– Katolicyzm nie wyczerpuje się w dogmatach – mówi ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ.
Z ks. prof. Dariuszem Kowalczykiem SJ, dziekanem Wydziału Teologicznego Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, rozmawiają Amelia Siuda-Koszela i ks. Julian Głowacki
Po co nam dogmaty?
Dogmaty formułowane były wtedy, kiedy ktoś w Kościele stawiał pewne tezy, co do których inni mieli wątpliwości. Wtedy zaczynała się dyskusja, spór. Kościół jako wspólnota wierzących musiał udzielić odpowiedzi. I udzielał – np. że Jezus Chrystus to jedna Osoba, a dwie natury, że Bóg jest jeden w trzech Osobach. Kościół wierzy, że odpowiedzi były formułowane pod wpływem Ducha Świętego, bo sam Jezus obiecał, że pośle nam swojego Ducha, który doprowadzi nas do całej prawdy. Te odpowiedzi kończą spór, wyjaśniają, są latarnią, byśmy się nie pogubili. Byśmy szli razem, jako wspólnota, która jest zróżnicowana i w której można mówić wiele rzeczy, ale która ma też swoje jasno sformułowane elementy tego, w co wierzy.
Dogmat chrystologiczny został co prawda sformułowany w IV i V w., ale przez wszystkie kolejne tysiąclecia go interpretujemy. Zatem dogmat zamyka pewną drogę, ale zarazem otwiera wiele ścieżek interpretacji i dalszych dyskusji.
Czy dogmaty zawsze są odpowiedzią na spór?
Dogmaty są odpowiedzią na wewnętrzne problemy, spory, dyskusje, ale mogą być także odpowiedzią na ataki z zewnątrz Kościoła. Są również rezultatem działania Ducha Świętego w Kościele i powolnego dochodzenia do pewnych prawd. Niekiedy dokonuje się to również dzięki mistykom czy dzięki pobożności ludu. Myślę tu np. o dogmatach maryjnych. Kościół czcił Maryję jako „pełną łaski”. W V w. pojawia się sformułowanie „Matka Boga”. Ta pobożność maryjna rozwija się, czasem schodzi na manowce, ale pozostaje cały czas zdrowy, głęboki nurt, który dzięki Duchowi Świętemu się rozwija i doprowadza do kolejnych dogmatów: o niepokalanym poczęciu czy o wniebowzięciu Maryi. Trwały oczywiście dyskusje teologiczne na ten temat, np. św. Tomasz nie za bardzo się zgadzał z prawdą o niepokalanym poczęciu, ale nie te dyskusje czy spory są najważniejsze, to nie one doprowadziły do dogmatów. Doprowadziła do nich pobożność ludu Bożego. Kościoła, który wierzy, modli się i dochodzi do głębszego rozumienia pewnych prawd.
Ustanawianie kolejnych dogmatów dzielą całe wieki. Czy to oznacza, że te pierwsze są istotniejsze od tych ogłoszonych stosunkowo niedawno?
Oczywiście, możemy mówić o pewnej hierarchii dogmatów czy prawd nauczanych przez Kościół. Za Karlem Rahnerem powiedziałbym, że są trzy najważniejsze prawdy: że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, Zbawicielem każdego człowieka; że Bóg jest w Trójcy jedyny – Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty, oraz że Bóg udziela człowiekowi łaski, która go usprawiedliwia, oczyszcza, uświęca i przebóstwia.
Kościół pierwszych wieków stawiał kwestie najważniejsze, a najistotniejszym było odpowiedzieć na pytanie, kim jest Jezus Chrystus. Sobór Nicejski I, Sobór Efeski czy Chalcedoński doprecyzowują, kim jest Jezus, stawiają w centrum sprawę najważniejszą. Ale np. Duch Święty w refleksji teologicznej pierwszych wieków pojawia się marginalnie, choć księga Dziejów Apostolskich jest właściwie o Duchu Świętym. Dla pierwszych chrześcijan nie było wątpliwości, że mają dostęp do Jezusa dzięki Duchowi Świętemu. A jednak Sobór Nicejski, który na początku IV w. broni bóstwa Jezusa Chrystusa, stwierdza jedynie: „wierzę w Ducha Świętego”. I kropka. Dopiero Sobór Konstantynopolitański I w Credo definiuje bóstwo Ducha Świętego, nie językiem filozoficznym, a językiem liturgii i modlitwy.
Wśród dogmatów znajdują się również te traktujące o spowiedzi usznej czy nieomylności papieża. Jakie one mają znaczenie dla wspólnoty Kościoła?
Prawda dotycząca spowiedzi mówi nam, że Kościół ma władzę odpuszczania grzechów oraz ich zatrzymania. Cała reszta bardzo zmieniała się na przestrzeni wieków. Lubiłem wykładać przedmiot „sakrament pokuty”, bo on rzeczywiście pokazuje nam, jak istota pewnej prawdy, w tym przypadku prawda o odpuszczaniu grzechów w Kościele mocą Jezusa Chrystusa, może być różnie przeżywana i różnie rozwiązywana w przepisach dyscyplinarnych. Jan XXIII stwierdził, że czym innym jest sedno dogmatu, a czym innym szata słowna, w której prawda jest wyrażona. My nie mamy dostępu do sedna dogmatu, zawsze wyrażamy go w jakichś słowach, bo jesteśmy ludźmi bez możliwości wglądu bezpośredniego. Jednak intuicja Jana XXIII jest jak najbardziej słuszna, choć nie rozwiązuje problemu, ale go naświetla. Dzisiejsza zachęta do częstej spowiedzi dla św. Augustyna byłaby głupotą, jeśli nie herezją. Napisałem artykuł „Święty Augustyn nigdy się nie spowiadał”, niektórym się nie spodobał. Oceniali, że chcę relatywizować spowiedź i że zaczyna się to, co w Niemczech doprowadziło do upadku praktyki spowiedzi. Oczywiście, nie o to chodziło. Cenię to, że w polskim Kościele częsta spowiedź jest praktykowana, ale trzeba sobie uświadomić, że kiedy św. Augustyn się nawrócił i przyjął chrzest, to potem już się nie spowiadał. Bo istniała tylko jednorazowa pokuta z najcięższych grzechów. Na pewno Augustyn czynił pokutę, przepraszał Pana Boga za różne grzechy, natomiast nie przystępował do sakramentalnej spowiedzi, bo była ona zupełnie inaczej rozumiana.