Po drobnej buzi pogrążonego we śnie noworodka przebiegają zagadkowe grymasy. Najbardziej przypominają uśmiechy, ale przecież takie małe jeszcze nie potrafi się uśmiechać.
fot. Foter.com / CC0Jakkolwiek zatem uroczo wygląda jego mimika, łatwo poznać, że pojawia się niechcący. W bardzo mądrych książkach o rozwoju dzieci można nawet wyczytać, że przyczyną owych mimowolnych i nieświadomych skurczów mięśni twarzy są gazy przesuwające się w jelitach. Prawdę powiedziawszy, bardziej uśmiecha mi się interpretacja babci Nadzi, która widząc rozpromieniającego się przez sen bobasa, konstatowała: – Śnią mu się aniołki!
Anioły też się uśmiechają. Widać to na obrazach dawnych mistrzów i na współczesnych słodkich świętych obrazkach. Anielskie uśmiechy zwykło się przyjmować za odbicie dobroci, łagodności, cierpliwości, wewnętrznej harmonii. Można się w nich również dopatrzeć znaku radości i szczęścia, których źródłem są sprawy dla nas niepojęte, nie z tego świata. Te uśmiechy biorą się obcowania z Tajemnicą. Ale jakoś nie kojarzę anielskiego uśmiechu, który mówiłby mnie, zwykłemu śmiertelnikowi: „Hej, jak się cieszę, że cię widzę! Dobrze, że jesteś!”.
Posłańcem takich uśmiechów jest zupełnie kto inny. Kolejne z moich dzieci mi to powoli uświadamiały. Po pięciokroć, żebym dobrze zapamiętała. Bo na ogół, mając krótki czy okazjonalny kontakt z niemowlętami, nie pamiętamy, a może nawet czasem nie wiemy, że uśmiech to pierwsza umiejętność – poza, rzecz jasna, ssaniem – jaką opanowuje w swoim życiu człowiek! Wydaje mi się to rzeczą tak niezwykłą, jak nagłe pojawienie się anioła w kuchni. Więc szybuję w siódme niebo, ilekroć moje maleństwo zwraca ku mnie oczy, a na jego twarzy rozkwita przeznaczony dla mnie najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech – najbardziej ludzka rzecz pod słońcem.
***
Felietony publikowane w cyklu "Obrazki na Boże Narodzenie" znajdziesz pod hashtagiem "Obrazki na Boże Narodzenie" i na stronie głównej w sekcji "Rodzina i życie".