27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Fundamenty Europy: zasada pomocniczości

Ocena: 0
2537
Co ma wspólnego Unia Europejska z Kościołem katolickim? Jeśli wierzyć tym przywódcom Unii, którzy kategorycznie odrzucili propozycje włączenia deklaracji o chrześcijańskim rodowodzie podczas prac nad Traktatem Lizbońskim, a wcześniej nad konstytucją UE – absolutnie nic. Jednak politycy ci są w całkowitym błędzie. Traktatowe podwaliny UE są oparte na ideach od dawna głoszonych przez Kościół. Jedną z nich jest zasada pomocniczości. Artykuł 5 par. 3 Traktatu o Unii Europejskiej głosi: „Zgodnie z zasadą pomocniczości, w dziedzinach, które nie należą do jej wyłącznej kompetencji, Unia podejmuje działania tylko wówczas i tylko w takim zakresie, w jakim cele zamierzonego działania nie mogą zostać osiągnięte w sposób wystarczający przez Państwa Członkowskie, zarówno na poziomie centralnym, jak i regionalnym oraz lokalnym, i jeśli ze względu na rozmiary lub skutki proponowanego działania możliwe jest lepsze ich osiągnięcie na poziomie Unii”.

Ta właśnie zasada została zdefiniowana już w encyklice Quadragesimo anno ogłoszonej przez Piusa XI w maju 1931 r.

Mówiąc bardziej przystępnie, zasada pomocniczości postuluje, że gmina może pomagać w rozwiązaniu tylko tych kwestii, z którymi rodzina nie daje sobie rady, zaś powiat tylko w tych sprawach, które przekraczają możliwości gminy. Zadaniem tej reguły jest ochrona praw jednostek i mniejszych społeczności przed ingerencją rządu w ich sprawy. Zasada ta jest znakomitym przykładem zastosowania myśli chrześcijańskiej do spraw społecznych. Jej wielką zaletą jest elastyczność – nie ustanawia ona konkretnej listy zadań dla poszczególnych szczebli władzy państwowej, ponieważ życie społeczne jest dynamiczne i zakres potrzeb nieustannie się zmienia.

Niestety, praktyka UE przeczy szczytnym deklaracjom zawartym w Traktacie. Liczba dyrektyw i regulacji prawnych płynących z Brukseli może przyprawić o ból głowy. Biurokraci nawet roszczą sobie prawo do tego, aby określić, jakich żarówek obywatel ma używać we własnym domu. Jest rzeczą znamienną, że ulubionym mechanizmem unijnych biurokratów jest właśnie nakaz i/lub zakaz. W zakresie żarówek żaden zakaz nie jest potrzebny. Ekonomia zasadza się na założeniu, że ludzie reagują na bodźce i w przypadku zjawisk szkodliwych doskonałym bodźcem jest podatek. Po prostu należy oszacować szkody, jakie środowisku naturalnemu przynosi używanie żarówek i nałożyć na ten towar akcyzę równą temu uszczerbkowi. Dochód z tego podatku można przekazać instytucjom zajmującym się ochroną środowiska i tym sposobem szkoda jest naprawiona. Natomiast zakaz, jak wykazuje rodzima praktyka, może być doskonale obchodzony i tym sposobem szkodliwe zjawisko dalej ma miejsce, a poszkodowani nie otrzymują żadnej rekompensaty.

Sprawa żarówek jest przykładem jaskrawym, ale w istocie jest drobnostką. Kwestią bez porównania większej wagi są ostatnio uchwalone pakty, z Paktem Fiskalnym na czele. Podpisując Pakt Fiskalny, Polska zrzekła się części swej suwerenności. Pakt ten nakłada na sygnatariuszy obowiązek zgłaszania UE projektów „wszelkich zasadniczych reform polityki gospodarczej”, a projekty te będą „omawiane ex ante i w stosownych przypadkach koordynowane”. Komisja Europejska chce mieć wgląd nawet w najdrobniejsze szczegóły. Sygnatariusze paktu zobowiązują się do informowania jej o harmonogramie emisji swego długu publicznego. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tego typu ingerencji w politykę gospodarczą państw członkowskich – zasada pomocniczości jest tu jawnie naruszana.

Nie inaczej mają się sprawy w innych zakresach. Fundusze unijne nie są wydawane nie tylko na projekty, z którymi nie mogą sobie poszczególni członkowie poradzić, ale także na przedsięwzięcia podejmowane na poziomie gmin czy nawet poszczególnych ludzi. Oczywiście, obywatele są szczęśliwi, gdy dostaną dotacje z Brukseli, jednak tylko niektórzy zdają sobie sprawę z ogromu kosztów tej działalności. Liczba urzędników koniecznych do oceny wniosków i nadzorowania wydatków powoduje przerosty biurokratyczne, a zbędni pracownicy są opłacani z naszych podatków.

Zatem może jednak mają rację ci, którzy twierdzą, że Europa nie jest osadzona na chrześcijańskim fundamencie. Praktyka jawnie dowodzi, że umieszczona w Traktacie o UE zasada pomocniczości nie ma nic wspólnego z tą samą zasadą, która od czasów Piusa XI stanowi jeden z kluczowych punktów społecznej nauki Kościoła. Odejście od chrześcijańskich pryncypiów moralnych ma swój wymiar gospodarczy – pijak czy rozpustnik nie jest ani dobrym pracownikiem, ani dobrym dyrektorem. Podobnie odejście od zasady pomocniczości niesie z sobą wymierne koszty ekonomiczne – pieniądze są wydawane nie dlatego, że występuje jakaś potrzeba, ale aby zwiększyć popularność Unii wśród obywateli. Jednak kiedyś nieefektywność związana z przejmowaniem kontroli nad sprawami gospodarczymi przez Brukselę spowoduje negatywną reakcję wśród narodów Europy, a wtedy UE stanie przed wyzwaniem, którego nie załatwi żadne doraźne rzucanie ochłapów w postaci takich czy innych funduszów.

Kazimierz Dadak
Autor jest profesorem Hollins University w stanie Wirginia, USA
Idziemy nr 46 (427), 17 listopada 2013 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter