1. Rezolucja przeciw Polsce nie ograniczyła się do sprawy Trybunału Konstytucyjnego. Parlament oświadczył, że w ogóle niepokoi się o przestrzeganie przez Polskę „praw podstawowych, w tym praw kobiet”, więc „posunięcia polskiego rządu muszą być bacznie obserwowane przez instytucje europejskie”. Rezolucja wprost wzywa Komisję Europejską, „aby – o ile polski rząd nie wdroży zaleceń Komisji Weneckiej w ramach zorganizowanego dialogu – uruchomiła drugi etap procedury oceny państwa prawnego, polegający na wydaniu »zalecenia w sprawie praworządności«”. Czytając ten dokument można odnieść wrażenie, że w naszym kraju przeżywamy katastrofę humanitarną na skalę zbliżoną do wojny domowej w Jemenie czy w Libii.
2. Niezależnie od tego, czy uważamy, że konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego został rozkręcony potrzebnie (a można mieć co do tego poważne wątpliwości) – dziś już nie mamy wyjścia. Tu już nie chodzi tylko o Trybunał czy o rząd PiS, ale o suwerenne kompetencje Rzeczypospolitej. W takiej sytuacji żaden polski rząd nie ma prawa ulegać jakiejkolwiek presji zagranicy, bo obowiązkiem każdego jest ochrona suwerenności naszego państwa.
3. Dialog międzynarodowy jest uprawniony w takim zakresie, w jakim jest rzeczywiście dialogiem. Nie może polegać na dyspozycjach i wymaga wzajemności. To dziwne, że Unia Europejska przypisuję tak wysoką rangę Komisji Weneckiej, w której oprócz państw UE uczestniczą m.in. Rosja i Stany Zjednoczone. Czy kraje te zniosły u siebie karę śmierci? Czy Komisja Wenecka to wyegzekwowała? A przecież UE uważa za naruszenie praw człowieka nie tylko orzekanie kary głównej, ale w ogóle – co zamanifestowała w czasie ataków na Węgry – jakąkolwiek debatę polityczną na ten temat. Jak więc może przypisywać tak wysoką rangę instytucji, która karę śmierci toleruje?
4. Tę czystą strukturalną przemoc widać jeszcze wyraźniej w odniesieniu do najważniejszego z praw podstawowych – prawa do życia od poczęcia. Insynuacje na temat zagrożonych w Polsce „praw kobiet” są bowiem bardzo czytelne. UE negatywnie ocenia społeczną inicjatywę ustawodawczą na rzecz ochrony życia. Dla Unii prawem człowieka nie jest prawo do urodzenia się, ale prawo do nieurodzenia dziecka. To właśnie nazywa – za ONZ – „prawami reprodukcyjnymi”. Dlatego właśnie św. Jan Paweł II przestrzegał, że „nie należy lekceważyć zorganizowanego sprzysiężenia, ogarniającego także instytucje międzynarodowe, fundacje i stowarzyszenia, które prowadzą programową walkę o legalizację i rozpowszechnienie aborcji na świecie” (Evangelium vitae, 25). Ale pozostańmy na chwilę przy problematyce państwa prawa. Jakiej właściwie reakcji na społeczną inicjatywę ustawodawczą w obronie życia oczekuje UE od władz Rzeczypospolitej? Niedopuszczenia do przedstawienia projektu na forum Izby? Odrzucenia go bez dyskusji? Utopienia w procedurze? Parlament Europejski nie mówi tego jasno. Liczy na domyślność polityków, którzy powinni wiedzieć, o co chodzi w „prawach człowieka” i co z tą inicjatywą zrobić należy.
Marek Jurek |