– Radzymin, później Ossów… Podczas uroczystości mieliśmy trochę ponad godzinę na pokonanie drogi konno – wspomina Michalik.
Ułani na koniach od razu zachwycili uczestników uroczystości. Spotkali się z fantastycznym przyjęciem; wtedy wśród witających byli jeszcze uczestnicy wojny z bolszewikami.
Od tamtego czasu Michalik ze swoją ekipą co roku bierze udział w inscenizacji na 15 sierpnia jako obsada kawaleryjska. Na „koncie” ma też występy w filmach. Zaczęło się już w 1987 r. – od udziału w serialu „Napoleon w Europie”. – Później m.in. „Ogniem i mieczem”, „Niewypowiedziana wojna”, „Wrota Europy”, „Piłsudski”, „Quo vadis”. W ubiegłym roku moje konie zagrały też w serialu „1920. Wojna i miłość”; to, w mojej ocenie, lepsza, bardziej autentyczna produkcja od fabularnego filmu Hoffmana. To, co bolszewicy wyprawiali, jak tu wchodzili… Całe ich okrucieństwo w tym filmie jest pokazane. Choć serial ma też swoje wady: Marszałka nikt nie zagra tak, jak grał śp. Janusz Zakrzeński. – mówi.
Były też leśne patrole konne. W latach 90. Michalik wraz z grupą innych koniarzy pilnował porządku ekologicznego w okolicy. Ale, mimo różnej działalności, przede wszystkim Ossów przez cały czas był i jest „oczkiem w głowie” rycerza z Kobyłki.
– Radzymin – tłumaczy – był znany z 1920 r., ale Ossów, miejscowość, w której naprawdę zaczęła się zwycięska Bitwa Warszawska, przełom w nawale bolszewickiej, był jakby pomijany, choć nie można zapominać, że pamięć o nim pielęgnował przez dziesięciolecia śp. Ks. Wacław Karłowicz [powstaniec warszawski, legendarny proboszcz parafii św. Wacława na Gocławku], a także śp. ks. Jan Sikora i śp. ks. Kazimierz Konowrocki.
Zaczęli od zawodów Militari o szablę starosty w 1999 r. Wielkie serce i zrozumienie dla inicjatywy okazał ówczesny starosta Konrad Rytel. Z pomocą zawsze przychodzili też duchowni. Rok później zorganizowano I Mistrzostwa Polski Formacji Kawaleryjskich. Mijały kolejne lata, ale to ciągle było mało. – Marzyłem – przyznaje Michalik – by ściągnąć do Ossowa 10 tysięcy ludzi.
Marzenie zaczęło się spełniać wraz ze zorganizowaniem przez Andrzeja Michalika i Jacka Krzemińskiego rekonstrukcja bitwy. I tak, od 85. rocznicy Cudu, publiczności wciąż tylko przybywa.
Co do samej rekonstrukcji ze słynną ułańską szarżą, Michalik przyznaje, że nie miała ona miejsca właśnie w tym miejscu, w którym odbyła się bitwa. Zgrupowanie i kontruderzenie kawalerii ruszyło znad Wieprza. Zaznacza jednak, że rekonstrukcja według jego scenariusza to nie „ułańska fantazja”. Podczas przedstawienia miejscowości działań zawsze są odpowiednio oznaczone, a działania wojsk skonsultowane ze znawcą wojny 1920 r. historykiem i pułkownikiem w jednej osobie – Markiem Tarczyńskim.
OSSÓW 2012
Tegoroczna rekonstrukcja powierzona została innym scenarzystom.
– Widać tak musiało być, ale, choć widzę pewne mankamenty scenariusza Jarosława Stryjka, jestem dobrej myśli – mówi Michalik. – Za bardzo pomniejszono, moim zdaniem, rolę ks. Skorupki. Kapelan żołnierzy 1920 r. jest przecież postacią identyfikującą Bitwę Warszawska. To on zatrzymał cofających się piechurów 236 Pułku Piechoty Legii Akademickiej i poprowadził do zwycięskiego boju.
Podczas rekonstrukcji Michalik odpowiadać będzie za jazdę polską i za zaprzęgi. I choć formalnie odpowiada także za rekonstrukcję, boleje także nad tym, że nie miał więcej do powiedzenia, jeśli chodzi o obsadę. – Do tej pory starałem się angażować do przedstawienia okolicznych mieszkańców. Teraz rekonstrukcję zasilą Poznań i Warszawa. Ale, tak już jest: jak jest sukces, różni próbują się pod niego podłączyć. Obserwuję to już od 4 lat.
– Sam uważam się za człowieka spełnionego. Wychowuję już czwarte pokolenie młodzieży ułańskiej i kawaleryjskiej. I to jest najważniejsze – kończy, by wrócić do podków konia Priama. Bo przecież ten kawalerzysta przy koniach potrafi zrobić wszystko.
Zuzanna Smoleńska |