- Pan będzie was ożywiał. Usłyszycie Jego głos, który nie krzyczy, ale mówi do serc nieuśpionych i nieznieczulonych - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z młodymi na zakończenie swojego pobytu na Sycylii.
Bardzo radosne i spontaniczne było spotkanie Franciszka z młodymi na Piazza Politeama w Palermo na zakończenie jego jednodniowego pobytu na Sycylii 15 września. Po gorącym powitaniu papieża przez kilkadziesiąt tysięcy osób, głównie młodych, w imieniu Kościoła lokalnego pozdrowił go metropolita tego miasta abp Corrado Lorefice. Zwrócił uwagę, że "Sycylia, którą umiłowany Ojcze Święty odwiedziłeś,jest ziemią cudowną i pełną sprzeczności, czarującą i straszną, pełną możliwości, ale też zablokowaną przez odwieczne unieruchomienie".
Ojciec Święty miał początkowo pewne problemy z mikrofonem i jego głos był słabo słyszalny, ostatecznie jednak bez problemu wygłosił swe przemówienie. Choć opierało się na przygotowanym wcześniej tekście, było ono w znacznym stopniu improwizowane i rozszerzone - podobnie jak wcześniej w katedrze w przemówieniu do duchowieństwa i osób konsekrowanych - o doraźne przemyślenia.
Na wstępie papież nawiązał do zadanego mu jeszcze przed spotkaniem pytania o to, jak należy słuchać Pana. W odpowiedzi wskazał, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy się jest w ruchu, gdyż siedząc w fotelu nie usłyszymy Go. Mówca zachęcił do czytania Biblii, która przekazuje nam przykłady postaci tak właśnie słuchających Boga i idących za Nim: Dawida i Samuela. - Bycie w ruchu i poszukiwaniu jest zawsze zdrowe -
podkreślił.
Zwrócił uwagę, że Jezusa należy szukać nie w telefonie komórkowym, gdyż tam Jego wezwania nie docierają, nie w telewizji, bo Pan nie ma tam własnego kanału ani w ogłuszającej muzyce, bo tam połączenie z niebem jest przerwane. Bóg przemawia do ludzi będących w drodze i pozostających w relacji z Nim, a więc nie można zamykać się w sobie ani pogrążać się myślach o przeszłości czy o nieznanej przyszłości, ale trzeba Mu zaufać i zawierzyć się oraz szukać Go w modlitwie - zachęcał Franciszek. Dodał, że Pan zna nas lepiej niż sami siebie znamy i wierzy w nas bardziej niż my sami oraz stale na nas czeka u wrót naszego serca. Trzeba odpowiedzieć na Boże wezwanie i pójść bez lęku za Nim i nie bać się ryzyka związanego z podejmowaniem nowych wyzwań. - Lepiej realizować piękne marzenia z pewnymi potknięciami niż stawać się emerytami w wyniku spokojnego życia. Lepszy jest dobry idealista niż leniwy realista - podkreślił z mocą papież. Zachęcił swych młodych słuchaczy, aby nie tłumili marzeń, tych prawdziwych, wielkich, snutych z otwartymi oczami.
- Wędrować, szukać, marzyć - jeszcze raz powtórzył Franciszek główne punkty swego przesłania. Wskazał, że ten ostatni czasownik pozwala "zestroić naszą częstotliwość z Bożą, zwaną służeniem". Zdaniem mówcy młodzi ludzie nie lubią tego pojęcia ani wolontariatu, a tymczasem służenie innym nadaje smak życiu, pomaga czuć się człowiekiem żywym. W tym kontekście przypomniał słowa bł. Józefa Puglisiego, którego 25.
rocznica męczeńskiej śmierci była głównym powodem obecnego przyjazdu papieża na Sycylię: "Patronem służby jest potrzeba". Ojciec Święty wyjaśnił, że chodzi o to, iż ten, kto służy, nie traci czasu, gdyż to nie nuda ani małe chwilowe kryzysy panują w jego sercu, lecz szerokie horyzonty miłości oraz oblicze i głos potrzebującego. Służąc innym stajemy się wrażliwi na głos miłości, który jest głosem Boga - dodał.
- A zatem wędrujcie, szukajcie, miejcie marzenia i służcie. Nie lękajcie się, Pan będzie was ożywiał. Usłyszycie Jego głos, który nie krzyczy, ale mówi do serc nieuśpionych i nieznieczulonych - zaznaczył Ojciec Święty.
Podjął następnie drugie pytanie: co znaczy dla chrześcijanina przyjęcie innych i godność ludzka? Zauważył, że "Sycylia, położona pośrodku Morza Śródziemnego, zawsze była ziemią spotkania", przy czym nie chodzi tu tylko o piękną tradycję kulturalną, ale jest to orędzie wiary, gdyż jej fundamentem jest właśnie spotkanie. Bóg pragnął nas spotkać i zbawić razem, nie pojedynczo, a zatem inna osoba, jej godność, przyjęcie, solidarność są dla nas nie dobrymi propozycjami dla wykształconych ludzi, ale cechami wyróżniającymi chrześcijanina. Wierzy on bowiem, że Bóg stał się człowiekiem, a więc kochając każdego człowieka, kocha się Boga, a On kocha tego, kto radosnego dawcę, jak pisze św. Paweł.
Papież wezwał również młodych ludzi, aby byli budowniczymi przyszłości, to znaczy wielkich marzeń i planów, aby nie zadowalali się własnymi potrzebami danej chwili. Oznacza to także, aby budować nie na własnym "ja", ale na "my", nie na "mój", ale "nasz". Nie da się przygotować dnia jutrzejszego wszystkich, opierając się na prywatnych potrzebach dnia dzisiejszego - zaznaczył mówca.
Zachęcił też swych młodych słuchaczy, aby byli "świtem nadziei" dla Palermo, Sycylii, Włoch i Kościoła. Potrzebne jest do tego wstawanie każdego ranka z sercem młodym, pełnym nadziei, starając się nie być starym i nie popaść w logikę całkowitej niemożności i pesymizmu. Trzeba powiedzieć nie fatalizmowi i rezygnacji i tak dla nadziei chrześcijańskiej i to bycie zdrowymi nosicielami nadziei paschalnej jest misją do
spełnienia i powołaniem do urzeczywistnienia - podkreślił Ojciec Święty.
Na koniec, odchodząc od przygotowanego tekstu, zaapelował do zebranych, aby nigdy nie zgubili swych korzeni, z których wyrastają i aby zawsze czuli swą przynależność do rodziny, społeczeństwa, narodu, bo w przeciwnym wypadku zatracą swą tożsamość. Zachęcił też do korzystania z nauk osób starszych i ich mądrości, gdyż mają oni wiele do przekazania młodszym pokoleniom.
Swe przemówienie Franciszek zakończył modlitwą za młodych ludzi i za całą Sycylię, nie udzielając jednak tradycyjnego błogosławieństwa apostolskiego, zaważył bowiem, że są tu obecni nie tylko katolicy, ale też wyznawcy innych odłamów chrześcijaństwa i agnostycy, nie chciał więc nikogo urazić. Potem żegnany równie gorąco jak witany odjechał samochodem na lotnisko, skąd odleciał do Rzymu.