Św. Jan Paweł II głęboko wierzył w ponadkonfesyjne znaczenie społecznej nauki Kościoła – jest ona przecież głęboko zanurzona w prawie naturalnym. - mówi o. prof. Jacek Salij OP w rozmowie z ks. Łukaszem Piotrowskim
Jakie jest tło powstania encykliki „Centesimus annus”?
Podstawowym dokumentem społecznej nauki Kościoła jest wydana w roku 1891 encyklika Leona XIII „Rerum novarum”. W wieku XX kolejni papieże przypominali o tym w ten sposób, że najważniejsze swoje wystąpienia społeczne publikowali w okrągłe rocznice wydania tej encykliki – żeby wymienić „Quadragesimo anno” Piusa XI (1931), „Mater et Magistra” Jana XXIII (1961), „Octogesima adveniens” Pawła VI (1971), „Laborem exercens” Jana Pawła II (1981). Encyklika „Centesimus annus” wydana została w szczególnie okrągłą rocznicę, mianowicie w stulecie tamtej encykliki.
O czym mówiła encyklika Leona XIII, do której tak mocno nawiązywali kolejni papieże?
Był to stanowczy głos w obronie robotników ciemiężonych w czasach dzikiego kapitalizmu. Nieuporządkowana pogoń za zyskiem – mówił, a raczej krzyczał Leon XIII – doprowadza tysiące ludzi do niewyobrażalnej nędzy. Biedacy muszą podejmować pracę ponad siły i za głodowe wynagrodzenie, bo alternatywą jest bezrobocie i już kompletna beznadzieja. Nie mają żadnej ochrony, żadnej opieki społecznej, żadnych odszkodowań, żadnych praw, pozbawiani są nawet prawa do swobodnego wypełniania obowiązków religijnych.
Swoją encyklikę Leon XIII rozpoczął od słów „Rerum novarum”. Te „rzeczy nowe” to właśnie, w opisie tego papieża, wspomniany straszliwy wyzysk i nędza, towarzyszące rozwojowi przemysłu, ale również nieudolność państwa, które nie potrafi ustanawiać sprawiedliwych praw w obronie tak ciężko krzywdzonych obywateli.
Jan Paweł II pisał z perspektywy dekad współistnienia socjalizmu i liberalizmu. Na które punkty doktryny Leona XIII zwracał uwagę papież z Polski?
Gruntownie niesprawiedliwy ustrój, który Leon XIII poddawał ostrej krytyce, był owocem fałszywych wyobrażeń na temat wolności. Wolność, która nie przejmuje się prawdą i nie liczy się ze sprawiedliwością, nieuchronnie prowadzi do niewoli i rodzi wiele krzywdy. Ale Leon XIII poddał surowej krytyce również socjalizm, potężny w tamtym czasie ruch na rzecz sprawiedliwości społecznej, chociaż zapewne zdawał sobie sprawę z tego, że wśród zwolenników tej ideologii nie brak ludzi dobrej woli i bezinteresownych. Socjalizmowi zarzucał papież Leon, że głosząc walkę klas i nawołując do rewolucji, promuje nienawiść i społeczny chaos. Jeżeli rewolucja miałaby przynieść społeczną sprawiedliwość – ostrzegał proroczo w tej encyklice – to byłaby ona lekarstwem gorszym od choroby.
Podstawowy błąd socjalizmu (ale również liberalizmu) – podsumowuje wykład swojego wielkiego poprzednika Jan Paweł II – ma charakter antropologiczny. Oba nurty wyrastają z założeń ateistycznych, a „negacja Boga pozbawia osobę jej fundamentu, i w konsekwencji prowadzi do takiego ukształtowania porządku społecznego, w którym ignorowana jest godność i odpowiedzialność osoby”.
Jak według polskiego papieża zmieniły się te dwa konkurujące ze sobą prądy ideologiczne?
Pustka duchowa, którą nieuchronnie powoduje ateizm, doprowadziła ustrój tzw. realnego socjalizmu do upadku. Okazało się, że nie da się zbudować sprawiedliwości społecznej na gwałceniu praw człowieka do inicjatywy, do własności, do wolności i w ogóle na nieliczeniu się z ludzką godnością.
