjazd do Szkocji. Tam mieli znajomych i w Kirkcaldy obiecaną Grażynie pracę. Na miejscu okazało się, że człowiek oferujący posadę w księgowości zniknął, pieniędzy mają rozpaczliwie mało, Mariusz bez angielskiego może dostać tylko ciężkie i kiepsko płatne zajęcia, a i Grażyna musi podnieść kompetencje językowe. Wynajęli pusty dom, w którym pierwszymi ich sprzętami były dwa rozkładane fotele z Tesco, jeden garnek do gotowania i przywieziona z polski ikona Pana Jezusa. Modlitwa od lat była dla nich niczym tlen, ikona przypominała, komu zawierzyli swoje razem. Nocą on pracował, w dzień oboje w college’u szlifowali angielski. W chwili kryzysu zaufali słowom przeczytanym na modlitwie: „Do Mnie należy srebro i do Mnie złoto – wyrocznia Pana Zastępów. Przyszła chwała tego domu będzie większa od dawnej, mówi Pan zastępów; na tym to miejscu Ja udzielę pokoju” (Ag 2,8-9).
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 26 (664), 1 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 11 lipca 2018 r.