Niezależnie jednak od tego, czy się komuś ten nowy spis wartości UE podoba czy nie – nikt nie znajdzie tam żadnej „demokracji liberalnej”. Jest natomiast „państwo prawne”, które z zasady domaga się, by wymagania władzy opierały się wyłącznie na jasno sformułowanych przepisach, nie na ideologicznych domysłach czy sugestiach. A demokracja realizująca rządy prawa wcale nie musi być liberalna, czyli podporządkowana życzeniom liberałów. Przeciwnie – może i powinna (jeśli w ogóle ma być demokracją) realizować prymat dobra wspólnego. Bo jak niedawno powiedział papież Franciszek w Parlamencie Europejskim: „Jeśli prawo każdego nie jest harmonijnie podporządkowane dobru większemu […] staje się źródłem konfliktów i przemocy”.
To właśnie czas przemocy zmusza do przemyślenia dogmatów „demokracji liberalnej”. I ta refleksja już się zaczęła, choć nie wszyscy chcą otwarcie o tym mówić. Premier David Cameron niedawno zapowiedział, że brytyjskim muzułmanom, którzy zaciągnęli się do wojsk ISIS, zakaże powrotu do kraju. Propozycja Camerona jest bardzo sensowna i z pewnością zmniejsza zagrożenie terroryzmem, po prostu chroni ludzi. Mało kto bowiem zdaje sobie sprawę, że euroislamscy ochotnicy w ISIS to nie pojedyncze, dziwaczne przypadki, ale masowe zjawisko, obejmujące 20 proc. sił kalifatu. Co zrobić z ludźmi w otwarty sposób demonstrującymi wrogość do narodów i państw, które im (lub ich rodzicom) przyznały obywatelstwo i w których się wychowali? A oni marzą, żeby tam przywieźć dżihad?
Propozycja Camerona chroni Brytyjczyków, ale narusza fundamentalny dla demokracji liberalnej zakaz banicji (kary skądinąd humanitarnej). A zakaz banicji – w przeciwieństwie do „demokracji liberalnej” – nie jest ideologiczną propozycją, ale normą już wpisaną przez liberalne rządy do prawa międzynarodowego. Czy premier Cameron zaproponuje zmianę art. 15 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka? Nie sądzę, raczej będzie chciał go obejść, licząc na tradycyjny brytyjski zmysł racji stanu i cichą tolerancję ze strony innych państw. W końcu nawet ludzie, którzy nie rozumieją żadnej z duchowych wartości chrześcijańskiego Zachodu, bardzo dobrze rozumieją, jaka jest wartość fizycznego bezpieczeństwa.
Marek Jurek |