26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Z żoną w Bieszczady

Ocena: 0.0166667
1026

A może by tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady? Fraza ta weszła już do kanonu mowy polskiej i jest niezwykle popularna w internetowych dyskusjach wśród ludzi mocno zmęczonych obowiązkami. No więc ja też w końcu tak zrobiłem! Po ponad 30 latach, moje nogi znów stanęły na bieszczadzkich szlakach.

Wszystko zaczęło się od letnich wyprzedaży, na których moja małżonka kupiła sobie, po okazyjnej cenie, specjalne, dedykowane wymagającym turystom spodnie (a pomyśleć, że jeszcze niedawno człowiekowi wystarczały na takie eskapady zwykłe jeansy). Miały poczekać do emerytury, jako że wtedy „będzie czas na wszystko”, ale na tyle swoim wyglądem kusiły, że udało się założyć je wcześniej.

Ponieważ decyzja o wyjeździe zapadła nagle, znalezienie miejsc do spania graniczyło z cudem! Po prostu Polska, a w szczególności nasze góry, to w tym roku dla rodzimych turystów istna mekka. Mimo września i końca wakacji, w górach tłok jak na przysłowiowej Marszałkowskiej. Kiedy już udało się znaleźć jakieś lokum, kolejnym szczytem do zdobycia, okazała się droga na południe. Wszystkie trasy, prowadzące z centrum w okolice Bieszczad, to jazda właściwie całodniowa. Widoki piękne, ale dla kierowcy to prawdziwa droga przez mękę. Droga powrotna wygląda podobnie – co oznacza, że tyle samo wigoru, co się w górach zyskało, łatwo można stracić potem w aucie.

No, ale jak już człowiek dojechał, to i na sercu i w głowie i duszy zrobiło się od razu i lżej i lepiej. Klimat, widoki, ludzie, powietrze, przyroda, brak cywilizacji i wszystko wokół, jest tak inne, tak kojące i budujące, mimo że z kolejkami na ścieżkach, i nie tak już dzikie jak dawniej, to wynagradza wszystkie trudy!

No i clou programu – czyli góry a dokładniej szlaki, doliny i szczyty. Tu znów i wysiłek i wyrzeczenia, adekwatne do wieku i kondycji, ale poczucie lekkości na zdobytym celu, bezcenne! To tu, a nie w wygodnym fotelu, człowiek czuje się wolnym, ale i małym zarazem. To w górach czuć wielkość Boga i genialność Jego planów. Nie bez powodu spragniony wędrowiec szuka na zboczu jakiegoś źródełka, podobnie wątpiący, czy mający trudne relacje ze Stwórcą, źródło wiary znajduje na odpowiedniej wysokości. A najczęściej znajdujemy je niepostrzeżenie. Tak jak mnie zziajanemu, zmęczonemu, udało się niepodziewanie w upalny dzień znaleźć malutkie, ale obfite źródełko wody na wysokim zboczu Tarnicy.

Ale jest coś jeszcze – zdobywanie kolejnych szczytów, które są celem naszej wyprawy, uświadamia nam dobitnie jak ważny jest cel naszego całego życia na ziemi. Po co i dla kogo żyjemy. I co ma być już „po”. Dla czytelników „Idziemy” tym celem jest bez wątpienia zbawienie. Dla wielu droga do tego celu wiedzie poprzez małżeństwo i rodzinę. Dlatego warto wybrać się w góry, zwłaszcza z tym, komu ślubowaliśmy wierność. Bo tak jak każdy z nas „inwestuje” w kolejne kursy i szkolenia zawodowe, by być jeszcze lepszym specjalistą, tak samo inwestycji wymaga też każde małżeństwo.

Idziemy nr 39 (779), 27 września 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest dziennikarzem TVP
www.krzysztofziemiec.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter