28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

W kalwińskim kościele

Ocena: 0
10085
Ilekroć jako dziecko przyjeżdżałam z Białegostoku do babci, do Warszawy, chodziłam z nią do „jej kościoła” przy alei Solidarności. Zawsze wtedy przypominała mi, że idziemy na nabożeństwo, a nie na Mszę Świętą.
– A pastor to nie to samo co ksiądz – mówiła. Babcia, Zofia Wąsowiczowa z domu Tosio, zmarła w 2002 r. Jest pochowana w grobowcu rodziny Tosiów na cmentarzu ewangelickim na ulicy Żytniej. Była ostatnią kalwinką w mojej rodzinie.

– Różnic jest więcej. Przy wejściu nie żegnamy się, wstajemy na każde czytane słowo Boże, nie tylko na Ewangelię. Raz w miesiącu, w pierwszą niedzielę miesiąca i oczywiście w święta: Boże Narodzenie, Wielki Piątek, Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego gromadzimy się przy stole Pańskim i przyjmujemy chleb i wino na pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Jezusa – mówi pastor Michał Jabłoński, proboszcz parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie. – No i niezwykle ważny jest śpiew wedle słów Marcina Lutra, który powiedział, że kto śpiewa, ten dwa razy się modli.
Ale przecież Jan Kalwin, reformator kościoła ewangelicko-reformowanego, postrzegany jest jako pełen goryczy nieprzyjaciel sztuki i muzyki. Proboszcz przypomina, jak było naprawdę. – Kalwin bardzo poważał sztukę, w tym szczególnie muzykę. Znał jej moc. Ustanowił pewne prawa, które powinny rządzić muzyką w trakcie nabożeństwa.

Muzyka w warszawskim kalwińskim kościele rozbrzmiewa wyjątkowo pięknie za sprawą zabytkowych organów świdnickiej firmy Schlag & Söhne z roku 1900, jednych z najlepiej grających w Warszawie, gruntownie odrestaurowanych kilka lat temu. Ale prawdziwym „sprawcą” pięknej muzyki jest Michał Markuszewski, organista.

– W tej parafii znalazłem zrozumienie dla sztuki muzycznej. Parafianie zauważają, że muzyka jest ważna, że powinien być na nią czas. Bardzo mnie to cieszy, dobrze się tu czuję – mówi Markuszewski, zresztą katolik. Organy od czasów II wojny światowej były mocno zniszczone. Dopiero renowacja przywróciła im dawny blask. Każdego roku od lutego do grudnia w ostatnią niedzielę odbywają się, popularne wśród warszawiaków, koncerty organowe, bo… żal nie wykorzystać tak wspaniałego instrumentu.

Budowę kościoła w stylu neogotyckim ukończono w 1880 r. Wnętrze kościołów protestanckich jest surowe, co ma swoje korzenie w reformacji. W centralnym miejscu kościoła ewangelicko-reformowanego przy al. Solidarności stoi duży, drewniany, podświetlony krzyż bez figury Chrystusa. Nie ma obrazów, malowideł, witraży. Pastor zawsze wygłasza kazanie na ambonie.

Obecnie do kalwińskiej parafii należy 427 osób, ochrzczonych (kościół katolicki uznaje ważność sakramentu chrztu w kościele ewangelickim i na odwrót) i konfirmowanych (potwierdzenie swojej wiary w wieku kilkunastu lat). Na nabożeństwa przychodzi średnio ok. 120 osób. Pastor zawsze wita wszystkich przychodzących na nabożeństwo i żegna. Parafie katolickie na Zachodzie przyjęły ten zwyczaj od protestantów. W Polsce to zwyczajnie niemożliwe ze względu na dużą liczbę wiernych podczas Mszy Świętych.

Po nabożeństwie członkowie zboru przechodzą kilkaset kroków do domu parafialnego na „herbatkę”. Jako dziecko uwielbiałam te spotkania i często je z babcią przygotowywałam. Ten zwyczaj podpatrzył bp Zdzisław Tranda w Szwajcarii, kiedy pojechał tam w latach 80., a następnie przeniósł go na polski grunt. W kościołach ewangelickich na Zachodzie jest to bardzo rozpowszechniona tradycja. W sali parafialnej są portrety wszystkich pastorów związanych z kościołem warszawskim. Jest też pastor Tomasz Tosio, zmarły w 1919 r., syn Kacpra, mojego prapradziadka, którego rodzina przyjechała do Warszawy z włoskiej części Szwajcarii i tu się osiedliła.

Wśród trosk proboszcza parafii ewangelicko-reformowanej pastor Michał Jabłoński wymienia troskę utrzymanie kościoła i finanse, potrzeby są bowiem dużo większe niż wpływy. – Mamy kilka obiektów do odzyskania, ale urzędnicy są nieprzychylni. Chociażby budynek na tyłach naszego kościoła, w którym mieści się Warszawska Opera Kameralna, a który pierwotnie był nasz. Martwi mnie też, że prawie nie istniejemy w świadomości Polaków, a przecież od wieków żyjemy razem. Mówi się o nas, że jesteśmy niemieckim kościołem, ale to nieprawda! Blisko 70 proc. naszych parafian zginęła, w większości walcząc w Powstaniu Warszawskim. Jesteśmy głęboko zakorzenieni w polskiej kulturze i historii i dlatego boli mnie ta niewiedza naszego społeczeństwa.

Proboszcz Jabłoński opisuje też zmartwienia starszych parafian, którzy niejednokrotnie mówią: „Kiedy mnie zabraknie, to tradycja ewangelicka przestanie być ważna w życiu mojej rodziny”. – Moi parafianie są mi bardzo bliscy, stanowimy prawdziwą wspólnotę i to jest głównym źródłem mojego szczęścia. Są też mniejsze radości, takie jak to, że katolickie pismo chce o nas napisać. To cieszy.

Magdalena Szczepaniak-Czułba
fot. Magdalena Szczepaniak-Czułba/Idziemy, arch. parafii
Idziemy nr 4 (385), 27 stycznia 2013 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter