28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wykorzystana szansa

Ocena: 4.7
593

Czy podczas pospiesznej wizyty po kolędzie może dojść do ważnego spotkania? Czy z kilkuminutowej wymiany zdań ma szansę zrodzić się jakieś dobro? Życie pokazuje, że tak!

fot. xhz

Dominikanin o. Tomasz Nowak opowiedział w jednej ze swych konferencji o kobiecie, która podeszła do niego po Mszy i ze łzami wyznała, że od miesięcy nie może pogodzić się ze śmiercią męża, ale na kazaniu, które przed chwilą usłyszała i które trafiło prosto do jej obolałego serca, padły wskazówki potrzebne właśnie jej do tego, by mogła normalnie funkcjonować. Co to miało wspólnego z wizytą duszpasterską? Ano to, że kilka dni wcześniej o. Tomasz, chodząc po kolędzie, zauważył, jak ta kobieta mocuje się z kratą na klatce schodowej. Podszedł, by pomóc jej naprawić zamek. Po wszystkim parafianka zaprosiła go do mieszkania i pijąc z nim herbatę, powiedziała: „Jak ojciec tak dobrze kraty naprawia, to ja może przyjdę do kościoła posłuchać ojca kazania”…

 


MIŁOSIERDZIE NIEJEDNO MA IMIĘ

Kiedy Aleksandra i Piotr Kowalewscy dziesięć lat temu zamieszkali w bloku na warszawskiej Woli, nie byli zaangażowanymi katolikami. Mimo że na niedzielną Mszę chodzili sporadycznie, zależało im na tym, żeby ktoś pobłogosławił lokum, do którego właśnie się sprowadzili. Z prośbą o kolędę zwrócili się do ks. prałata Krzysztofa Stosura, proboszcza ich parafii Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny przy ul. Żytniej. Urzekła ich życzliwość, z jaką zostali przez duchownego przyjęci. Nie zmalała ona ani trochę, gdy się dowiedział, że mieszkają razem bez ślubu. Obawiali się słów potępienia, ale ich nie usłyszeli. „Pewnie potrzebujecie ode mnie jakiegoś papierka albo pieczątki” – zapytał w końcu. „Jesteśmy tu nowi, chcemy się tylko przywitać i poprosić o błogosławieństwo” – odpowiedzieli, wyjaśniając też, że ich mieszkania jeszcze nikt nie święcił. – Proboszcz, zamiast grozić nam palcem, ucieszył się, że planujemy wziąć ślub i uporządkować naszą sytuację – wspomina Aleksandra. I dodaje: – Jego otwartość sprawiła, że w nowej parafii szybko poczuliśmy się u siebie.

Proboszcz wspierał ich w przedślubnych staraniach, jak tylko mógł. Modlił się za nich, umożliwiał spowiedź, a nawet… zorganizował kurs tańca, do nauki udostępniając im jedną z parafialnych sal. – Drugiej takiej kolędy nie mieliśmy już nigdy – mówi Aleksandra. – Każdego roku przyjmujemy księży z wizytą duszpasterską, ale żadna nie zmieniła naszego życia tak bardzo, jak tamta. Dzięki ks. Krzysztofowi postanowiliśmy zawalczyć o czystość przed ślubem. Urzeczony miłosierną postawą kapłana mąż przełamał niechęć do księży i zaczął regularnie chodzić do kościoła i przyjmować sakramenty. Chociaż już od lat mieszkamy w Starej Miłośnie, nadal utrzymujemy kontakt z byłą parafią. Ochrzciliśmy tam nawet nasze córki. Jednej daliśmy na imię Helena – po św. Faustynie, patronce wolskiego kościoła. I właśnie na Żytniej planujemy świętować w tym roku dziesięciolecie naszego małżeństwa.

 


(NIE)PRZYPADKOWE SPOTKANIA

Kilka lat temu do drzwi Joanny i Roberta Michalaków z parafii św. Włodzimierza na warszawskim Targówku zapukał ks. Robert Wielądek. Nic nie zapowiadało, że ta wizyta cokolwiek wniesie w ich życie. Rozmowa toczyła się zwykłym torem. Od słowa do słowa młodzi rodzice wyznali, że odeszli właśnie z neokatechumenatu i rozglądają się za inną formacją. Okazało się, że goszczący u nich kapłan założył właśnie wspólnotę dla małżeństw i szuka nowych członków grupy. Zaprosił też Asię i Roberta. Mimo oporów dali się przekonać. – Chyba nam się spodobało, bo jesteśmy tu już dziesiąty rok – śmieje się Robert. I na razie nie zamierzają rezygnować. Formacja mobilizuje ich do intensywnej pracy nad małżeństwem. To dzięki niej zrozumieli, że ich relacja – ze sobą nawzajem i z Bogiem – jest priorytetem i fundamentem rodziny. A zaczęło się od… kolędy.

