26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Może flaga

Ocena: 0
2356
Przeprowadzona 2 maja pod hasłem „Orzeł może” wspólna akcja prezydenta Bronisława Komorowskiego, radiowej Trójki i „Gazety Wyborczej” zostanie na długo zapamiętana. Wydarzenie mające przełamać rzekomo smętny styl polskiego świętowania ważnych rocznic skończyło się spektakularną klapą. W całym kraju rozrzucono 3 mln ulotek, nie szczędzono medialnej reklamy i promocji, a na imprezę przyszło... półtora tysiąca osób. Jak by nie liczył, to coś w rodzaju rekordu świata propagandowej nieskuteczności.

To jednak mniej bolesny wymiar klęski. Ten bardziej dotkliwy zobaczyliśmy na zdjęciach, na których... nie uświadczysz biało-czerwonej flagi. Jedyną, którą wypatrzyli reporterzy, niósł wetkniętą za obrożę miły piesek. Pozostali uczestnicy założyli różowe okulary, jeszcze bardziej różowe szaliki Trójki, a w rękach trzymali – także różowe – baloniki. Widać organizatorzy tak bardzo skupili się na kreatywnym poszukiwaniu „optymistycznych” sposobów świętowania Dnia Flagi (taki tytuł przysługuje 2 maja), że zapomnieli o celu podstawowym, a więc uczczeniu narodowych barw. Co prawda, polskie flagi mogli teoretycznie przynieść sami uczestnicy, ale albo nie przyszło im to do głowy, albo uznali, że nie wypada. Przypomina się scena z również prezydenckiego marszu 11 listopada, gdy zebrani urzędnicy i sympatycy władzy potrafili odśpiewać jedynie pierwszą zwrotkę hymnu narodowego. Na imprezach „prawicowych” nie ma większego problemu z odśpiewaniem przynajmniej trzech zwrotek.

Akcja „Orzeł może” miała się zakończyć, według zapowiedzi, zjedzeniem orła z białej czekolady. Ostatecznie jednak zrezygnowano z tego happeningu, słusznie uznając, że byłaby to puenta – z naszego punktu widzenia – wręcz doskonała. Jak podsumował satyryk Ryszard Makowski, każdy z uczestników zjadłby kawałek godła i „nie byłoby już nic”. Zapewne z punktu widzenia wielu – wreszcie! Nie sposób bowiem oprzeć się wrażeniu, że był to marsz nie tyle osób celebrujących polskość na swój własny sposób, ale ludzi od polskości uciekających. Jakkolwiek bowiem patrzeć, nie ma dziś Polski bez bieli i czerwieni.

Przy okazji warto poświęcić parę słów owemu rytualnemu już jęczeniu wokół rzekomo mrocznego sposobu świętowania polskich rocznic. Patrząc na 3 maja, 11 listopada czy też 1 sierpnia – trudno uznać ów zarzut za trafiony. Mnogości inicjatyw, tych wszystkich rekonstrukcji, koncertów, marszy, pikników i capstrzyków mogą nam pozazdrościć najpotężniejsze narody Europy. To wszystko dzieje się przecież oddolnie, a nie na rozkaz! I za prywatne pieniądze uczestników, w przeciwieństwie do akcji „Orzeł może”, finansowanej przez nadawcę publicznego (ewidentne złamania ducha ustawy) oraz ministerstwo kultury. Polacy naprawdę umieją świętować, nie trzeba zalewać ich morzem różu, by dostrzec ten piękny rys polskiego społeczeństwa obywatelskiego. A że czasem celebrujemy rocznice klęsk? Taka była nasza historia, i trudno, byśmy zapomnieli o tych, co oddali życie za ojczyznę. „Smutne” rocznice niosą zresztą z sobą wielki walor: pozwalają skupić się na zagrożeniach, na myśleniu o tym, jak uniknąć powtórki z tego, co złe, jak dbać o siłę Rzeczypospolitej, by zapewnić nam wszystkim bezpieczeństwo. Takie jest życie: raz kolorowe, a raz poważne, wymagające zadumy. Wszystko ma swoje miejsce i swój czas.

Tegoroczne święta majowe spędziłem na rodzinnej Warmii. Spieszę więc donieść, że nawet na domach, których mieszkańców bym o to nie podejrzewał, można było dostrzec polskie flagi. Rzecz jeszcze kilka lat temu trudna do wyobrażenia. A jednak coś się zmienia! Wywieszenie flagi wbrew pozorom jest ważnym gestem: oznacza silną identyfikację z polskością, gotowość świadczenia o swojej tożsamości. Owszem, flagi wywiesza wciąż mniejszość, ale jednak mniejszość rosnąca. Co istotne – każdy dom z flagą jest zachętą dla innych do podjęcia tego niewielkiego wysiłku. Róbmy więc wszystko, by ten zwyczaj rozpowszechniać. Przy okazji kupmy dodatkową flagę i podarujmy komuś znajomemu. Gdy wywiesi, nasza radość będzie wielka.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym portalu wPolityce.pl oraz tygodnika
Sieci

Idziemy nr 19 (400), 12 maja 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter