Jak kształtować na co dzień z małżonkiem relację opartą na miłosierdziu?
Odsyłam do dwóch sakramentów: pokuty i pojednania oraz Eucharystii, które nas mobilizują i posyłają do ludzi. Papież Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” napisał, że miłość bliźniego jest drogą do spotkania z Bogiem. Św. Jan Ewangelista pisze: „jeśliby ktoś mówił: miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20). Prawdziwe spotkanie z Panem Bogiem i przyjęcie Bożego Miłosierdzia prowadzi do nawrócenia i kochania drugiego człowieka. To przyjęcie miłości Boga, Jego troski, uruchamia potrzebę zatroszczenia się o drugiego w małżeństwie, o jego potrzeby „chlebowe”, takie jak potrzeba intymności, dobrego imienia, rozwoju czy przynależności.
A jeśli małżeństwo stara się żyć sakramentami Eucharystii oraz pokuty i pojednania, ale nie dostrzega przemiany na lepsze w swoim związku?
W życiu często jesteśmy poranieni, przez co mamy zbyt duże oczekiwania wobec siebie nawzajem. Dlatego potrzebujemy nauczyć się wymagać mniej od współmałżonka. Ojciec Święty w „Amoris laetitia” zauważa, że człowiek zmienia się na lepsze powoli. Wymuszanie na drugim szybkiego dojrzewania Franciszek porównuje do spojrzenia inkwizytora, który jest oceniający i potępiający. Papież radzi, aby zająć zupełnie inną postawę, stając się cierpliwym jak ogrodnik, celebrując małe kroki, cieszyć się drobnymi sukcesami. Do wielkich rzeczy możemy zdążać, potrafiąc wspierać małżonka na drodze drobnych celów. Jeżeli będziemy niecierpliwi i zabraknie czułości oraz akceptacji drugiego takim, jakim on jest w danej chwili, to zahamujemy w małżonku proces rozwoju. Zwinie się w sobie i postęp się nie dokona, ponieważ bliska nam osoba zobaczy przerastające ją wymagania. Warto przyjąć małżonka jako niedoskonałego, ale wezwanego do rozwoju. Zobaczyć wzajemnie swoją niedoskonałość, co będzie dla nas umocnieniem, abyśmy popatrzyli na współmałżonka mniej idealistycznie.
Ma Ksiądz doświadczenie jako wieloletni duszpasterz rodzin. Z czego najczęściej wynika brak miłości miłosiernej w relacjach małżeńskich?
Wielu ludzi nie doświadczyło miłosierdzia jako dzieci w swoim domu rodzinnym. Niosą w sobie przeróżne braki, a także głody i zranienia. Wytwarzają sobie nierealistyczne wyobrażenia o życiu małżeńskim, które ma im nareszcie wszystko skompensować, czego konsekwencją jest finalnie poczucie zawodu. Kolejną przeszkodą jest egoizm i skoncentrowanie się na sobie, wyrażające się w stwierdzeniu, że jeśli w małżeństwie nie postawię na swoim, to stracę. Tymczasem jest odwrotnie: człowiek nie zrealizuje siebie inaczej, jak tylko na drodze bycia darem dla drugiego. Przeakcentowanie sprawiedliwości prowadzi małżonków do spisywania zeszytu strat i zysków: „ja zrobiłem to, więc ty teraz masz obowiązek zrobić coś innego”. Oczywiście jest to materia do przepracowania, nie jest tak, że relacji małżeńskich nie da się uzdrawiać. Ale to są lata otwierania się na miłość Pana Boga i innych ludzi.
Czym jest dobrze rozumiana postawa miłosierna wobec własnych dzieci?
Ktoś mi ostatnio opowiedział świadectwo, że rodzice pewnego dziecka zostali wezwani na rozmowę z nauczycielką. Mama po trudnej rozmowie w szkole poszła do swojej pociechy i podzieliła się własnym doświadczeniem, że w jej wieku także miała problemy z określonym przedmiotem. To było otwierające na dobrą, empatyczną relację z dzieckiem. Być miłosiernym to wejść w świat swojego syna, córki po to, żeby pomóc mu przepracować jakąś trudność. Przestrzenią miłosierdzia jest podarowanie dziecku czasu. Nie wpędzać go w poczucie winy, jeśli sprawa jest załatwiona. Wyzbyć się przenoszenia na dziecko irytacji i złości, która pojawiła się w danej sytuacji, oraz zaakceptować jego słabość, wychodząc naprzeciwko temu, co przeżywa. Natomiast najistotniejszym zadaniem w tej przestrzeni jest wprowadzanie dziecka w przestrzeń spotkania z Bogiem, uczenia go modlitwy, przeżywania osobistej relacji z Miłosiernym. Jak mówił Benedykt XVI: „kto nie daje Boga, daje zbyt mało”.
Ma Ksiądz propozycje dla małżonków, aby dobrze i owocnie przeżyli Rok Rodziny „Amoris laetitia”?
Mam propozycje, które wyrastają z dwunastu wskazań watykańskiej Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia. Nade wszystko najpierw to czas modlitwy, promowania i wdzięczności za nasze rodziny. Zależy mi na tym, aby małżonkowie ucieszyli się i umieli się pochwalić swoim codziennym, pięknym życiem.
Najpierw modlitwa – stąd inicjatywa, aby każdego dziewiętnastego dnia miesiąca, przywołując wstawiennictwa św. Józefa, modlić się za nasze rodziny. Po drugie to czas, aby katolickie rodziny wyszły z cienia i były obecne również w mediach społecznościowych, ale także by dzieliły się doświadczeniem swojej rodziny z innymi. Moim zdaniem miejscem, w którym dokonuje się codziennie najwięcej cudów miłości, jest rodzina. Po trzecie, Franciszek zaprasza do studiowania adhortacji „Amoris laetitia”. Rodziny diecezji warszawsko-praskiej od poniedziałku do piątku czytają ten dokument w diecezjalnych mediach społecznościowych. Codziennie pojawia się jeden do dwóch punktów z papieskiej adhortacji, co ma pomóc małżeństwom poznać wizję rodziny w społecznym nauczaniu Kościoła katolickiego.