W tym kontekście klasyczna starożytność łączy tu siłę fizyczną i przejrzystość wewnętrzną. W kulturze grecko-rzymskiej cnota stała się nawet boginią i została zaliczona do panteonu bóstw. Nic dziwnego, skoro etymologia słowa cnota (łac. virtu) prowadzi do wyrazów: wojownik (vir), siła (vis) i wartość (virtus). A zatem splatają się w niej osobiste postępowanie, doskonałość moralna z prezencją zewnętrzną.
Dla Arystotelesa, greckiego filozofa (384-322 przed Chr.), cnota jest synonimem znakomitości. Stąd cnoty są skłonnościami, które należy rozwijać, aby stały się jasnymi drogowskazami w działaniach podmiotu moralnego, jakim jest człowiek. Są stałymi dyspozycjami do dokonywania mądrych wyborów i wzięcia odpowiedzialności za własne czyny. To od Arystotelesa pochodzi sentencja: „Dobrymi jesteśmy w jeden tylko sposób, złymi na liczne i różne sposoby”.
Natomiast wybitny, średniowieczny filozof i teolog św. Tomasz z Akwinu (1224-1274) uczy, że w cnocie chodzi o stałość w odpowiedzialnym korzystaniu przez człowieka z wolności, kierującej się ku prawdziwym wartościom. Cnota oznacza więc konsekwentne przylgnięcie do dobra, prawdy i piękna sprawiedliwości. A samo „ćwiczenie się w cnocie” jest szkoleniem duszy w codziennym wybieraniu dobra. I św. Tomasz podał definicję: „Cnota to dobra cecha umysłu, dzięki której żyjemy w sposób prawy, i którą nikt nie może posłużyć się do czynienia zła”.
Tak rozumiane cnoty powinny przenikać całego człowieka; kierować nim, przemieniając umysł i wolę, a także świat zmysłów i uczuć. Koniecznym podmiotem dla ich zaistnienia i działania jest więc człowiek. A ujawniają się one dzięki naszym słowom, decyzjom, uczynkom i międzyludzkim relacjom.
ks. Jan Sawicki |