27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zabrał ich ogień

Ocena: 0
2424
Świadomi zbliżającego się frontu Niemcy, chcąc pozbyć się bezpośrednich świadków swych zbrodni, podpalili w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. budynki Więzienia Policyjnego na łódzkim Radogoszczu. W płomieniach oraz od kul zginęło 1500-2000 osób.
Ocalało zaledwie 25-30 więźniów. Wśród stert zwęglonych zwłok jeszcze przez miesiąc łodzianie poszukiwali ciał swych bliskich. Niewiele zwłok udało się zidentyfikować.

W więzieniu, powstałym 1 lipca 1940 r. w fabryce włókienniczej S. Abbego u zbiegu dzisiejszych ulic Zgierskiej i Sowińskiego – po przeniesieniu z poprzedniej siedziby w zakładzie produkcyjnym tej samej branży M. Glazera – początkowo funkcjonowały jednocześnie dwa obozy: przesiedleńczy i tymczasowy.

Rozszerzone Więzienie Policyjne na Radogoszczu (od sierpnia 1943 r., po połączeniu z obozem pracy na Sikawie, do zakończenia wojny noszące nazwę Erweitertes Polizeigefängnis und Arbeitserziehungslager) przeznaczone było wyłącznie dla mężczyzn. Osadzano w nim oskarżonych o „przestępstwa przeciwko interesom Trzeciej Rzeszy” (potajemny ubój i szmuglowanie żywności, nielegalne przekraczanie granicy pomiędzy Generalnym Gubernatorstwem i Rzeszą, ucieczki z robót przymusowych w Niemczech), a także osoby zatrzymane w łapankach ulicznych, przedstawicieli polskiej inteligencji, obywateli polskich pochodzenia niemieckiego, którzy odmawiali podpisania volkslisty, oraz więźniów politycznych. Grupowano ich tu jedynie czasowo, na okres do dwóch–trzech miesięcy, w oczekiwaniu na procesy sądowe oraz w celu późniejszej wysyłki do innych więzień, obozów pracy przymusowej lub obozów koncentracyjnych. W Radogoszczu jednorazowo przebywało od 500 do 1000 więźniów. W halach pofabrycznych zapewniano im nocleg na słomie i rację chleba oraz zupę z brukwi.

Z braku pełnej dokumentacji szacuje się, że przez więzienie radogoskie przeszło około 40 tys. ludzi (udało się ustalić około 10 tys. nazwisk), spośród których około 2 tys. zginęło na skutek sadystycznych metod wachmanów, stosowanych m.in. podczas apeli, a także z powodu głodu, chorób i tragicznych warunków bytowych. Stąd wywożono ludzi na masowe egzekucje w rejonie Łodzi, m.in. w lasach lućmierskim, łagiewnickim i chełmskim, oraz do Zgierza, gdzie 20 marca 1942 r. odbyła się największa publiczna egzekucja na terenie tzw. Warthegau, Kraju Warty.

W związku z przesuwaniem się frontu po ruszeniu ofensywy znad Wisły w styczniu 1945 r. Niemcy przetransportowali do Radogoszcza więźniów z terenów zajmowanych przez Armię Czerwoną, co doprowadziło do wyjątkowego zagęszczenia wśród osadzonych. Ich liczba wzrosła do około 2 tys.

W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. hitlerowcy rozpoczęli wewnątrz budynku mordowanie więźniów, strzelając do nich, natomiast chorych dobijając bagnetami. Gdy napotkali czynny opór, nad ranem podpalili główną część kompleksu radogoskich zabudowań. Z daleka widać było płomienie i unoszący się gryzący dym. Mieszkańcy okolicznych domów słyszeli śpiew – m.in. „Boże, coś Polskę” – i modlitwy przerażonych ludzi. Do więźniów, którzy próbowali się ratować, wyskakując przez okna, strzelano bądź dobijano ich na dziedzińcu. Przez cały kolejny dzień wachmani Radogoszcza polowali na pozostałych przy życiu. Kilku ocalało, ukrywając się w rezerwuarze z wodą na ostatnim półpiętrze klatki schodowej, inni uniknęli śmierci schowani w kuchni pod ziemniakami i kapustą. Teresa Jankowska-Nawrocka, wtedy trzynastoletnia dziewczynka, wspomina niezwykłą w owym czasie postawę wachmana Waldemara Norkwesta. Był jednym z żandarmów, którym kazano uczestniczyć w mordowaniu więźniów radogoskiego „obozu”. Norkwest, mieszkający w parterowym domku przy Almweg Straße (dawnej ul. Zielonej), naprzeciwko domu zamieszkałego m.in. przez państwa Jankowskich, położył się wraz z żoną w łóżku w ich sypialni i wyciągnął zawleczkę umieszczonego pomiędzy nimi granatu. Zapewne nie mógł pogodzić wykonania tego rozkazu z głosem swego sumienia, a jednocześnie nie chciał narażać żony na prześladowania. Jak mówili ludzie gromadzący się potem pod ich oknem – być może na podstawie wcześniejszej rozmowy z owym żandarmem lub pozostawionego przez niego listu – wolał śmierć od udziału w haniebnej zbrodni. Jego rodzina od lat związana była z Łodzią i przyjaźniła się z wieloma Polakami.

Przed południem 19 stycznia 1945 r., tuż po ucieczce hitlerowców, grupka okolicznych mieszkańców wyważyła „obozową” bramę i weszła na teren nadal tlącego się więzienia, poszukując żywych jeszcze ludzi. Przeżyło ich kilku (oficjalnie podaje się liczbę od 20 do 30). Jednym z nich, jak wspominał uczestniczący w akcji ratowniczej Kazimierz Jankowski, był owinięty w koce mężczyzna znaleziony w metalowym rezerwuarze z wodą. Na sankach przewieźli go do domu Szulców – znajomych Kazimierza Jankowskiego – Polaków zamieszkałych w sąsiedztwie „obozu”.

Cały dziedziniec więzienia, klatki schodowe i sale usłane były stertami zwęglonych i na wpół spalonych trupów.

Pogrzeb ofiar Radogoszcza odbył się 28 lutego 1945 r. na pobliskim cmentarzu świętego Rocha.

Dla uczczenia pamięci ofiar masakry odsłonięto w 1961 r. Pomnik-Mauzoleum oraz Iglicę Radogoską. Na sarkofagu umieszczony został napis: „Tu spoczywamy zamordowani w przeddzień wolności. Imiona i ciała zabrał nam ogień, żyjemy tylko w waszej pamięci. Niech śmierć tak nieludzka nie powtórzy się więcej”.

Paweł M. Nawrocki
Idziemy nr 2 (485), 11 stycznia 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter