W celu przeprowadzenia tego projektu stosowane są różne polityczne strategie. Poczynając od referendum krajowego, jak miało to miejsce w Irlandii, aż po ustawę przedłożoną Bundestagowi przez przedstawicieli poszczególnych landów zasiadających w Radzie Federalnej Niemiec. CDU i jej siostrzana partia CSU są przeciwne legalizacji tak zwanych małżeństw homoseksualnych, bynajmniej nie z pobudek światopoglądowych. Chodzi raczej o to, że – jak mówią przedstawiciele partii – stoi to w sprzeczności z umową koalicyjną. Nie jest żadną tajemnicą, że pośród polityków chadecji wielu jest tych, którzy osobiście popierają legalizację związków homoseksualnych.
Jak dotąd najwyraźniej zabrała na ten temat głos prezydent landu Saary, Annegret Kramp-Karrenbauer (CDU). W niedawnym wywiadzie wypowiedziała się przeciwko projektowi zalegalizowania jednopłciowych związków jako małżeńskich, jak również przeciwko przyznaniu tymże parom praw do adopcji dzieci. Powiedziała, że rozszerzenie definicji małżeństwa na osoby tej samej płci może za sobą pociągnąć małżeństwa między bliskimi krewnymi lub więcej niż dwiema osobami. Za swoje słowa została oskarżona przed sądem o sianie nienawiści, gdyż osoba skarżąca, lesbijka, poczuła się dyskryminowana porównaniem z osobą dopuszczającą się kazirodztwa i poligamii.
Już w 2001 roku, przy wprowadzaniu związków partnerskich, politycy przekonywali, że chodzi jedynie o zalegalizowanie kwestii prawnych odnośnie do związków jednopłciowych i że nie ma mowy o późniejszej legalizacji ich jako „małżeństw” jednopłciowych. Obawiać się jednak można, czy w ogóle chodzi tu o prawa homoseksualistów, których jako osób naturalnie nie wolno dyskryminować. Bo jak mi niedawno powiedział w czasie wywiadu kardynał Gerhard Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, odnosząc się do proponowanej legalizacji związków homoseksualnych jako małżeństw: „Celem tego wszystkiego jest dyskryminacja związku małżeńskiego mężczyzny i kobiety, a wraz z nim również rodziny”.
Prawda jest taka, że erozja pojmowania małżeństwa ma w Niemczech długą tradycję. To kanclerz Bismarck wprowadził w XIX wieku małżeństwa cywilne jako „deklarację wojenną” przeciwko katolickiemu rozumieniu małżeństwa. I przez następne ponad sto lat katolickie małżeństwo przetrwało ten jeden z najgroźniejszych ataków na jego najgłębszą tożsamość. Teraz także nie ma powodów, by wątpić w to, że obroni się przed kolejnymi zakusami jego przeciwników. A być może w przyszłości ludzie sami odkryją, tak jak w starożytnym Rzymie, że katolickie rozumienie małżeństwa najlepiej współbrzmi z prawem naturalnym i rozsądkiem.
Stefan Meetschen |