28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Chiński skok i sprawa polska

Ocena: 0
2721

W Chinach w latach 2011-2013 zużyto więcej cementu niż w USA w całym XX wieku.

Zwrócił na to uwagę ponad rok temu Bill Gates, założyciel i były prezes Microsoftu. Dziś wiadomo, że jeśli w tym stwierdzeniu był błąd, to polegał on na tym, że ten oszałamiający rekord został osiągnięty w ciągu zaledwie dwu lat: 2012 i 2013.

Tempo chińskiego rozwoju doprawdy zapiera dech w piersiach. Według niektórych szacunków połowa całej infrastruktury w tym kraju – drogi, linie kolejowe, budynki mieszkalne i biurowe, porty lotnicze i morskie itd. – powstała po 2000 roku. Szybkość urbanizacji tego kraju nie ma sobie równych w historii ludzkości – w 2009 r. było tam już 221 miast o liczbie ludności przekraczającej milion mieszkańców; dla porównania: w całej Europie takich metropolii było 35. Największą aglomeracją miejską na świecie jest ta z okolic delty Rzeki Perłowej – Hongkong i przyległe miasta – z liczbą ludności większą, niż wynosi całe zaludnienie Polski. Stąd też około połowy światowej produkcji cementu, stali i aluminium przypada na Chiny.

Z tego powodu zwolnienie tempa wzrostu PKB do „zaledwie” 7 proc. w skali rocznej wywołuje głęboki niepokój od Australii, przez Brazylię, po Niemcy. W przypadku spadku dynamiki importu chińskiego eksporterzy surowców i maszyn obawiają się zwolnienia wzrostu gospodarczego we własnych krajach. Według szacunków zarówno Banku Światowego, jak i Międzynarodowego Funduszu Walutowego na koniec 2014 roku całkowity PKB Chin (po uwzględnieniu różnic w cenach) był większy od tego notowanego w USA i tylko minimalnie ustępował dochodowi narodowemu wszystkich krajów UE razem wziętych. W roku bieżącym tempo wzrostu w Chinach ma wynieść prawie 7 proc., więc kraj ten na pewno wyjdzie na pierwsze miejsce. Biorąc pod uwagę zapewnienia premiera Li Keqianga, że Państwo Środka będzie się rozwijać w przeciętnym tempie ponad 6,5 proc. w ciągu kolejnych pięciu lat – a biorąc pod uwagę ostatnie 35 lat trudno temu zapewnieniu nie wierzyć – gospodarcza dominacja Chin będzie coraz większa.

 

Po pierwsze, nauka

Potęga gospodarki chińskiej bynajmniej nie zasadza się na wytwarzaniu tak podstawowych towarów jak stal i cement, ale w coraz większym stopniu na produkcji wymagającej zastosowania najnowszych technologii. Lenovo jest największą firmą produkującą mikrokomputery, chińscy producenci smartfonów przyprawiają kierownictwo Samsunga o bóle głowy, a chiński Tianhe2 od trzech lat jest najszybszym superkomputerem świata. Bez wielkich fanfar Chiny ruszają na podbój przestworzy – właśnie przetestowały pierwszy samolot szerokokadłubowy i od lat mają własny program lotów kosmicznych.

Żeby te sukcesy nie poszły na marne, rząd chiński inwestuje ogromne pieniądze w naukę. I skutki tej polityki są widoczne. W rankingu amerykańskiego tygodnika „US News & World Report” Uniwersytet Pekiński jest sklasyfikowany na 41. miejscu w świecie, w pierwszej setce zaś znajdują się jeszcze trzy inne uniwersytety z tego kraju. Zatem nie dziwi, że naukowcy chińscy publikują w najlepszych periodykach świata, a liczba chińskich wynalazków cieszących się ochroną patentową w najważniejszych krajach świata rośnie lawinowo. O gwałtownym wzroście znaczenia Państwa Środka najlepiej świadczy fakt, że MFW zaliczył juana do grona walut rezerwowych.

Rozwój wydarzeń w ostatnich latach w pełni potwierdza prognozy Roberta Fogela z 2007 roku, w których ten wybitny ekonomista przewidywał, że w roku 2040 gospodarka Chin będzie wytwarzać 40 proc. światowego PKB, w porównaniu z zaledwie 11 proc. w 2000 roku. Prognoza ta jest o tyle ciekawa, że w tym samym okresie zapowiada gwałtowny spadek znaczenia Unii Europejskiej (w owym czasie definiowanej jako „piętnastka”), z 21 proc. globalnego PKB do zaledwie 5 proc. USA mają także zanotować względny spadek znaczenia gospodarczego, z 22 do 14 proc. światowego PKB. Ogólnie rzecz biorąc, punkt ciężkości ma się przenieść do Azji, za ćwierć wieku obszar od Japonii po Indie ma wytwarzać dwie trzecie całej światowej produkcji przemysłowej i usług.

