Decyzje ws. dalszej obecności polskich żołnierzy w Iraku będą zapadały w ramach NATO; żołnierze NATO są tam z misją szkoleniową i jeśli rząd iracki nie będzie sobie tego życzył, to NATO się stamtąd wycofa - powiedział szef BBN Paweł Soloch w reakcji na głosy opozycji oskarżające polski rząd o lekceważenie groźby ataków na polskich żołnierzy z misją w Iraku.
Fot. PAP/Mateusz MarekSoloch był pytany w Polsat News, czy Polska wiedziała wcześniej o amerykańskich planach zabójstwa irańskiego generała Kasema Sulejmaniego i o akcjach odwetowych na bazy amerykańskie.
Niezwłocznie po zamachu na gen. Sulejmaniego mieliśmy komplet potrzebnych nam informacji, przede wszystkim jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszych ludzi w Iraku (...). To są informacje, które nasze instytucje, od służb dyplomatycznych poprzez wywiad, otrzymują. W tym wypadku przede wszystkim od sojuszników amerykańskich
- mówił szef BBN. Przekazał on również, że o irańskim ataku wiedzieli wszyscy, którzy byli na terenie bazy, również Polacy.
Wojska - nasze, ale i NATO - są tam nie z misją bojową, tylko z misją szkoleniową, czyli musi być współpraca z armią iracką. Jeśli armia iracka nie będzie sobie tego życzyła, rząd iracki nie będzie sobie tego życzył, to NATO się stamtąd wycofa, czyli również i nasi żołnierze
- dodał.
Po tym, jak na polecenie prezydenta Donalda Trumpa 3 stycznia zlikwidowano irańskiego generała Kasema Sulejmaniego, dowódcę jednostek specjalnych Al Kuds w Iranie, a następnie w odwecie z terytorium Iranu wystrzelono ponad 20 pocisków rakietowych na cele Stanów Zjednoczonych w Iraku, parlament iracki wypowiedział umowę z USA w sprawie stacjonowania wojsk amerykańskich na terytorium Iraku.
Problem jednak w tym, że w Iraku stacjonują - w ramach międzynarodowej koalicji kierowanej przez Amerykanów - nie tylko wojska USA. Tymczasem już w minioną środę prezydent USA poprosił szefa NATO Jensa Stoltenberga o większe zaangażowanie na Bliskim Wschodzie.