Gdy społeczeństwo albo jego część zgadza się co do jakiejś polityki, przeciwieństwem dobrej polityki przestaje być jej otwarta negacja, a staje się nim iluzja polityki. Gdy ludzie oczekują działań, politycy muszą coś robić, a jeżeli robić nie chcą – pozorują działania. Wtedy ostatnią instancją dobra wspólnego jest już tylko świadoma opinia publiczna, odrzucająca pozory, a domagająca się prawdziwych czynów.
„Wszyscy” na przykład potępiają agresję na Krym, ale ekspansja rosyjska nie słabnie, bo przecież elementem tej ekspansji były sondujące amerykańską reakcję wyrazy „troski o Naddniestrze”, które Putin przekazał w telefonicznej rozmowie z Barackiem Obamą. Polityka prorodzinna stała się ostatnio bardzo modna, a kryzys demograficzny trwa w naszym kraju w… najgorsze. Jeszcze wyraźniej to zjawisko pozorów zastępujących politykę widać w sprawie cywilizacji chrześcijańskiej w Polsce i w Europie. Odpowiedzialność polityczna kończy się tu z reguły na opowiadaniu o „wartościach”. Ale gdy trzeba działać – na przykład formalnie, aktem państwowym, odrzucić antywychowawcze zalecenia WHO dla szkół – politycy milkną. Bo czy – zdają się pytać, a czasami wręcz pytają otwarcie – rozkład cywilizacji chrześcijańskiej jest kwestią
polityczną?
Bł. Jan Paweł II mówił wyraźnie, że tak. W adhortacji Ecclesia in Europa, w swym europejskim testamencie, papież pisał, że dechrystianizacja życia publicznego prowadzi do dechrystianizacji społeczeństw, bo odrywanie Europy od wiary dokonuje się „przez stanowienie praw dla tworzących ją ludów, w oderwaniu od ich życiodajnego źródła, jakim jest chrześcijaństwo” (EE 7). Nie tylko więc przestrzegał przed duchowymi konsekwencjami niechrześcijańskiego prawodawstwa, ale także wskazywał, że chrześcijaństwo jest „życiodajnym źródłem” dobrego ładu społecznego.
W polityce zawsze najpierw trzeba ocenić sytuację i otwarcie przedstawić ją społeczeństwu, bo „urzędowy optymizm”, ukrywanie prawdy – to pierwszy krok do rezygnacji z koniecznych działań. Następnie trzeba jasno zdefiniować cele i wskazywać rozwiązania, dzięki którym można te cele osiągnąć. Samo przekonanie ludzi, że jest źle, oburzenie, nawet poruszenie wyborcze – to wszystko za mało; kto zatrzymuje się w tym miejscu, zastępuje iluzją rzeczywistą politykę. Polskę i Europę trzeba zmieniać naprawdę. Negacja cywilizacji życia i praw rodziny to podważanie samych podstaw naszej przyszłości. I dlatego tak ważna jest prawdziwa, a nie pozorna, polityka.
Marek Jurek |