Zaledwie co piąte dziecko w Polsce odżywia się prawidłowo. Od początku tego roku szkolnego stawia się więc nie na przymus, ale na promocję zdrowego żywienia.
Jak wynika z badań Instytutu Żywności i Żywienia, ponad 22 proc. polskich dzieci w wieku 9-18 lat boryka się z nadwagą lub otyłością, a ponad 8 proc. – z niedowagą. Instytut szacuje, że 80 proc. dzieci żywi się nieprawidłowo, co skutkuje niedoborem witamin C, D i E, wapnia, żelaza, magnezu, cynku i kwasu foliowego. Zbyt dużo za to dzieci spożywają soli, cukru i tłuszczów.
Czym skorupka…
Ustawodawca, którego rozporządzenie weszło w życie 1 września, odpowiada na główne błędy żywieniowe dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. A są to: brak urozmaicania odżywiania, spożywanie produktów fast food, nadużywanie potraw smażonych, tłustych, solonych, przetworzonych i dań na bazie koncentratów (buliony w kostkach, zupki instant), spożywanie zbyt małej ilości warzyw i owoców oraz niewystarczające spożycie wody na rzecz napojów słodzonych. Uczniowie ponadto jedzą nieregularnie, zbyt pospiesznie, zbyt rzadko, za to pojadają niezdrowe przekąski (dostarczające nawet dodatkowego tysiąca kcal dziennie!), nie jedzą śniadań lub posiłków w szkole oraz odchudzają się bez nadzoru medycznego, głównie drakońskimi dietami. Jak to zmienić?
– Ustawa ogranicza dzieciom i młodzieży dostęp do produktów zawierających sól, cukier i tłuszcz – mówi Milena Kruszewska, rzecznik ministerstwa zdrowia. – W placówkach oświatowych nie można także tego typu produktów reklamować. Nowa ustawa względem tej z zeszłego roku poszerzyła ofertę żywieniową sklepików i stołówek, racjonalizując obowiązujące przepisy. Posiłki i produkty dostępne w szkołach mają mieć wysoką wartość odżywczą. Będzie to pieczywo z mąk o różnym stopniu oczyszczenia, pieczywo cukiernicze i półcukiernicze, z wyłączeniem pieczywa produkowanego z ciasta głęboko mrożonego, o zmniejszonej zawartości cukru, soli i tłuszczu. Dostępne są bezcukrowe gumy do żucia czy czekolada gorzka o zawartości miazgi kakaowej nie mniejszej niż 70 proc.
Zwiększono też asortyment sprzedawanych produktów mlecznych, zniesiono ograniczenie objętości dla soków i… przywrócono możliwość sprzedaży kawy. Dla kanapek i surówek nie ma limitów. Pod zapisem „inne” mieszczą się wszelkie produkty, zawierające maksymalnie 15 g cukru i tyle samo tłuszczu na 100 g/l produktu oraz 1 g soli w 100 g/ml produktu.
A jeśli sklepik czy stołówka lub firma cateringowa się nie dostosują? Czeka je kara od 1 tys. do 5 tys. zł, które wymierzy wojewódzki inspektor sanitarny. W Finlandii zakaz sprzedawania w szkołach słodkich napojów już po czterech latach uplasował ten kraj wśród miejsc o najmniejszym występowaniu nadmiernej masy ciała u dzieci. Chiński program School EduSalt spowodował spadek spożycia soli o 25 proc. – nie tylko u dzieci, ale także u ich rodziców i dziadków.
I tu otwiera się kolejny problem. Niby świadomość żywieniowa polskich gimnazjalistów jest stosunkowo wysoka, na co wskazują wyniki badań TNS OBOP, ale nie przekłada się to na ich postawy. Kiedy weszła zeszłoroczna ustawa, wielu rodziców się skarżyło, że dzieci nie chcą jeść aż tak zdrowych (niesłonych) posiłków. Zestawem obowiązkowym gimnazjalisty stały się sól, cukier i ketchup. Uczniowie zamawiali do szkoły pizzę i kupowali ciastka w cukierni – wbrew rozporządzeniu. Wydaje się, że popracować należy i nad uczniami, i nad rodzicami – bo to oni jako pierwsi kształtują nawyki żywieniowe młodych ludzi. Jedynie oni mogą sprawić, że w sklepiku dzieci sięgną po ciemne pieczywo, suszone owoce i wodę, a nie po drożdżówkę i sok – bo ustawodawca stawia na wybór. Tylko jak, skoro nadmierną masę ciała ma 64 proc. Polaków i 49 proc. Polek, a 68 proc. dorosłych w ciągu dnia pracy nie ma czasu na zjedzenie ciepłego posiłku, 40 proc. żywi się wyłącznie kanapkami, a 10 proc. nie je w pracy w ogóle?
Zdrowie się opłaca
– Narodowy Program Zdrowia na lata 2016-20 priorytetowo traktuje kwestię profilaktyki nadwagi i otyłości – mówi Milena Kruszewska. – Planujemy działania poprawiające świadomość społeczeństwa na temat prawidłowo zbilansowanej diety oraz korzyści płynących z regularnej aktywności fizycznej. Przewidujemy utworzenie ogólnopolskiego centrum edukacji żywieniowej i zdrowego stylu życia, zapewnienie dostępności obiektów sportowych oraz wsparcie rodzin z problemem otyłości, z programem terapeutycznym, pomocą dietetyka, psychologa i lekarza włącznie.
Państwu taka strategia zwyczajnie się opłaca. Według Fundacji „My Pacjenci” na leczenie otyłości i jej powikłań idzie rocznie 5 proc. wydatków NFZ (3,1 mld zł). Razem z wydatkami ZUS w tej kwestii w 2013 r. wydano na ten cel 4,3 mld zł.
Na leczenie otyłości i jej powikłań
idzie rocznie 4,3 mld zł
Wracamy więc do edukacji. Instytut Żywności i Żywienia w nowej piramidzie żywienia zmienił przede wszystkim nazwę, na: „Piramida zdrowego żywienia i aktywności fizycznej”. – U podstawy piramidy leży ruch – 30-45 min dziennie – mówi prof. Mirosław Jarosz, dyrektor IŻŻ. – Razem z dobrze zbilansowaną dietą pozwala zapobiec nadwadze i otyłości oraz ich niebezpiecznym konsekwencjom. Piętro wyżej mamy warzywa i owoce – które powinny stanowić połowę tego, co jemy, bo dostarczają wielu bezcennych składników i zmniejszają zachorowalność oraz umieralność na choroby krążenia, cukrzycę czy nowotwory. Ważna jest proporcja warzyw (3/4) do owoców (1/4) ze względu na cukry zawarte w tych ostatnich. Ważną zmianą w piramidzie jest umieszczenie w niej ziół, które są nie tylko zdrowe, ale mogą też wpłynąć na ograniczenie użycia soli, współodpowiedzialnej za udary mózgu i zawały serca.