Z opisu „Wprost” wynika, że przyczyny pozbycia się Majewskiego są dwie. Pierwsza to niekonsultowany z władzami stacji występ w reklamie. O tyle to dziwne, że zarzutu tego nie użyto w stosunku do innych gwiazd TVN, choćby 50-letniego Jakuba Władysława Wojewódzkiego, który w reklamie występuje tak często, że na co dzień nie sposób uciec od tej smutnej w sumie postaci. Jest więc także drugi powód, można sądzić, że kluczowy. Jak stwierdza otwarcie Miszczak, „on się sprawdzał, kiedy emocje leżały na ulicach. A lemingi nie chcą, żeby się specjalnie śmiano z Platformy Obywatelskiej”. Dalej dowiadujemy się, od samego Majewskiego, że on sam czuł sympatię zarówno do PO (jako partii, „która pcha nas ku Europie”), jak i do PiS („który pamięta, dba o tradycje, historię”). Dodawał, że żarty dla niego kończą się tam, gdzie giną ludzie, więc żartować z katastrofy smoleńskiej nie zamierza.
Miszczak uważa jednak, że próba zachowania szacunku do obu partii jest błędem, bo wyborcy wybrali. „A Szymon komentował, ośmieszał, był też reflektorem politycznym” – stwierdza szef programowy TVN. Tak więc Majewski robił to, co robią satyrycy w wolnych krajach. Tego u nas nie wolno. U nas śmieszyć może tylko jedna strona politycznego sporu, przynajmniej w TVN. W stacji, która – jak zauważył Piotr Skwieciński – w dzieleniu Polaków ma niemałe zasługi. Gdy bowiem w latach 2005-2006 spora część inteligencji wielkomiejskiej wciąż tęskniła za PO-PiSem, to TVN narzucił niezwykle ostry ton, brutalnie atakując ówczesny rząd PiS. Dziś ten sam TVN wiadrami wylewa krokodyle łzy nad opozycją, która rzekomo dzieli Polaków.
Trzeba podkreślić, że wbrew obowiązującym w Polsce stereotypom, od telewizji komercyjnych można i należy domagać się obiektywizmu i rzetelności. Dysponują one bowiem koncesją, czyli dobrem rzadkim. Podpisując odbiór koncesji, podpisują swego rodzaju zobowiązanie do służenia ogółowi obywateli. Telewizje to nie są gazety – ich liczba nawet w świecie cyfrowym jest ograniczona. Gazetę może założyć każdy i dlatego mogą one być niemal jawnie nacechowane ideologicznie; taka ich natura. Telewizje są dla wszystkich. Owszem, przypadki łamania tej zasady zdarzają się w wielu krajach europejskich, ale chyba tylko w Polsce dyrektor programowy jednej z najważniejszych stacji czuje się na tyle pewnie, by obwieszczać światu, że już nawet nie udaje. A przecież nawet udawanie ma pewne znaczenie – wszak hipokryzja jest hołdem składanym cnocie.
Jacek Karnowski |