Pamięć o tym – przez całe lata zapomnianym – katolickim dziennikarzu obecnie odżywa za sprawą wojennych rocznic. Jego postać przypomina nie tylko kolegom po fachu, że wiara zobowiązuje nas do szukania prawdy i jej obrony. Gerlich zwykł przy tym mawiać: „Najgorsze, co możemy zrobić, to nic nie robić”. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny tego odważnego dziennikarza, ale jego droga życiowa wcale nie była taka prosta. Z pewnością nie był on świętym z urodzenia, jeśli taki w ogóle istnieje.
Przyszedł na świat w 1883 r. w Szczecinie w rodzinie kalwińskiej i dopiero na studia przeniósł się do Monachium, gdzie uzyskał doktorat z historii. Już za młodych lat angażował się w politykę partii przeciwstawiających się socjalizmowi i bolszewizmowi. Nadmiar pracy i stresów rekompensował alkoholem i innymi używkami. Miał bardzo silne poczucie patriotyzmu, dopóki nie zorientował się – zresztą bardzo wcześnie w porównaniu z innymi – że narodowy socjalizm jest ogromnym zagrożeniem. A było to już w latach 20.! Gerlich, śledząc przemówienia Hitlera, szybko zdał sobie sprawę, że program narodowych socjalistów jest nie do pogodzenia ani z chrześcijaństwem, ani z humanizmem. Aby móc bardziej aktywnie przestrzegać innych przed zagrożeniem, jakim był w jego mniemaniu Hitler, założył wraz ze znajomym księdzem własną gazetę „Prosta Droga”, która otwarcie krytykowała politykę NSDAP. Jej nakład szybko wzrósł do ponad stu tysięcy egzemplarzy.
W tym samym czasie dziennikarz spotkał się z niemiecką mistyczką żyjącą w Bawarii, obecnie sługą Bożą Teresą Neumann. To spotkanie zaowocowało jego przejściem na katolicyzm, uwolnieniem od wszystkich nałogów i jeszcze bardziej utwierdziło w nim pragnienie kontynuowania chrześcijańskiego oporu wobec ducha czasów. Artykuły Fritza Gerlicha, demaskujące prawdziwe zamiary Hitlera przedrukowywane były przez inne gazety w nakładach sięgających dwóch milionów. W 1931 r. Hitler osobiście odwiedził go w redakcji pisma, aby nakłonić go do zmiany kursu. Na próżno. Gerlich wiedział, co mu grozi, jeśli będzie kontynuował linię oporu swojej gazety. Jego współpracownicy przygotowali mu nawet plan ucieczki z Niemiec, ale on odmówił. Chciał służyć prawdzie do końca.
Zaraz po przejęciu władzy przez Hitlera w 1933 r., redakcja jego pisma została zamknięta, a on sam aresztowany. Następne 15 miesięcy spędził w areszcie, gdzie był poddawany nieustannym torturom. Wielokrotnie przesłuchujący go podawali mu pistolet i namawiali, aby sam się zastrzelił, on jednak zawsze odmawiał mówiąc: „Jestem katolikiem”. W czerwcu 1934 r. został przewieziony do KL Dachau, gdzie działał już obóz dla przeciwników narodowego socjalizmu, wśród których ogromną liczbę stanowili katoliccy duchowni. Zaraz po przyjeździe został zastrzelony przez SS-mana.
Jeśli popatrzymy z perspektywy wierności Gerlicha wobec wyznawanych wartości, tytuł wydawanej przez niego gazety „Prosta droga” – wyraźnie opisuje jego życie. I choć dzisiaj mamy inne czasy to główne wyzwanie, przed jakim stoją dziennikarze – ale też osoby innej profesji – pozostaje to samo: pozostać wiernym prawdzie. Będąc przygotowanym na to, że nie obejdzie się bez zapłacenia za to takiej, czy innej ceny.
Stefan Meetschen |