29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Skąd ta histeria?

Ocena: 0
2520

Wśród licznych głosów orkiestry potępiającej nowe polskie władze w związku ze sprawą Trybunału Konstytucyjnego znalazł się również głos ONZ. A konkretnie Europejskiego Regionalnego Biura ONZ ds. Praw Człowieka. Jego szef Jan Jarząb nie tylko zarzucił naszemu rządowi „skrajną szybkość” prac na ustawą, ale stwierdził również: „Jakiekolwiek reformy związane z sądami konstytucyjnymi powinny być tak zaprojektowane, aby wzmacniać te niezależne instytucje, a nie je osłabiać”. Z jakich praw międzynarodowych ONZ wywodzi takie stanowisko? Czy oznacza ono, że nie ma takiego poziomu niezależności sądu konstytucyjnego, który można uznać za niewymagający korekty? Czy parlament nie może nic zrobić nawet wówczas, gdy „niezależność sądu” oznacza po prostu jego upolitycznienie i przejęcie należnej parlamentowi władzy?

Dzieją się ciekawe rzeczy. Paweł Kukiz zaatakował Fundację Batorego, twierdząc, że to jej pieniądze finansują protesty przeciwko nowej władzy. Użył przy tym sformułowania „żydowski bankier” w odniesieniu do George’a Sorosa. To słownictwo, którego we współczesnej Europie używać nie należy, choćby z powodu doświadczeń historycznych kontynentu i naprawdę złych skojarzeń. Tego typu język szkodzi też Polsce, utrwala bowiem zły stereotyp naszego kraju. Kukiz nie przedstawił dowodów na finansowanie np. KOD przez Batorego, mówił jedynie, że „150 milionów złotych mają tu rzucić” w ramach programu „Obywatele dla Demokracji”. Fundacja oczywiście zaprzeczyła („oświadcza, że nie finansowała Komitetu Obrony Demokracji ani ze środków własnych, ani ze środków programu”), ale przyznała, że program ten rzeczywiście obejmuje kwotę 150 milionów – z której właściwie rozdysponowano już wszystko. I to właśnie jest najciekawsze. Bo przecież to naprawdę olbrzymia kwota. Użycie takich środków może zmienić społeczeństwo, może kształtować jego postawy w pożądanym przez sponsora kierunku. To nie są małe projekty, kilkumilionowe, wspierające przyjazne środowiska; to już jest reżyseria społeczna na dużą skalę. Można się spodziewać, że w najbliższej przyszłości będą to jeszcze większe kwoty.

Na zasadniczym froncie też bez zmian. Kreowany niemalże na „prawdziwego prezydenta” prezes Trybunału prof. Andrzej Rzepliński nie umie się powstrzymać i w wywiadzie telewizyjnym mówi o ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze per „pan Zbyszek”. I to kilkakrotnie. Wchodzi też na ciekawe terytorium prawne, śmiało cytując zasadę, że sędziowie Trybunału podlegają wyłącznie konstytucji, ale już nie przywołując – również zapisanej w konstytucji – zasady, że ich prace organizuje ustawa – właśnie zmieniona przez Sejm. Czy prezes TK zdecyduje się zlekceważyć tę ustawę, już obowiązującą? Tak sugerował. I do tego zachęca go cały zagrożony zmianami establishment. Ale jeśli to zrobi, potwierdzi, że wyznaje tak popularną w tych kręgach zasadę „po nas choćby potop”. Bo oczywiście, zaszkodzi nowej władzy, nakręcając kryzys, ale zaszkodzi również opinii naszego kraju i jego instytucjom. Podobnie jak świadomie i z premedytacją szkodzą dziś główne media, kreujące – również na użytek zewnętrzny – pełen fałszu i kłamstw wizerunek Polski jako kraju co najmniej autorytarnego, a może już i totalitarnego.

Nic dziwnego, że Zachód zaczyna wierzyć w te bzdury. Jak doniosła w kuriozalnym artykule „Gazeta Wyborcza”, niemiecka „Gazeta Norymberska” zrezygnowała z dorocznej wycieczki dla swoich czytelników („Niemiecka gazeta bojkotuje PiS-owską Polskę”). Dział marketingu „Nürnberger Zeitung” uzasadnił swą decyzję „sytuacją polityczną w Polsce, a w szczególności tym, jak polskie władze traktują uchodźców”. O tyle zabawne, że w Polsce nie ma jeszcze wielu uchodźców, więc też nie ma kogo źle traktować.

Oni – cały ten establishment – uważają, że są naturalnym rządcą Polski. Że gdy rządzi ktoś przez nich nie tylko nie namaszczony, ale od lat zwalczany, to oznacza to koniec demokracji. Przez lata oskarżali środowiska prawicowe o histerię, a dziś sami biją wszelkie jej rekordy. Także hipokryzji. Redaktor Jacek Żakowski raczył był uznać, że niepłacenie przez lidera Komitetu Obrony Demokracji alimentów (nie tak znowu wysokich) jest tym samym, co wymarsz żołnierza na wojnę. Bo w obu przypadkach... cenę za zaangażowanie ojca płacą dzieci. Za chwilę uzasadnią bicie dzieci w rodzinach KOD-owców. No bo skoro się angażują, to i nerwy mają zszargane...

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 2 (536), 4-10 stycznia 2016 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter