Bolszewicy dość szybko zorientowali się, że otwarte kościoły opóźniają sowietyzowanie tych, co do nich chodzą, i szybko zaczęli je zamykać i zamieniać na kluby, magazyny, a nawet miejskie toalety. Znamienne, że miejscowa ludność świątynię katolicką prawie zawsze nazywała kościołem polskim.”
Kulturowy związek polskości z katolicyzmem potrafi niekiedy przetrwać nawet w tych Polakach, w których katolicka świadomość jest raczej niewielka, a nawet w tych, którzy już przestali być katolikami. To stąd bierze się zjawisko, ambiwalentnie oceniane przez duszpasterzy, że ludzie, którzy niemal już porzucili wiarę katolicką, jednak proszą o ślub kościelny i zależy im na tym, żeby ich dzieci zostały ochrzczone i przyjęły pierwszą Komunię. Duszpasterze starają się wówczas wzmocnić w tych ludziach wątłą nitkę wiary i łączności z Kościołem, a z drugiej strony lękają się udzielać sakramentów ludziom, którzy może nie powinni ich przyjmować.
Stosunkowo niedawno swoje kulturowe przywiązanie do katolicyzmu wykrzyczała, w proteście przeciw coraz większemu napływowi muzułmanów do swojej ojczyzny, Oriana Fallaci, zresztą ateistka. Zapewne i w naszej Polsce nie brak ludzi niewierzących, którzy swój związek z katolicyzmem odczuwają analogicznie:
„Przy całym moim laicyzmie, przy całym moim ateizmie, jestem tak przesiąknięta kulturą katolicką, że stanowi ona wręcz część mojego sposobu wyrażania się. (...) Choć nie zgadzam się z księżmi i nie wiem, na co mogą mi się przydać ich modlitwy, ja bardzo lubię tę muzykę dzwonów. Ona pieści mi serce. Lubię również te rzeźby i obrazy Chrystusa, Madonny i świętych. (...) Kiedy byłam mała, [wujenka ewangeliczka] prowadziła mnie na nabożeństwo do swojego kościoła. Boże, jak ja się nudziłam! Czułam się taka samotna wśród tych wszystkich wiernych, którzy śpiewali psalmy i to wszystko, z tym księdzem, który nie był księdzem i czytał Biblię i tyle, w tym kościele, który nie wydawał mi się kościołem i w którym oprócz małej mównicy był tylko wielki krucyfiks i tyle. Żadnych aniołów, żadnej Madonny, żadnego kadzidła... Brakowało mi nawet smrodu kadzidła i miałam ochotę znaleźć się w pobliskiej bazylice Santa Croce, gdzie wszystkie te rzeczy były. Rzeczy, do których byłam przyzwyczajona.”
Dzisiejsza postać stereotypu
Wydaje się, że dzisiaj stereotyp Polaka-katolika w sposób poważny pojawia się rzadko – jedynie w środowiskach niszowych, nacjonalistycznych, zazwyczaj nawołujących do tego, żeby Ojczyznę miłować ponad wszystko, a więc bałwochwalczo. Ponieważ Polska jest dla tych ludzi wartością najwyższą, katolicyzm traktują oni instrumentalnie, stąd niewielkie ich zainteresowanie pytaniami naprawdę związanymi z wiarą oraz skłonność do lekceważenia autorytetów kościelnych, ilekroć im z nimi nie po drodze. Duchową pustkę tej postawy genialnie odsłonił Cyprian Norwid: „Oni kochają Polskę jak Pana Boga i dlatego zbawić jej nie mogą, bo cóż ty Panu Bogu pomożesz?”.
Gdyby nasza polskość
miała być głównym powodem,
dla którego trzymamy się katolicyzmu,
wówczas nasz katolicyzm
skazujemy na nieuchronną bylejakość
Niestety, o wiele częściej stereotyp ten jest przywoływany ironicznie albo nawet pogardliwie, ale również w charakterze wyzwiska – zazwyczaj przez ludzi niewierzących lub bardzo wobec swojego katolicyzmu zdystansowanych. Nam wszystkim potrzeba większej uważności w różnych naszych wypowiedziach, które zawierają w sobie jakiś ładunek agresji.
Bo jakby to powiedzieć: jestem jednoznacznie i Polakiem, i katolikiem, i czuję się osobiście napastowany, kiedy ktoś tych dwóch drogich mi nazw używa z pogardą lub w charakterze wyzwiska.
Jacek Salij OP |