Przed taką postawą chce nas ostrzec Bóg w Słowie, które dzisiaj do nas kieruje. Jesteśmy jego dziećmi, każdy z osobna. Każdego zna po imieniu, zna nasze codzienne kroki. Także dlatego każdego dnia „śle swe polecenia na krańce ziemi i szybko mknie Jego słowo”. Tym Słowem jest sam Jezus Chrystus, który przemawia do ludzi w sposób ostateczny. Przynosi nam zaproszenie, „abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”. Zadaniem Kościoła jest więc głosić Dobrą Nowinę, by jak najwięcej ludzi można było przyprowadzić do dobrodziejstw, które szykuje na nas Bóg.
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o ważnym warunku, który musimy wypełnić, by znaleźć się pod wpływem Bożej Mądrości, o której wspomina Syracydes. Ważne jest w podejmowaniu życiowych decyzji, by zawsze znaleźć się w blasku światłości, która promienieje od nowo narodzonego Jezusa. To znaczy, za przykładem Jana Chrzciciela, by jasno określić, co jest dla mnie w życiu drogowskazem, drogą, po której kroczę. W ciemności łatwo zgubić się na ścieżce, potrzeba światła. Jest nim Jezus Chrystus, który narodził się w ludzkim ciele po to, by „oświecić każdego człowieka”. Tą światłością jest mądrość, z jaką On głosi przykazanie miłości, którą potwierdzi męką na krzyżu.
Kilkakrotnie miałem możliwość znaleźć się w bezpośredniej bliskości św. Jana Pawła II. Zawsze miałem wrażenie, że ten człowiek świeci jakimś blaskiem. Po jego śmierci przeczytałem gdzieś podobne świadectwo. To częste przebywanie na adoracji, przed Najświętszym Sakramentem sprawiało, że był wręcz fizycznie przeniknięty tą ewangeliczną światłością. Ważne więc, byśmy też odkryli, że żyjąc w Bożej obecności, w ciągłej walce o łaskę uświęcającą, o częstą spowiedź, możemy być w pełni dziećmi Bożymi i świecić przykładem dla innych. Odejście od Bożych przykazań kończy się utratą wewnętrznego światła.
ks. Bartosz Szoplik |