Wyrok jest kuriozalny zważywszy na niemożność - ze względu na niepełnosprawność - dokonania przez skazanego zarzucanego mu czynu. Dziwi także uznanie przez sąd, że pokazywanie publiczne drastycznej prawdy o zabiegach aborcji wywołuje podlegające karze "zgorszenie".
O sprawie informuje Fundacja Pro – Prawo do Życia, której działaczem jako wolontariusz jest dr Aondo-Akaa.
Skazany działacz pro-life od urodzenia jest niemal całkowicie sparaliżowany i porusza się wyłącznie na wózku. Nie mógł więc zawiesić nigdzie nie tylko dużego bilbordu, ale nawet małego plakatu.
Do skazania Bawera doprowadziła feministka związana z radykalną organizacją aborcyjną, która złożyła na niego donos. Obecnie przeciwko niemu toczy się równolegle jeszcze 6 procesów. Większość z nich dotyczy obrony życia. Najbliższe rozprawy czekają go 29 stycznia. Jednego dnia musi się stawić w dwóch sądach w dwóch różnych miastach - w Zakopanem i Nowym Sączu
- informuje Fundacja Pro – Prawo do Życia. Z jej informacji wynika, że dr Aondo-Akaa mimo swojej niepełnosprawności za swoje poglądy i działalność jest konsekwentnie nękany. W trakcie trwania procesu 4 razy musiał stawiać się w sądzie, był również przesłuchiwany na policji. Nie oszczędzają go środowiska proaborcyjne kierując, kiedy tylko mogą, kolejne doniesienia na łamanie przez niego prawa. Jak informuje Anna Szczerbata z Fundacji Pro, z pozwami przeciwko niemu występują działacze partii Razem i proaborcyjnego „Strajku Kobiet”. Sprawy przeciwko niemu toczą się także m.in. we Wrocławiu i Krakowie.
Procesy, ani ich liczba mnie nie odstraszają. Mogę mieć ich nawet 20 i nic to w mojej działalności nie zmieni
– zapowiada dr Aondo-Akaa.
Zdarzyło się nawet, że zostałem wezwany na przesłuchanie w sprawie zgromadzenia, którego nie zorganizowałem, a co więcej, byłem wówczas za granicą
- dodaje.