Ksiądz Jan Zieja już w 1945 roku upamiętnił powstańczy zryw pierwszą, prowizoryczną wersją pomnika, o czym powiedział mi, kiedy w 1981 roku – w niezapomnianych miesiącach wolności – po raz pierwszy pisałam o pomniku i jego losach i miałam zaszczyt z księdzem rozmawiać. Nie rozumiałam wtedy, dlaczego ten niezwykły starzec choruje akurat u sióstr urszulanek na Powiślu. Nie wiedziałam, że to właśnie on przyczynił się do sprowadzenia do Słupska urszulanek, bo znał je sprzed wojny z ich działalności na Polesiu, gdzie był ich kapelanem w Mołodowie i z nimi powadził akcje religijne i oświatowe. A w Słupsku było potrzebne to samo: patriotyczna i edukacyjna praca z dziećmi, które zaznały biedy i trwogi.
Był kapelanem sióstr i w czasie wojny, a Szary Dom sióstr przy ulicy wtedy ks. Siemca, dziś Wiślanej był miejscem niejednej konspiracyjnej aktywności, z ratowaniem żydowskich dzieci włącznie. Kiedy ks. Zieja szykował się do powstania, obowiązki kapelana przejął młodziutki ks. Tadeusz Burzyński z Łodzi, który zginął już 1 sierpnia. Toczy się jego proces beatyfikacyjny.
Podobnie pierwszego dnia zginęły siostry Teresa Wagińska, Wanda Chodkowska, Maria Reymer i postulantka Jadwiga Frankowska. Jako zespół sanitarny poszły pod kierunkiem – legendarnej dziś – s. Jany Płaskiej na ratunek rannym na skarpie. Przeżyła ciężko ranna s. Jana, zapewne nie tylko po to, by pisać znakomite podręczniki katechetyczne, lecz by stać się oparciem dla księdza Jerzego Popiełuszki. I doczekać jego beatyfikacji.
A sam Szary Dom? W zniszczonym, wydawałoby się, doszczętnie gmachu ocalał pokój Matki Założycielki, o czym do końca życia opowiadała s. Katarzyna Szymczak, która jako pierwsza w styczniu 1945 roku wróciła do domu. I która jako furtianka pierwsza witała ks. Karola Wojtyłę, kiedy z Krakowa przyjeżdżał w różnych sprawach do Warszawy i nocował – jakżeby inaczej – w pokoju Matki Urszuli. Stąd wyjechał na konklawe. Urszulę Ledóchowską beatyfikował i kanonizował, a dziś – sam święty – wypełnia razem z nią ów cudownie ocalony z warszawskiej pożogi pokój. Bóg chowa się za przypadki!
Barbara Sułek-Kowalska |