Rolą nauczyciela jest objaśnianie lektur, także tych trudniejszych, a rolą ucznia – włożenie wysiłku w ich zrozumienie. Na tym polega rozwój. - mówi Agnieszka Pawlik-Regulska ze stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności, nauczycielka języka polskiego, w rozmowie z Moniką Odrobińską
fot. Monika OdrobińskaPo co są lektury szkolne?
Szkoła ma uczyć podstawowych umiejętności – czytania, pisania, rachowania i wiedzy o świecie, ale także kształtować postawy i zachęcać do refleksji nad własnym postępowaniem. W wypełnieniu wielu z tych zadań pomagają właśnie lektury.
Dziś zarzuca się im anachronizm. Zgodzę się, że świat idzie do przodu i lektura tekstów staropolskich wymaga trudu, ale nie zgadzam się z argumentacją, że właśnie dlatego należy z nich zrezygnować. Tradycyjna pedagogika rozumie szkołę jako miejsce kształtowania i ćwiczenia umysłów oraz ducha i światopoglądu. Rolą nauczyciela jest objaśnianie lektur, także tych trudniejszych, a rolą ucznia – włożenie wysiłku w ich zrozumienie. Na tym polega rozwój.
MEN ma priorytety inne niż rozwój dzieci?
Goszcząca w Warszawie pod koniec stycznia Iliana Iwanowa, unijna komisarz ds. innowacji, badań naukowych, kultury, edukacji i młodzieży, mówiła o „edukacji ponad granicami”, „transnarodowej mobilności edukacyjnej” oraz o „wspólnym dyplomie” i „europejskim obszarze edukacji”. W Parlamencie Europejskim trwają przygotowania do oddania polityki oświatowej wszystkich członków UE w ręce polityków unijnych. Ekspresowe wręcz działanie nowego polskiego rządu wpisuje się w ten plan. Działa on szybko, ale w sposób przemyślany – tyle że nie w naszym kraju.
Jak to się przekłada na listę lektur?
Niebezpieczna jest przede wszystkim fragmentyzacja dzieł. Jeśli „Pana Tadeusza” uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych czytać mają już tylko we fragmentach, o których decyduje nauczyciel, może się okazać, że niektóre dzieci zapoznają się z grzybobraniem, inne z koncertem Wojskiego, a wiele z nich nie pozna „Inwokacji”.
Jednak najwięcej kontrowersji dotyczy pozbawiania lekcji polskiego i historii ich komponentów narodowych.
No bo po co one „unijczykom”, ubiegającym się o „wspólny dyplom”…
W imię czego chowamy wstydliwie noblistę Władysława Reymonta, ograniczając lekturę „Chłopów” do jednego tomu i przesuwając na poziom rozszerzony, co oznacza, że większość uczniów w ogóle się z nim nie zapozna? Dlaczego uczniowie mają nie poznać takich perełek patriotyzmu, jak „Reduta Ordona”, „Śmierć pułkownika” czy „Moja piosnka II” Norwida? Bo mowa tam o „darach Nieba”, o ukłonach, co są jak „Chrystusa wyznanie”, o tych, co „tak” mają za „tak”, a „nie” za „nie”?
Hymn Polski, co prawda, w spisie lektur zostaje, ale znikają zeń pretendenci do tego miana – „Rota” czy „Hymn do miłości ojczyzny”. Szczęśliwie ostała się chociaż „Bogurodzica”. Ale kiedy mama zapyta dziecko: „Kto ty jesteś?”, ono nie odpowie już: „Polak mały”, bo wiersz Bełzy też wyleciał. Aż do szkoły średniej dzieci nie poznają poezji Słowackiego i Norwida.
Spośród wzorców osobowych średniowiecza – rycerza, władcy, świętego – licealiści nie poznają już przykładu na ten ostatni, czyli „Legendy o św. Aleksym”, ani fragmentów „Kroniki polskiej” z ukazanym wzorem władcy polskiego.
Nie rozumiem też, dlaczego teksty, które wypadły z listy lektur obowiązkowych, nie zostały przeniesione do uzupełniających (np. „Eneida”, „Wyznania”). MEN twierdzi, że w grę wchodzi tylko usuwanie. Tymczasem samo umieściło na liście lektur uzupełniających w szkole ponadpodstawowej wydany ledwie dwa miesiące wcześniej debiut prozatorski „Strużki” Marii Halber, przedstawiającej się jako „osoba autorska”, która chce „zmieniać kolektywną wyobraźnię”. A na tej samej liście lektur nie ma już miejsca dla Jana Pawła II i Stefana Wyszyńskiego…
I oto na liście powiało współczesnością!
Współczesności nie da się zrozumieć bez przeszłości. Historia jest nauczycielką życia, także historia literatury. Jej rzetelny kurs zaczyna się dopiero w szkole ponadpodstawowej. Zgadzam się, że podstawa programowa jest przeładowana i choć najchętniej nie rezygnowałabym z niczego, to jeśli już coś wykreślać, to „Odprawę posłów greckich”, „Chmury” i trochę tekstów współczesnych. Jeśli odpuścimy „Madame” Antoniego Libery, utwory Wencla, Rymkiewicza, Stępowskiego, Gajcego, futurystów, to zrobi się miejsce na „Romea i Julię”, „Pamiętniki” Paska, „Chłopów”, „Pana Tadeusza” w całości, „Raport Pileckiego” czy „Raport o stanie wojennym” Nowakowskiego.
Głębsza przyczyna omawianych zmian to jednak temat na dłuższą rozmowę…