Choć jest drugim po chrzcie sakramentem inicjacji chrześcijańskiej, bierzmowaniu zwykle nie towarzyszą już ani gorączkowe przygotowania, ani uroczyste świętowanie. Co zrobić, żeby bierzmowaniu przywrócić właściwe znaczenie?
– Na pytanie, dlaczego przystępują do bierzmowania, kandydaci odpowiadają różnie: „bo koledzy też przystępują”, „bo mi się to kiedyś do ślubu przyda”. Ale zdarzają się też odpowiedzi: „bo tu się czegoś nauczę”, „bo chrzest i Pierwsza Komunia Święta były w dzieciństwie, a teraz chcę świadomie stanąć przed Bogiem i trwać w wierze” – mówi Maria Górczyńska, która w parafii św. Kazimierza w Pruszkowie do bierzmowania przygotowuje dziesięciu chłopców.
BEZ ZALICZEŃ
Na pierwszym spotkaniu pani Maria wywołała dyskusję wokół pytania „po co to wszystko”. – Tłumaczyłam chłopcom, że to czas dla nich i co z niego wyniosą, to kiedyś w życiu – jeśli nie teraz – zaowocuje, i by nie odbierali sobie tej możliwości. Na nastolatków działa też słowo „wyzwanie” – przyznaje animatorka.
Maria Górczyńska dociera do młodzieży przez uśmiech i humor, a jako atrakcyjna kobieta obala mit nudnego chrześcijaństwa. – Każde spotkanie zaczynam od pytania o dobrą rzecz, która im się ostatnio wydarzyła, by pobudzić ich do poczucia wdzięczności. Pytam też, w czym są dobrzy, i uświadamiam, że ich talenty świadczą o wielkości Boga. Wiedzą już, że wierzący to nie ofiara, ale osoba waleczna, podejmująca pracę nad sobą. Przede wszystkim staram się dawać nastolatkom dobry przykład i dzielić się z nimi entuzjazmem wiary, to bardzo przyciąga – mówi.
Świeccy animatorzy coraz częściej towarzyszą duchownym w przygotowywaniu młodych do sakramentu bierzmowania. Ks. Mariusz Zieliński z warszawskiej parafii Nawrócenia św. Pawła – za synodem – wyznacza sobie trzy cele tej pracy: zrobić wszystko, by umożliwić młodym spotkanie z Panem Jezusem; próbować otworzyć ich serca na współpracę z Duchem Świętym; w Jego stronę pokierować celebracje modlitewne, które mają doprowadzić do wyznania wiary. Dzieli grupy na mniejsze, dawno też zrezygnował z indeksów. – Nie chcę, by nabożeństwa były „zaliczane”. Jedyna rzecz, którą sprawdzam, to regularna spowiedź, by młodzi nie trwali w grzechu, ale w stanie łaski uświęcającej, i by do spowiedzi bezpośrednio przed bierzmowaniem przystępowali bez strachu – tłumaczy. – Będę też zachęcać parafian do otoczenia modlitwą konkretnego kandydata do bierzmowania – to podkreśli odpowiedzialność wspólnoty za każdego jej członka.
Siostra Otylia Pierożek, która uczestniczy w przygotowaniach kandydatów do bierzmowania w parafii Wniebowzięcia NMP w Warszawie-Zerzniu, ma cały magazyn pomocy dydaktycznych. – Kopię Całunu Turyńskiego naturalnych rozmiarów, koronę cierniową z krzewu przywiezionego z Ziemi Świętej, imitację gwoździa z krzyża świętego – wymienia siostra. – Młodym pomaga to w uzmysłowieniu sobie historii zbawienia. W celu powtarzania, utrwalania czy sprawdzenia wiedzy korzystamy z gier planszowych.
RITY I KRZYSZTOFY
W niektórych warszawskich parafiach małżeństwa ze wspólnot neokatechumenalnych co piątek spotykają się z grupą ośmiorga do dziesięciorga kandydatów do bierzmowania. – Na czterech spotkaniach omawiany jest jeden temat, np. przykazanie. Trzecie spotkanie to liturgia słowa, podczas której możliwa jest spowiedź przed kapłanem, a na czwartym robimy uroczystą kolację w domu danego małżeństwa – mówi pan Wojciech. – Pracujemy w ten sposób około dwóch lat, przygotowując młodych do bierzmowania, a po nim spotkania kontynuujemy.
Według pana Wojciecha najważniejsze w formacji przed bierzmowaniem jest nawiązanie relacji z Bogiem. – Odbywa się to na drodze czytania Pisma Świętego, modlitwy i sakramentów; zwłaszcza sakrament pokuty i pojednania doprowadzić może do zerwania z grzechem i nawrócenia, a w konsekwencji do przemiany – mówi. – Gadaniem przekazać można co najwyżej wiedzę, a wiarę młodzi znajdą tam, gdzie czują się akceptowani i gdzie mogą mówić szczerze. Nam mówią o bardzo trudnych sprawach, bo wiedzą, że nie wyjdzie to poza cztery ściany. Dalej ważne jest, by tej relacji z Bogiem doświadczyć we wspólnocie.