Ochrona życia to nie jest sprawa PiS-u czy Kościoła – które zresztą z kontrowersyjnym projektem ustawy Ordo Iuris nie mają nic wspólnego. To sprawa zwykłej przyzwoitości. Logiki. Prawa.
fot. Wojciech Łączyński, Michał Ziółkowski, arch. Małgorzaty BalO wypowiedź na temat uszczelnienia czy zliberalizowania istniejącego prawa dotyczącego aborcji oraz dyskusji publicznej, jaka się w związku z tym wywiązała, poprosiliśmy: posłankę PO, konstytucjonalistę, który nie jest zwolennikiem obecnego obozu władzy, oraz mamę dorosłej niepełnosprawnej kobiety z sukcesami na koncie.
Joanna Fabisiak
– posłanka III, V, VI, VII i VIII kadencji, od 2005 r. w Sejmie z ramienia Platformy Obywatelskiej
Czy w sprawie ochrony życia możliwa jest zgoda ponad partyjnymi podziałami?
Od 15 lat jestem posłanką, głosowałam niejedną ustawę „aborcyjną” i zawsze stałam na stanowisku, że przepisy trzeba zaostrzyć. Ale obecne zaostrzenie uważam za zbyt brutalne. Także obecny tzw. kompromis w sprawie ustawowej ochrony dziecka poczętego mnie osobiście nie zadowala. Ma jednak tę zaletę, że zapewnia pewien społeczny spokój i równowagę.
Lepszy kompromis niż ten, który mamy, można by osiągnąć pod warunkiem, że wcześniej zatroszczymy się o kobiety w ciąży będące w trudnych sytuacjach. Czy to jest problem gwałtu, czy dziecka nieplanowanego, niechcianego, czy dziecka nieuleczanie chorego – kobieta zawsze z tym pozostaje sama. Nie wie, co ze sobą zrobić, nie ma wsparcia. To jest największy problem. I jestem przekonana, że żadna kobieta nie chce dokonać aborcji. To zawsze jest dla niej dramat, akt desperacji. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ od lat takimi kobietami się opiekuję.
Jeśli będziemy głosić, że jedynie kobieta jest ważna,
że to ona ma prawa, a nie jej dziecko –
kompromis będzie nie do osiągniecia
W tym kontekście deklaracje premier Beaty Szydło, by powstał program otoczenia troskliwą opieką psychologiczną, merytoryczną, ale także ekonomiczną tych matek, które zdecydują się donosić dziecko w trudnych dla nich sytuacjach, są dla mnie bardzo ważne. I to był powód, dla którego nie zagłosowałam przeciw nowelizacji według propozycji komitetu „Stop aborcji”, ale wstrzymałam się od głosu. Czekam na ten pakiet pomocowy i mam nadzieję, że nie są to tylko słowa.
O kompromis całkowicie ponadpartyjny w sprawie aborcji, nawet po spełnieniu obietnic premier Szydło, będzie niesłychanie trudno. Poszczególne partie różni to, kto jest najważniejszy: matka czy dziecko. Jeśli się przyjmie optykę, że najważniejsze jest dziecko, będzie się szukało kompromisu. Jeśli będziemy głosić, że jedynie kobieta jest ważna, że to ona ma prawa, a nie jej dziecko – kompromis będzie praktycznie nie do osiągniecia. Mogę tylko przypominać swoim kolegom i koleżankom posłom, że każda cywilizacja humanitarna koncentruje się na najsłabszym. A najsłabsze jest dziecko.
Co do ostatnich prób nowelizacji tzw. ustawy antyaborcyjnej, to oczywiście projekt liberalizacji uważam za zbrodniczy i słusznie został odrzucony. Natomiast nigdy się nie zgadzałam na karanie kobiet. Stąd moim zdaniem projekt „Stop aborcji” powinien był trafić pod obrady komisji sejmowej – po to, by o niej rozmawiać i ją w powyższej kwestii zmienić, a potem nad nim sensownie głosować. /opr. rm