W roku 2040 gospodarka Chin
będzie wytwarzać 40 proc.
światowego PKB

Jeśli od 2007 roku zaszły jakieś zmiany, to na pewno na niekorzyść UE. Obecny kryzys w pełni potwierdził opinię od lat wypowiadaną przez wielu ekonomistów, że podstawy integracji – euro połączone z obsesją na punkcie „zagrożenia inflacyjnego”, do których ostatnio doszła polityka zaciskania pasa – to w gruncie rzeczy gliniane nogi. Ta polityka gospodarcza skutkuje brakiem zdolności do przezwyciężania kryzysów, wysokim bezrobociem i co najwyżej powolnym tempem wzrostu PKB.

 

Polskie zacofanie

Powyższe zjawiska niosą ze sobą dwie nadzwyczaj ważne lekcje dla Polski. Pierwsza ma charakter historyczny, druga jest nadal istotna dla przyszłości.

Model transformacji przyjęty przez Polskę – terapia wstrząsowa wcielona w życie przez prof. Balcerowicza – był bez porównania mniej skuteczny od modelu azjatyckiego. Ten ostatni został wypróbowany nie tylko w Chinach, ale także dużo wcześniej w Japonii, a potem w Korei Płd. i na Tajwanie, a dziś jest nadal z powodzeniem stosowany w Malezji. Ta alternatywa, którą odrzuciliśmy w 1989 roku, nie jest już w zasięgu naszej ręki i dlatego owe stracone lata i nieuzyskany wzrost PKB nie zostaną już nigdy odrobione.

Drugi wniosek, jaki można wyciągnąć z gospodarczej historii ostatniego ćwierćwiecza, to to, że podstawowy cel transformacji – integracja z resztą Europy – jest błędny, ponieważ integracja z regionem obumierającym demograficznie i tym samym gospodarczo jest strategią samobójczą. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności – bo nie w drodze świadomego wyboru – Polska nie przyjęła euro i tym samym zachowała pewne pole manewru ekonomicznego, co można wykorzystać w procesie przyspieszania tempa rozwoju gospodarczego.

Niemniej fakt, że jesteśmy członkiem UE, którego obowiązują różnego rodzaju „dyrektywy” krępujące decyzje gospodarcze, stanowi poważną barierę wzrostu. Nie mamy własnej granicy celnej, co utrudnia prowadzenie polityki gospodarczej mającej na celu obronę naszego interesu narodowego. Nie jesteśmy bowiem w stanie chronić raczkujących rodzimych przedsiębiorstw narażonych na konkurencję ze strony potężniejszych firm, które mogą stosować wszelkie chwyty, niekoniecznie mające wiele wspólnego z uczciwymi metodami – skandal z silnikami Diesla VW doskonale obrazuje tę kwestię.

 

Nowe rynki

Istotą modelu azjatyckiego i istotą transformacji, jaką winniśmy byli stosować w praktyce po 1989 roku, jest strategia proeksportowa. Nie tyle jako poddostawca ościennego potentata, ile jako samoistny gracz na międzynarodowej scenie gospodarczej. Poświęciliśmy 25 lat, usiłując znaleźć „należne nam miejsce” we wspólnocie europejskiej, podczas gdy w tym samym czasie wyrastały ogromne rynki zbytu dużo bardziej perspektywiczne od więdnącej Europy. W chwili obecnej to nie tylko Chiny, ale także Indie. PKB Indii, po uwzględnieniu różnic w cenach, był na koniec 2014 roku już dwukrotnie wyższy niż Niemiec. Ale nie tylko ten kraj; dziś rynki Brazylii i Indonezji są większe niż Francji czy Wielkiej Brytanii. Jutro do takich państw będzie się zaliczać Nigeria. Można zaryzykować opinię, że te nowsze rynki, o których jeszcze nie mówi się we wszystkich programach telewizyjnych, dają nam większe możliwości rozwoju, ponieważ panuje tam mniejszy „ścisk” – jeszcze nie każda większa firma z USA, Europy Zachodniej i – tak, tak, dziś także z Chin – jest tam obecna.

Kraj integrujący się z gospodarkami szybko rozwijającymi się także ma szansę szybko się rozwijać, natomiast państwo związane silnymi więzami z regionem, który relatywnie rzecz biorąc idzie na dno, także tam się znajdzie. Względna prosperity w Niemczech w ostatnich latach jest właśnie skutkiem takiej sytuacji – od ciężkiego kryzysu uratował je eksport do Chin i USA. Czy polskie elity w końcu przyswoją sobie tę oczywistą prawdę?

Kazimierz Dadak
Autor jest profesorem Hollins University w stanie Wirginia
Idziemy nr 1 (535), 1-3 stycznia 2016 r.

 

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter