Dzisiejsze Podkarpacie zawdzięcza swój stan bł. Bronisławowi Markiewiczowi, który dźwignął je, gdy jeszcze było pod zaborami.
fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego„Golicja” i „Głodomeria” – to przydomki Galicji i Lodomerii w zaborze austriackim, regionie celowo przez okupanta zapuszczonym społecznie i gospodarczo. Ubóstwo do żebractwa nakłoniło tylu, że można mówić o pladze. Z głodu i chorób umierało blisko 50 tys. osób rocznie. Mały Bronek Markiewicz jadał placki, które mama robiła z perzu. Zdarzało się, że płakał z głodu. „Przecież dałam ci pieniądze na bułkę” – dziwiła się mama. „Tak, ale oddałem biednemu”.
Nasz Bosko
Mimo że było ich jedenaścioro, Bronek – szósty z rodzeństwa – odebrał staranne wychowanie religijne, kulturalne i patriotyczne. Miał cztery lata, gdy w 1846 r. wybuchło powstanie chłopskie, zwane rzezią galicyjską. To, co wówczas zobaczył, mogło zaważyć na jego późniejszej działalności.
– Właścicielka browaru, w którym pracował jego ojciec, została bestialsko zamordowana – mówi ks. Jan Seremak, michalita, ze zgromadzenia założonego przez ks. Bronisława Markiewicza. – Wydarzenie to nastąpiło w wyniku pijaństwa napastników. Latami Bronek obserwował, jak alkohol wykorzystywany jest przez zaborcę do upodlenia okupowanego narodu. Możliwe, że to dało początek misji, którą Bronisław Markiewicz, już jako zakonnik, ujął w stwierdzeniu: „Polska albo będzie trzeźwa, albo nie będzie jej wcale”.
Po maturze zdanej z wyróżnieniem wstąpił do seminarium w Przemyślu, potem dał się poznać jako ofiarny duszpasterz i profesor tegoż seminarium. Katechizował na rozmaite sposoby: rozmawiał z dziećmi pasącymi krowy, organizował świetlice, czytelnie, przesiadywał w konfesjonale, wyczekując wiernych. Aby dotrzeć do inteligentów, podjął studia pedagogiczne i filozoficzne. Pomogły mu one opracować program wychowawczy, który sprowadzał się do dwóch haseł: powściągliwość i praca.
Szczególnie mocno piętnował wszechobecne pijaństwo. Modląc się za parafian, nie odpuszczał środków czysto ludzkich: wystarczyło, że zakupił szachy, a karczmy zaczęły świecić pustkami. Wtedy poczuł powołanie zakonne. Za zgodą biskupa wyjechał do Włoch, gdzie przez kilka lat służył u boku ks. Jana Bosko. Tego ugruntowania mu było trzeba – wrócił jako opiekun i wychowawca polskiej młodzieży.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 31 (669), 5 sierpnia 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 15 sierpnia 2018 r.