Odnosząc się do doświadczeń z ustawą o ochronie życia i do obecnej sytuacji z in vitro, abp Michalik mówił w lutym: „Trzeba powiedzieć, że projekt Gowina sprzed sześciu lat, chociaż był projektem ułomnym, to jednak porządkował wiele spraw. A obecne bezprawie jest rzeczywiście wariantem najgorszym z możliwych. Zresztą już wcześniej część ludzi uczciwych i wrażliwych mówiła, że jeśli przejdzie projekt Gowina, to będzie to ważny i dobry krok na drodze do pełnego i satysfakcjonującego rozwiązania. (…) Trzeba jednak zaznaczyć, że metoda in vitro nigdy nie może być przez nas zaakceptowana, bo jest przekroczeniem Bożego prawa”.
Mniej więcej to samo powtórzył w „Rzeczpospolitej” z 29-30 maja: „W sprawie in vitro też trzeba szukać jakiegoś porozumienia w obecnej sytuacji politycznej. Ten stan obecny jest nieuczciwy. Dzisiaj mamy przecież najgorszy stan prawny, bo nie mamy żadnego. Wszystko w tej dziedzinie wolno. Mamy bezprawie, które jest zalegalizowane. I wydaje mi się, że musimy zrobić wszystko, żeby to uchwalone prawo dało jakieś ramy – ograniczało pewne eksperymenty, nie potęgowało tego, co będzie problemem nie do rozwiązania”. Na pytanie o sposób podejścia Kościoła do takiego prawa, abp Michalik odpowiada: „Kościół przyjmie to do wiadomości z nadzieją. Nie wiem, czy będzie entuzjastą rozwiązań niedoskonałych, ale wyrazi nadzieję, że to etap w drodze do prawa doskonalszego etycznie”.
W tej wypowiedzi jedni dostrzegli gotowość Kościoła do kompromisu, inni przejaw kapitulanctwa i zmienności, a jeszcze inni element taktyki abp. Michalika, który docelowo ani myśli rezygnować choćby z jednego przecinka w katolickiej doktrynie moralnej. Najbliżej prawdy są ci ostatni, nie wyłączając… „Gazety Wyborczej”, przynajmniej dopóki w swoich interpretacjach zdaje się na podejrzliwość Katarzyny Wiśniewskiej. Gorzej, kiedy w komentowaniu słów abp. Michalika odwołała się do swojego dyżurnego autorytetu w sutannie. Ten zaś wyprowadził z nich zachętę dla polityków na rzecz ich pełnej emancypacji w działaniu od nauczania Kościoła. Dziwnie to współbrzmi z deklaracją pewnej lewackiej ideolożki, według której katolicy mogą brać udział w życiu politycznym pod warunkiem, że nie będą się w tym kierować nauczaniem Kościoła.
Stanowisko abp. Michalika nie jest bynajmniej rozmywaniem nauczania Kościoła w sprawie in vitro czy aborcji, ale jego odczytaniem w naszym „tu i teraz”. Nie ma w nim również żadnej sprzeczności, kiedy arcybiskup mówi o potrzebie porozumienia polityków dobrej woli wokół tego, co przy obecnym układzie sił w parlamencie jest możliwe, i równocześnie deklaruje całkowite odrzucenie in vitro przez Kościół. W tym duchu idzie bowiem nauczanie Kościoła, począwszy od encykliki Evangelium vitae Jana Pawła II z roku 1995, aż po dokument bioetyczny Konferencji Episkopatu Polski z tego roku. Świadomość, że obecnie nie jesteśmy w stanie zapobiec wszelkiemu złu, które panoszy się w świecie, nie zwalnia nas bowiem z obowiązku sprzeciwu wobec zła i z odpowiedzialności za czynne przeciwdziałanie mu w tym zakresie, w jakim jest to aktualnie możliwe.
ks. Henryk Zieliński |