Wielu katolików bardzo lubi sztuki teatralne, powieści czy eseje Botho Straussa, chociaż sam pisarz nie jest katolikiem. W swoich utworach bardzo często cytuje katolickich autorów, np. Bernanosa, Claudela, Bloya. Kiedyś napisał nawet esej, w którym przedstawił kardynała Ratzingera jako Nietzschego naszych czasów – czyli proroka, który jest sprzeciwem wobec wszystkich. W latach 90. pisarz bronił również Jana Pawła II przed atakami osób, które wciąż mówiły o kościelnych reformach. Stąd też nie było żadną niespodzianką, że kardynał Paul Josef Cordes poprosił właśnie Botho Straussa o napisanie wstępu do swojej książki o ojcach w społeczeństwie.
W swoich utworach Strauss odróżnia świat wtórny od świata realnego. Świat wtórny to ten, którym jesteśmy codziennie bombardowani, podczas gdy świat realny to świat ducha, transcendencji. Napisał o tym nawet esej „Powstanie przeciw wtórnemu światu”. Znajdujemy w nim interesujące odniesienia do transsubstancjacji. Można sobie łatwo wyobrazić, że tak bardzo zaangażowany w tematy metafizyczne autor nie może być bardzo popularny. I to właśnie jest udziałem Botho Straussa. Nigdy nie wypowiada się publicznie, nie występuje z odczytami, nie bierze udziału w tak zwanych eventach. Uważa on bowiem, że aby móc coś sensownego ludziom przekazać, trzeba żyć trochę na uboczu. Tym większe jest zainteresowanie, kiedy pojawia się jego nowy utwór bądź wywiad z nim. Nie tylko dlatego, że umie on trafnie ubierać teraźniejszość w słowa, ale że dzięki swojej wrażliwości, często wybiegał trafnymi osądami w przyszłość.
W 1993 roku napisał w eseju „Wzbierająca tragedia”, że wkrótce Zachód będzie musiał skonfrontować się z archaicznymi siłami. Krytykował przy tym, że na Zachodzie upada szacunek wobec autorytetów. Reakcją na ten esej była wielka agresja różnych środowisk. Zmarły niedawno Marcel Reich-Ranicki, wzięty krytyk literacki, natychmiast się od niego zdystansował. A potem przyszedł 11 września 2001 roku i wszyscy pytali się, jak to jest możliwe, że Botho Strauss to wszystko przewidział.
Co dzisiaj mówi pisarz? Ostatnio ukazał się jego esej „Światła głupców. Idiota i jego czas”, w którym – jak sam tytuł wskazuje – znajduje się pochwała idios, co w języku greckim znaczy „własny, osobisty”. Strauss nadaje temu słowu nowe, pozytywne znaczenie, jako że w epoce cyfrowej dużym osiągnięciem jest obrona siebie jako jednostki. Poza tym skarży się na to, że teologiczna wiedza, również u osób związanych z kulturą, jest coraz mniejsza. Uważa, że używając religijnych tytułów w różnych artystycznych przedstawieniach, twórcy i odtwórcy nie rozumieją nawet ich znaczenia.
Tym, co najbardziej dziś wiążę z Botho Straussem, jest jego myśl, która pojawiła się w eseju „Czy chcecie totalnej inżynierii?”. Pokazuje tam mianowicie, że utracona została w naszych społeczeństwach kniefälligkeit, czyli umiejętność klękania przed Bogiem. Nie wie o tym, że na razie jeszcze zachowała się w kraju nad Wisłą. Być może więc mój ulubiony pisarz powinien zrobić krok przez wschodnią granicę, aby na nowo kniefälligkeit doświadczyć.
Stefan Meetschen |