Idea tamtego dialogu została zarzucona przez marszałka Bronisława Komorowskiego. Nie wiem, co kierowało obecnym Prezydentem; zakładam, że po prostu chęć ominięcia niewygodnych problemów. Na sprawach trudnych wyborczo można stracić bardzo wiele, a zyskać – nawet w wypadku ich rozwiązania – bardzo mało. Sprawiedliwość, jak pięknie pisał Herbert w rozważaniach „Pana Cogito o cnocie”, nie jest zbyt „sexy”. Ale bez niej nie sposób budować trwałego współżycia narodów.
Dialog taki, jak ten, który wówczas uzgadnialiśmy z Niemcami, będzie w przyszłości bardzo potrzebny z nową Ukrainą. Dziś najważniejsze, by wraz z jej powstaniem pękł beton posowieckich rosyjskich wpływów w Europie Wschodniej. Ale nie chcemy też, by nowa Ukraina poszła drogą Dmytro Doncowa (1883-1973) – fanatycznego nacjonalistycznego poświęcenia „usprawiedliwiającego” negację etyki chrześcijańskiej i uczuć humanitarnych. Oczywiście, nie należy przesądzać ani skali, ani charakteru neobanderowskiego czynnika polityki ukraińskiej, ale trzeba, by i ci, którzy są do tej tradycji przywiązani, potrafili ją krytycznie przemyśleć i spojrzeć w oczy oczywistej prawdzie o ludobójstwie na Wołyniu. Warto Ukraińcom mówić, że potępienie tego zła jest oczyszczeniem pamięci, a nie potępieniem Ukrainy czy ukraińskiego patriotyzmu. Warto więc mówić o naszym szacunku – mimo oczywistych i uprawnionych różnic – dla ich katolickich tradycji politycznych: metropolity Andrzeja Szeptyckiego, błogosławionego biskupa Chomyszyna, Wjaczesława Łypynskiego (Wacława Lipińskiego).
Taką pracę wykonali już polscy biskupi. Ich słowa, pisane rok temu wspólnie z ukraińskimi biskupami katolickimi, brzmią dziś niezwykle profetycznie: „Współpraca wolnej Polski z wolną Ukrainą jest niezbędna, by w tej części Europy panował pokój. […] Widzimy też potrzebę wspólnego świadectwa chrześcijan z Polski i Ukrainy w jednoczącej się Europie. […] Kościoły, które doświadczyły męczeństwa, mają szczególne prawo do przypominania Europie o jej chrześcijańskich korzeniach”. Obok tych słów nadziei znalazły się również słowa sprawiedliwości: „Za godny potępienia uważamy skrajny nacjonalizm oraz szowinizm. To on bowiem, obok ateistycznego i totalitarnego komunizmu oraz nazizmu, był ideologią, która w trakcie XX stulecia spowodowała miliony ofiar”. Ów „skrajny nacjonalizm oraz szowinizm” to wyraźna aluzja do doncowowskiego nacjonalizmu. Tyle można było wtedy powiedzieć razem. Teraz pora na polityków. Gdy kończy się walka, aby cieszyć się owocami zwycięstwa – trzeba jeszcze wygrać pokój.
Marek Jurek |