Podobnie zresztą jak duchowa przygoda Kamila Frontczaka, który siedem lat temu, po wizycie duszpasterskiej ks. prałata Stefana Komorowskiego, ówczesnego proboszcza parafii św. Jerzego w Poznaniu, postanowił zostać nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. – Mąż nie od razu przystał na propozycję księdza – opowiada Agata, żona Kamila. – Miał obawy, czy uda mu się podołać. Na jego decyzję wpływ miała również serdeczna i ojcowska postawa księdza, której wyraz dał m.in. podczas tamtej pamiętnej kolędy.

 


SZKOŁA SŁUCHANIA

Ksiądz Tomasz Kancelarczyk, prezes szczecińskiej Fundacji Małych Stópek, po kolędzie chodził przeszło dwadzieścia lat. Przyznaje, że irytuje go aktualna nagonka na tę formę spotkań z wiernymi. – Skupiliśmy się na narzekaniu na koperty, formalności i braki komunikacyjne księży. A w kolędzie chodzi o spotkanie – mówi. I dodaje: – Najbardziej frustrowało mnie sprinterskie tempo wizyt. Niektórzy ludzie oczekują tylko błogosławieństwa i rozmowy o pogodzie, i takie sytuacje też trzeba uszanować. Dlatego tam, gdzie nie widziałem potrzeby dłuższej rozmowy, ograniczałem spotkanie do niezbędnego minimum. Dzięki temu mogłem poświęcić kilka minut więcej komuś, kto bardziej tego potrzebował.

Kapłan przyznaje, że choć kolęda bardzo go wyczerpywała, bardzo lubił tę formę kontaktu z wiernymi. Głównie dlatego, że żywo interesowały go losy ludzi, których podczas takich wizyt spotykał. Już sam wygląd i umeblowanie mieszkania wiele mówiły mu o właścicielach. – Moim konikiem było pytanie starszych ludzi o ich korzenie. Nigdy nie nastawiałem się na przesłuchanie, tylko na rozmowę – wspomina. – Te osoby zjechały przed laty do Szczecina z różnych stron Polski, także z Niemiec czy Syberii. Gdybym zaznaczał te wszystkie miejsca na mapie, wyszedłby z tego całkiem okazały portret przedwojennej Polski – dodaje.

Kolęda kojarzy mu się z bogactwem ludzkich opowieści. Chodząc od drzwi do drzwi, słuchał o powstaniu warszawskim, ubeckich katowniach, leśnej partyzantce, a nawet o służbie na okręcie podwodnym. Zdarzało się, że pod wpływem tych spotkań ktoś zbliżał się do Pana Boga lub chociaż zaczynał pojawiać się w kościele. Z rozmów rodziły się niekiedy wieloletnie przyjaźnie. Jak na przykład ta ze śp. panią Heleną. Zaczęło się od pytania o „dziwny” obraz wiszący na ścianie jej mieszkania. Kiedy okazało się, że przedstawia dom na Nowogródczyźnie, gdzie kobieta niegdyś mieszkała, a skąd pochodziła również babcia ks. Tomasza, rozmowom nie było końca. I to przez kilka kolejnych lat.

Kapłan wspomina też kolędy, które były męczarnią. Jednak nawet one nie zawsze kończyły się porażką. – Pamiętam, jak byłem u mężczyzny, który nie odezwał się ani słowem – opowiada. – Ja gadałem, a on tylko potakiwał głową. Już miałem kończyć to krępujące dla obu stron spotkanie, gdy kątem oka zobaczyłem na ścianie dyplom z teatru Pleciuga. Tak się złożyło, że znałem Stanisława Laguna, który był jego twórcą. Zaryzykowałem i na odchodnym zagadnąłem gospodarza na ten temat. Chwyciło! Jak łatwo się domyślić, prędko stamtąd nie wyszedłem. To była jedna z moich najdłuższych kolęd…

Nie z każdej pospiesznej wizyty duszpasterskiej narodzi się konkretne dobro. Wiele odwiedzin kolędowych kończy się westchnieniem ulgi, a w gorszym przypadku – „przeprowadzką” do innej parafii. Ponieważ coraz więcej osób nie wpuszcza księży do domów, popularność zyskuje kolęda „na życzenie”. Ma ona jednak zasadniczy minus: a co, jeśli za drzwiami, do których kapłan nie zapuka, mieszka ktoś, kto – choć skrzętnie to ukrywa – potrzebuje rozmowy i obecności drugiego człowieka? Co, jeśli zostaje w ten sposób pozbawiony szansy na rozmowę, która poruszy jakąś czułą strunę, zasieje ziarenko wiary lub chociaż pozwoli przychylniej spojrzeć na księdza?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter