28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Polska racja stanu

Ocena: 0
2065

Co można zrobić już dzisiaj, żeby poprawić wizerunek Polski za granicą? Możliwości jest wiele, trzeba tylko chcieć z nich korzystać.

Jeden z najbardziej wpływowych dzienników amerykańskich, „The Washington Post” (WP), zamieścił 29 listopada bardzo nieprzychylny rządowi PiS artykuł pióra J. Diehla. Wypowiedź ta nie spotkała się z żadnym odzewem ze strony polskich władz. Chodzi w szczególności o brak reakcji ambasady naszego kraju, mimo że pisanie sprostowań czy też artykułów polemicznych jest na porządku dziennym w przypadku poselstw innych krajów – wielokrotnie spotkałem się z takimi przykładami, czytając prasę anglojęzyczną.

 

Uwaga, plują

Na całym świecie milczenie jest traktowane jako przyznanie się do winy. Z tego względu sprawa zaczęła nabierać rozpędu. W tydzień później Fareed Zakaria, znany dziennikarz CNN, w prowadzonym przez siebie niedzielnym programie GPS podjął temat. Ale nie tylko on, bo 8 grudnia, jadąc samochodem, słyszałem program w radiu publicznym poświęcony sprawom międzynarodowym, w którym zatroskanie rozwojem sytuacji w Polsce wyrażała zaproszona jako ekspert Irena Grudzińska-Gross (była żona Tomasza Grossa, znanego ze szkalowania Polski – przyp. red.).

W Polsce spotyka się opinię, że jesteśmy obiektem spisków. Owszem, nie brakuje ludzi mało nam przychylnych. Konserwatywna, katolicka Polska jest solą w oku „postępowym” elitom. Niemniej błędem jest mniemanie, że wszystko zło, które nas spotyka, jest wynikiem knowań ciemnych sił. Media walczą o czytelnika i widza, poruszają sprawy przyciągające ich uwagę i jeśli jest możliwość poprawy notowań – podwyższenia „słupków” – to się robi wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Zatem jeśli ktoś nie reaguje na oszczerstwa, to dany temat eksploatuje się do maksimum. Nie należy zapominać o zasadzie: kijem tego, kto nie pilnuje swego.

Dopiero program CNN wywołał reakcję polskiego MSZ. Niestety, jej forma i treść muszą budzić wątpliwości, czy nowy rząd zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i wie, jak temu zagrożeniu zaradzić. MSZ wydało oświadczenie, w którym stwierdza, że wspomniana gazeta i sieć telewizyjna zaprezentowały „nieprawdziwy oraz jednostronny przekaz na temat sytuacji w Polsce”, wyraża nadzieję, że „w przyszłości obie redakcje będą starały się prezentować odbiorcom materiały nieodbiegające tak daleko od rzeczywistości, a także różnorodne stanowiska i bardziej zrównoważone opinie”, oraz zapewnia, że będzie domagać się od obu redakcji możliwości przedstawiania naszego stanowiska w tych sprawach. Pomijając fakt, że MSZ obwieszcza, że „będzie się starać”, a nie ustosunkowuje się do konkretnych błędów, szczególnie zawartych w publikacji „WP”, to konia z rzędem temu, kto (piszę 10 grudnia) znajdzie na stronie MSZ ten tekst w języku angielskim. W języku angielskim ministerstwo informuje o tym, że uwolniono polskich marynarzy porwanych u wybrzeży Nigerii, że polska grafika święci tryumfy w Indiach, a polscy jazzmani na Ukrainie. Ale nie o tym, że czołowy dziennik amerykański nieprawdziwie przedstawia sprawę wyboru sędziów TK oraz „śledztwa” smoleńskiego, a z ministra Macierewicza robi antysemitę!

Konserwatywna, katolicka Polska 
jest solą w oku „postępowym” elitom

Mówiąc krótko, polskiej ambasady i MSZ nie było stać na tak prosty gest, jakiego dokonał – proszę o wybaczenie braku skromności – niżej podpisany, który napisał list do redakcji „WP”, domagając się sprostowania oczywistych błędów zawartych w artykule p. Diehla. Jak do tej pory list ten nie został opublikowany – wielkie dzienniki rzadko drukują listy czytelników, ale to nie dotyczy przedstawicieli rządów. Listy od czytelników do redakcji „WP” mają limit 250 słów, więc memoriały nie wchodziły w grę.

 

Uwiąd dyplomacji

Ten stan rzeczy rodzi palące pytania, skąd ten uwiąd rodzimej dyplomacji. Czy ignorowanie zagranicznej propagandy szkodliwej dla wizerunku nie tylko obecnego rządu, ale i całego kraju i narodu jest skutkiem postrzegania polityki tylko i wyłącznie w kategoriach wojny polsko-polskiej? Czy liczy się tylko wygrana z lokalnym przeciwnikiem, a pozostałe sprawy schodzą na margines – sukces na arenie międzynarodowej jest istotny tylko o tyle, o ile jest przydatny w zmaganiach na rodzimym podwórku? Czy w MSZ działa „piąta kolumna”, która blokuje działania mające na celu obronę naszego interesu narodowego? Czy też chodzi po prostu o zwykłe niechlujstwo? Dodajmy, że w zakresie polityki zagranicznej mamy do czynienia z dwuwładzą, zajmuje się nią także Kancelaria Prezydenta. Czy tam też nikt nie czyta prasy zagranicznej? Za co ci wszyscy dobrze płatni urzędnicy biorą pieniądze?

