28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Życie w rzeźbie

Ocena: 0
6459
– Ta szkoła mnie rozwinęła, ośmieliła. Nawiązałam kontakty z ludźmi, jeździliśmy na wycieczki zagraniczne, zwiedzaliśmy muzea – opowiada. A jednak nie chciała zostać w „wielkim świecie”. Wróciła, by opiekować się chorą mamą i prowadzić gospodarstwo.

I rzeźbić. Ma na koncie wiele nagród, a „jej” postać Chrystusa Frasobliwego otoczonego gromadką dzieci zabrał ze sobą do Rzymu Jan Paweł II jako pamiątkę z wizyty w Łowiczu w 1999 roku.

Chrystus bez ręki

– Uwielbiam pracować na polu i uwielbiam rzeźbić. I przez całe życie to właśnie robię.

Pani Małgorzata wyprowadza z komórki rowery. – Przejedziemy się po okolicy, tam też są moje rzeźby – wyjaśnia. Najbliższy jej sercu jest przydrożny krzyż z figurą Chrystusa pokryty solidnie warstwą mchu. – Krzyż zmurszały, mchem zielonym zarósł niemal każdy sęk – nuci pieśń oazową, której nauczyła się jako nastoletnia dziewczyna. Już wtedy te słowa przywodziły jej na myśl stary krzyż, który stał w tym miejscu od 1772 r. Przy nim się wychowała. W każde święto razem z rodziną przystrajała go kwiatami. A na co dzień grywała przy nim w piłkę z dziećmi sąsiadów. I patrzyła, jak figura Chrystusa powoli niszczeje: najpierw odpadła ręka Zbawiciela, potem cały korpus. I została tylko jedna dłoń. Początkująca 15-letnia rzeźbiarka dostrzegła w niej wyzwanie: sama stworzyła nową figurę. – Mój ojciec jeszcze jako mały chłopiec bawił się z kolegą za stodołą, wrzucając do ziemi żołędzie. Po latach wyrosło z nich kilkanaście dębów. Ojciec z sąsiadem ścięli jeden z nich, żebym mogła zrobić z niego nowy krzyż, który w 1985 r. stanął na miejscu starego. Na nim też zawisła moja figura – opowiada. – Kiedy zaczynałam swoją przygodę z rzeźbą, nie miałam założenia, żeby pokazywać swoje prace publicznie. Twórca ludowy na początku rzeźbi dla siebie, a potem spontanicznie wychodzi w teren. Robi to, czego wymaga życie.

Dziś jej rzeźby można oglądać w wielu kościołach i w plenerze: niedawno brała udział w organizowanym przez Łódzki Dom Kultury projekcie odtwarzania kapliczek i krzyży przydrożnych Pejzaż Wszystkich Świętych – rekonstrukcja krajobrazu kulturowego. Wystawy z jej pracami jeżdżą po Polsce („Aniołowie się radują”) i Francji („Madonna w sztuce”). W trakcie realizacji jest kolejny film o jej życiu. W Muzeum w Łowiczu trwa właśnie wystawa jej prac.

Zachwyt Bolesną

– Cała historia zbawienia wyraża się w życiu, wdziera się w prozaiczne czynności. Ucieczka Izraelitów z Egiptu, pustynia, strach przed falami Morza Czerwonego, faraonem. Znam to z doświadczenia – zdradza swoje inspiracje.

Na komodzie wśród bibelotów stoją drewniane figurki świętych. Zza regału wychyla się głowa Chrystusa Frasobliwego, nieco dalej za doniczką Matka Boża przyciska dłoń do serca. Na ścianie nad kanapą wisi postać Ukrzyżowanego. To rzeźba niezwykła, bo stworzona przez naturę. – Nie jest nigdzie klejona, sama tak urosła – tłumaczy artystka. – Takie drzewo zdarza się raz w życiu. Znalazłam je pięć lat temu, kiedy chciałam ściąć topolę na opał. Była tak gruba, że z synem nie byliśmy w stanie jej objąć. I nagle zobaczyłam, że odrasta od niej konar, w którym kryje się postać. W tym wypadku Pan Bóg był rzeźbiarzem, niewiele tu mojej roboty.

Mówią o niej „rzeźbiarka Męki Pańskiej”. Urodziła się 15 września 1958 roku, we wspomnienie Matki Bożej Bolesnej. Wiele czasu spędzała w kościele, kontemplując Drogę Krzyżową.

– Przeżywałam głęboko tę historię. Mam bardzo dobrze rozwiniętą empatię, czyli zdolność współodczuwania. Kiedy moje dzieci cierpią, to mnie też rozrywa ból. Kiedy słyszę, że ktokolwiek ma jakąś biedę, zaraz chcę jej zaradzić – wyjaśnia. Jej samej życie też nie oszczędza. Opieka nad chorym mężem i ojcem. Wychowanie trójki dzieci. Budowa domu. Ciężka praca na roli. Był czas, kiedy spała tylko co drugą noc, żeby ze wszystkim zdążyć. Teraz z powodu słabego zdrowia nie uprawia już pola, ziemia jest dzierżawiona. – Mimo że jestem odbierana jako osoba pogodna, mam refleksyjną naturę – zwierza się. – Lubię rozmyślać, pytać „dlaczego?”, czasem też pogrążać się w smutku. Ale zawsze odnoszę to do wiary. Mam momenty, że wątpię: a może wołam do pustki? Ale potem jakoś się dźwigam i na nowo podejmuję ten trud. Kiedy przychodzi załamanie, Pan Bóg zawsze podnosi mnie do większego entuzjazmu, zachwytu.

Do Zabostowa przyjeżdża wielu gości. Znajomych, którzy chcą ot tak posiedzieć pod dębem i odpocząć od codziennego stresu. I nieznajomych, którzy usłyszeli gdzieś o rzeźbach pani Małgorzaty i chcą je zobaczyć. – Pewien pan, który przyjechał, żeby kupić kapliczkę, powiedział mi: „Ja byłem komunistą, wiara mnie absolutnie nie interesowała. Miałem dwa zawały i wyszedłem z tego. Oglądałem film o pani i zrozumiałem, że kiedyś byłem ślepy, nie widziałem piękna. Postawię sobie tę kapliczkę w ogrodzie i patrząc na nią będę pamiętał, że Pan Bóg darował mi życie”.

– Moja historia układa się w całość. Gdyby nie to, czego nauczyłam się w dzieciństwie, nie udźwignęłabym teraz ciężaru życia. To, co mówię, w jakiś sposób odbija się też w twojej historii. W historii każdego człowieka, który tego słucha – rzeźbiarka mówi to w taki sposób, że nie można jej nie słuchać.

Hanna Dębska
fot. Hanna Dębska
/Idziemy
Idziemy nr 36 (468), 7 września 2014 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter