Miała przy sobie mądrego spowiednika, który swoje życie określił jako „pasmo objawów nieskończonego Miłosierdzia Bożego”.
Kim był ten, o którym Chrystus mówił s. Faustynie, że „życzenia jego są życzeniami Moimi”? Grzegorz Górny i Janusz Rosikoń ruszyli jego szlakiem po Polsce, Litwie i Białorusi. Efekt odnajdujemy we wznowionym wydaniu albumu „Ufający. Śladami bł. ks. Michała Sopoćki”.
Urodził się w 1888 r. w Juszewszczyźnie (dzis Białoruś), w domu, który tętnił wiarą. Rodzice pochodzili ze zubożałej szlachty i kiedy pogoda uniemożliwiała dotarcie do odległego o 18 km kościółka w Zabrzeziu – gdzie brali ślub i chrzcili dzieci – sprawowali własne nabożeństwo domowe: Godzinki, Różaniec, modlitwy mszalne i pieśni kościelne. Aby bierzmować trzyletniego Michałka, przebyli 120 km w jedną stronę do katedry wileńskiej. W zrusyfikowanym państwie, w którym w szkołach obowiązkowo śpiewano pieśni prawosławne, a lekcje religii prowadzili często carscy urzędnicy, Michał miał pod górę i z nauką, i z rozwijaniem wiary. Jego pragnienie zostania księdzem było jednak tak wielkie, że przezwyciężył wszelkie trudności.
Znany z apostolstwa miłosierdzia, mniej jest kojarzony z działalności naukowej. Pięć lat przed wybuchem II wojny światowej habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim w zakresie teologii pastoralnej. Został zaopiniowany do tytułu profesora, ale nominacji nie otrzymał, na czym zaważyły trudności finansowe na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego, na którym – równolegle do seminarium – wykładał. Wiele publikował w dziedzinie teologii pastoralnej, homiletyki, katechetyki i pedagogiki.
Szerzył miłosierdzie na długo przed tym, zanim spotkał s. Faustynę Kowalską. Wymodliła go sobie jako kierownika duchowego, gdy brakowało jej wsparcia ze strony spowiedników i przełożonych. W jednym z widzeń ujrzała wtedy ks. Sopoćkę jako tego, który ją poprowadzi w życiu duchowym. Działało to zresztą w obie strony – w poważnych decyzjach wspierała go i doradzała mu.
O tym, jak byli sobie potrzebni, świadczy to, że podczas krótkiej nieobecności spowiednika mistyczka spaliła pierwotną wersję „Dzienniczka” – pod wpływem fałszywych wizji. Po jej śmierci ks. Michał stał się jeszcze gorliwszym propagatorem miłosierdzia Bożego. Zyskał wreszcie życzliwość władz kościelnych w postaci kard. Augusta Hlonda, mimo to w kwestii krzewienia kultu Bożego Miłosierdzia kolejne lata były dla niego lekcją pokory. Dzieło ks. Sopoćki doczekało się w Kościele uznania dopiero po jego śmierci, a zmarł w Białymstoku w 1975 r.
Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń, „Ufający. Śladami bł. Michała Sopoćki”; wydanie drugie, uzupełnione; Rosikon Press, Warszawa 2018, 327 s.