26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

NATO: dobra zmiana

Ocena: 0
1261

Szczyt NATO za nami. Dobry szczyt. Zapadły konkretne decyzje w sprawie rozmieszczenia głównie amerykańskich wojsk w Polsce i państwach bałtyckich. Przełamano widzialne i niewidzialne blokady, także te mentalne. Ten ostatni wymiar jest zresztą najważniejszy. Po ośmiu latach od rosyjskiej agresji na Gruzję, półtora roku po agresji na Ukrainę, Sojusz powraca do swojej podstawowej misji: obrony terytorium państw członkowskich i powstrzymywania agresora, którym jest – czego nikt specjalnie w Warszawie nie ukrywał, co też jest znakiem czasu – państwo Putina. W tym sensie zabór Krymu i Donbasu długoterminowo Rosji się nie opłacał. Z opóźnieniem, ale jednak, Zachód zrozumiał, że siłowa, brutalna zmiana granic wymaga reakcji, podważa bowiem podstawowe zasady porządku ukształtowanego po II wojnie światowej. Przy okazji pośrednio zyskała Polska, ponieważ nasze ostrzeżenia przed imperialnymi ambicjami Kremla, tak precyzyjnie formułowane choćby przez śp. Lecha Kaczyńskiego, wreszcie zostały uznane za wiarygodne. Wcześniej zbywano je jako wyraz polskiej „rusofobii”. Teraz się okazało, że było to realne postrzeganie sytuacji.

Szczyt NATO to także wielki sukces polskich władz. Pełnego bezpieczeństwa nic nam nie zagwarantuje, ale jeśli udaje nam się maksymalizować istniejące możliwości, to zdajemy historyczny egzamin. Nie mam wątpliwości, że NATO nie zaangażowałoby się tak bardzo we wzmacnianie wschodnich rubieży, gdyby nie presja ze strony Warszawy. Łatwiej podejmuje się trudne decyzje, gdy druga strona bardzo się stara, gdy wciąga, a chwilami wymusza. Poprzedni obóz rządzący chciał formalnie wojsk NATO, ale brakowało mu tej nuty determinacji, która przynosi sukces na każdym boisku, także tym politycznym. No i z zasady nie chciał się nikomu specjalnie narażać. Także Rosji, trzymającej poprzednią ekipę w permanentnym szachu za sprawą tragedii smoleńskiej i poprzedzającego ją flirtu z Putinem.

Na panewce spaliły próby zablokowania spotkania przywódców NATO w Warszawie. W prasie niemieckiej i polskiej kolportowano sugestie, że szczyt zostanie przeniesiony do któregoś z państw bałtyckich. W USA budowano czarny wizerunek polskiego rządu i prezydenta, dążono do narzucenia jakiejś izolacji. Te siły, które się tym zajmowały, przekroczyły granice dopuszczalne w walce politycznej. Ostatecznie także przegrały.

Owszem, Barack Obama wypowiedział w Warszawie słowa, które można odczytać jako drobną przyganę pod adresem ekipy rządzącej. Konkretnie wyraził „troskę w związku z pewnymi działaniami oraz impasem wokół Trybunału Konstytucyjnego”. Jednocześnie jednak osłodził tę łyżkę dziegciu beczką miodu (w tym zapewnieniem, że „Polska jest i nadal będzie przykładem demokratycznych praktyk na całym świecie”), iż całą sprawę należy uznać za drobny przypis do całego szczytu. Autorzy donosów na Polskę, tych wszystkich sążnistych artykułów groteskowo i kłamliwie porównujących Jarosława Kaczyńskiego do Putina, a Polskę przedstawiających jako kraj rządzony zamordystycznie, dostali naprawdę niewiele. Widocznie Obama musiał wykonać jakiś gest pod adresem amerykańskiej lewicy broniącej swoich polskich przyjaciół, i wykonał go. Zrobił to jednak na tyle sprytnie, by wysłać jednocześnie czytelny sygnał, że to nie jest na serio, że to tylko nic nie znaczący rytuał.

Próba rozpętania na podstawie tego okruchu medialnego tańca zwycięstwa świadczy o desperacji obecnej opozycji. I o utracie kontaktu z rzeczywistością. Jeszcze niedawno ten sam obóz krytykował Prawo i Sprawiedliwość za rzekomo naiwne opieranie się na USA. „Ameryka jest daleko, nie ma co na nią stawiać, nie przyjdzie z pomocą w razie kłopotów, trzeba opierać się na Niemczech, na Brukseli” – tak mniej więcej brzmiał ten argument. Teraz ci sami ludzie wierzą, że amerykańska administracja pójdzie na pełną konfrontację z polskimi władzami w związku ze sporem o Trybunał Konstytucyjny. O naiwności!

Tak naprawdę jest odwrotnie. W sprawie TK Amerykanie umyją ręce, bo to nie ich sprawa. W sprawach wojskowych i sojuszniczych mogą zaś naprawdę pomóc, bo leży to w ich interesie. W takich sytuacjach USA nie zawodzi.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 29 (563), 17 lipca 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter