Zza bliskiej zachodniej granicy dotarłby Mikołaj niemiecki – ten miałby mnóstwo informacji na temat budowania silnych i mocnych drużyn piłkarskich. Niemcy potrafią to robić doskonale. Poradzili sobie z wielkim kryzysem, z kolan podniosły się nawet drużyny zagrożone upadłością (jak Borussia Dortmund) i mają fantastycznie zorganizowaną ligę, w której nie ma miejsca na fuszerkę ani na życie na kredyt. Ech, gdyby tak u nas wprowadzić choć małą cząstkę tego porządku… Przydałaby się nam także wizyta Mikołaja z Wysp Brytyjskich. On dałby nam cenne rady dotyczące tego, jak radzić sobie z chuliganami. Rady poparte przykładami z Anglii. Oczywiście, nie jestem naiwny i wiem, że także tam kibice potrafią być niebezpieczni i groźni. Jeśli jednak rozrabiają, to poza stadionami. Na tych jest bezpiecznie. I nikt nie boi się zabrać na mecz żony czy dziecka. Tak działa przede wszystkim nieuchronność kary, czyli coś, co w Polsce jest czystą fikcją.
Wprawdzie Laponia to ojczyzna Mikołajów, ale nieco przekornie mam nadzieję, że akurat z Finlandii żaden pan w czerwonym kubraku do nas nie dotrze. Bo mógłby niestety pokazać nam, jak można zniszczyć wielką potęgę. Taką, w skokach narciarskich, przez lata byli Finowie. Ten sezon jest kolejnym z rzędu, gdy skoczkowie z tego kraju są poza czołówką. To jeszcze niedawno wydawało się mrzonką, ale dziś to Finowie mogą zazdrościć Polakom grupy utalentowanych zawodników. Niech więc fiński Mikołaj do nas nie zagląda – za to Szanownym Czytelnikom życzę spełnienia marzeń i znalezienia pod choinką wymarzonych prezentów!
Mariusz Jankowski |