Tworzenie korzystnego wizerunku nie było i nie jest naszą narodową specjalnością. Niemniej, bez radykalnej poprawy na tym odcinku rząd PiS spotka klęska. Zagraniczni politycy są czuli na opinię publiczną, szczególnie wyrażaną przez czołowe media, i jeśli sprawy będą się dalej toczyć tym torem, to PiS będzie mieć coraz bardziej „pod górkę”.

Polacy mieszkający za granicą w zdecydowanej większości popierają PiS, ale ten korzystny układ może ulec zmianie, jeśli także w przyszłości rząd będzie wykazywać się niedostatecznym zrozumieniem wagi public relations. Pozycja Polonii i Polaków żyjących na emigracji nie należy do najmocniejszych, do niedawna w USA „polish jokes” były na porządku dziennym. Dlaczego zatem emigranci i ich potomstwo mieliby się identyfikować z krajem rządzonym przez „antysemitów”, na każdym kroku „łamiących” dobre obyczaje i prawo?

Tworzenie korzystnego wizerunku 
nie było i nie jest 
naszą narodową specjalnością

Inne narody dużo skuteczniej przeciwdziałają nieprzyjaznej im propagandzie. Przed laty w USA antysemityzm był powszechny, podobnie powszechne były napisy na drzwiach: „Irlandczykom i psom wstęp wzbroniony”, o opiniach na temat Włochów nawet nie wspominajmy. W drodze ciężkich zmagań te grupy etniczne zdołały przezwyciężyć nieprzychylne im stereotypy. Natomiast w przypadku Polonii proces ten był szczególnie trudny, ponieważ po II wojnie światowej znajdowaliśmy się po drugiej stronie „kurtyny” i zaliczaliśmy się do wrogiego obozu. Podziwiany w niektórych kręgach nad Wisłą senator J. McCarthy miał wielkie zasługi w zwalczaniu wszystkiego, co z daleka pachniało komunizmem, zapominamy jednak, że Polska była zakwalifikowana właśnie do tej kategorii krajów. Do dziś spotyka się tu określenie: „Polska – były kraj komunistyczny”. Stąd też Polska i Polacy służą jako wygodni chłopcy do bicia. Mamy wielkie zaległości w budowaniu korzystnego wizerunku i najwyższy czas zabrać się do tego dzieła.

 

Siła emigracji

Pierwszym krokiem musi być profesjonalizacja rodzimej dyplomacji. Fakt, że ambasada nie poczuwa się do obowiązku obrony dobrego imienia kraju i urzędujących ministrów, woła o pomstę do nieba i sygnalizuje potrzebę niezwłocznego podjęcia stosownych kroków personalnych. Pytanie, czy wymiana kadr będzie odbywać się w kategoriach my – oni, czy też będą brane pod uwagę kryteria fachowości. Można się obawiać, że „ławka rezerwowych” jest krótka i trzeba będzie się uciekać do nietypowych środków. Ponownie: czy będzie się to odbywać na zasadzie „mierny, ale wierny”, czy też na przykład sięgnie się po osoby wychowane na emigracji? W USA jest sporo młodych ludzi władających językiem polskim i jednocześnie doskonale wykształconych i znających miejscową kulturę i politykę. Trzeba tylko do Polonii wyciągnąć rękę.

Miejmy nadzieję, że będzie to robione skutecznie. Na stronie internetowej MSZ czytam, że rząd wydał 200 milionów złotych na programy mające na celu nawiązywanie kontaktów z Polonią. Jako żywo nie spotkałem się z jakimkolwiek wynikiem tych wysiłków rządu PO-PSL ani nie spotkałem osoby mającej jakąkolwiek wiedzę na ten temat. Biorąc pod uwagę, że termin nadsyłania propozycji na kolejne programy tego typu na lata 2015-2020 właśnie upłynął, można się obawiać, że sytuacja się nie zmieni. Szkoda.

Inną możliwością jest zatrudnienie specjalistycznych firm zajmujących się tworzeniem korzystnego wizerunku. Mam na myśli firmy amerykańskie i choć nie są to usługi tanie, warto na nie wydawać pieniądze, póki samemu nie nabierze się większego doświadczenia. Programem obliczonym na długą metę jest utworzenie uniwersytetu wzorowanego na uczelniach amerykańskich. Stan polskiego szkolnictwa wyższego nie jest zadowalający i uniwersytet ten mógłby odegrać wielką rolę w procesie doganiania światowej czołówki. A zaległości są pokaźne.

Długofalowym celem tych działań winno być dopomożenie w utworzeniu propolskiego lobby. Dawno temu w dużym stopniu taką rolę odgrywał Kongres Polonii Amerykańskiej. Dziś na tym obszarze panuje pustka. Dopiero 9 grudnia Kongres ustami swej wiceprezes wydał oświadczenie potępiające wspomniany artykuł i program TV, ale do tej pory nie ukazało się ono na jego stronie internetowej. Polskie władze nie mogą stworzyć takiego lobby, ale mogą mieć ogromny pośredni wpływ na taki rozwój spraw. Fakt, że rząd nie reaguje na ataki w rodzaju artykułu w „WP”, w żadnym przypadku nie stanowi pozytywnego wkładu w ten proces. Miejmy nadzieję, że sprawy żwawo ruszą z miejsca, gdy rząd okrzepnie.

Kazimierz Dadak
Autor jest profesorem Hollins University w stanie Wirgnia
fot. PAP/Jacek Turczyk

Idziemy nr 51-52 (534), 20-27 grudnia 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter