– Nasz naród jest spokojny… Ze spokojem czekał na Jana Pawła II i teraz ze spokojem czeka na Franciszka – powiedział tygodnikowi „Idziemy” ks. Arunas Kesislis z podwileńskiego Niemenczyna. – Było lato, teraz ludzie wracają z wakacji, to i aktywność jest większa, a w miarę zbliżania się wizyty Ojca Świętego coraz więcej piszą i mówią o tym media.
Około 90 proc. obywateli Litwy deklaruje się jako wierzący. Aż 77 proc. to katolicy, blisko 5 proc. stanowią prawosławni, a ok. 1 proc. protestanci. W tym nasz północno-wschodni sąsiad bardzo przypomina Polskę. W Wilnie czy Kownie kościoły katolickie, przeważnie zabytkowe i bardzo piękne, są miejscami, wokół których od wieków ogniskowało się życie ludności. Dziś katolicy – Litwini i Polacy – czekają na Franciszka. Poprzednio papież, pierwszy raz w historii tego kraju, gościł tu w 1993 r. Był to Jan Paweł II.
Wiary nie udało się zniszczyć
Po wrześniu 1939 r. wydawało się, że Litwa przetrwa jako niepodległy kraj, poszerzona o oddane przez Sowiety polskie Wilno. Ale w 1940 r. wkroczyła Armia Czerwona i kraj ten został przyłączony do ZSRR, a na Kościół spadły dotkliwe prześladowania. Najpierw zabroniono sakramentu chrztu, małżeństwa i pogrzebu, dopóki zainteresowani nie przedstawią wydanych przez państwo dokumentów. Na Kościół nałożono podatek w wysokości 1 proc. wartości posiadanych przez niego budynków, co było po prostu niemożliwe do spłacenia. Władze nakazały wyprowadzenie religii ze szkół, organizowano więc nauczanie na plebaniach. To było dozwolone w latach 1940-1941, ale po ponownym zajęciu Litwy przez Sowiety nauka religii została w ogóle zakazana.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 38 (676), 23 września 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 5 października 2018 r.