Również sukces gospodarczy nie może być celem ostatecznym ludzi ani społeczeństw. Ateistyczne korzenie mentalności liberalnej sprawiają, że rodzi się w nas postawa konsumistyczna, nienasycona potrzeba coraz to nowych dóbr, również takich, o których istnieniu naszym przodkom nawet się nie śniło. Pojawiło się nawet zjawisko konsumpcji sztucznej, zapotrzebowanie na narkotyki czy pornografię. Człowiek, który zapomniał, że jest stworzony na obraz Boży, przestaje rozumieć, że jest obdarzony niezbywalną godnością i że jego życie ma cel ponaddoczesny.
Zatem możemy powiedzieć, że Jan Paweł II krytykuje państwo dobrobytu?
Krytykuje pomysł, jakoby posiadanie i używanie były dla nas wartościami najwyższymi. Stąd idea prawdziwie ludzkiej ekologii, jaką proponuje się w tej encyklice: „Nie tylko ziemia została dana człowiekowi przez Boga, aby używał jej z poszanowaniem pierwotnie zamierzonego dobra, dla którego została mu ona dana, ale również człowiek jest dla siebie samego darem otrzymanym od Boga i dlatego musi respektować naturalną i moralną strukturę, w jaką został wyposażony”.
Natomiast – podkreśla św. Jan Paweł II – „pierwszą i podstawową komórką «ekologii ludzkiej» jest rodzina. W rodzinie człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą. Chodzi tu o rodzinę opartą na małżeństwie, gdzie wzajemny dar z samego siebie, mężczyzny i kobiety, stwarza takie środowisko życia, w którym dziecko może się urodzić i rozwijać swe możliwości, nabywać świadomość własnej godności i przygotować się do podjęcia swego jedynego i niepowtarzalnego przeznaczenia”.
Kiedy w wielu krajach upadał porządek socjalistyczny, w 1991 r. wydawało się niektórym, że zbawienny dla świata będzie porządek demokratyczny. Co na to papież?
„Dla niektórych krajów Europy – napisał w encyklice – dopiero teraz rozpoczyna się okres powojenny. Radykalna reorganizacja gospodarki do niedawna skolektywizowanej stwarza problemy i wymaga wyrzeczeń porównywalnych z tymi, które po drugiej wojnie światowej podjęły kraje zachodniej Europy dla dokonania własnej odbudowy. W obecnej trudnej sytuacji inne narody powinny solidarnie wspierać byłe kraje komunistyczne”.
Mentalność negująca Boga traktuje ludzi biednych oraz ubogie narody jako ciężar i jako dokuczliwych natrętów, którzy chcieliby korzystać z tego, co wytworzyli inni. Musimy sobie wreszcie uświadomić – woła Jan Paweł II w „Centesimus annus” – że „narody silniejsze muszą nauczyć się dawać słabszym szansę włączenia się w życie międzynarodowe, a narody słabsze muszą umieć wykorzystywać tego rodzaju okazje, także za cenę koniecznych wysiłków i ofiar”.
W encyklice pada kontrowersyjne dla niektórych twierdzenie, że demokracja bez wartości łatwo ześlizguje się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Bolszewizm czy nazizm to nie są jedyne postaci totalitaryzmu. Możliwy jest również totalitaryzm „na miękko”. Bo, niestety, również w warunkach demokracji można nie liczyć się z zasadą pomocniczości, która głosi, że społeczność wyższego rzędu nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy społeczności niższego rzędu ani uzurpować sobie jej kompetencji. Nie tylko w komunizmie czy innych ostrych postaciach totalitaryzmu, lecz także w warunkach demokracji mogą działać różne jawne lub ukryte siły, które chciałyby podporządkować sobie dosłownie wszystko – Kościoły, mass media, szkoły, a nawet przemysł rozrywkowy.
Mówiąc o ideologiach, systemach gospodarczych, walce klas, kapitalistycznej gonitwie za zyskiem, papież chciał nas uwrażliwić na „rzeczy nowe” – zarówno te z końca XIX w., jak i te z wieku XX. Wydaje się, że niepopularne jest dziś takie „mieszanie się” Kościoła w sprawy społeczne.
Ufajmy, że w ogóle nie ma takich niewierzących, którzy czuliby się urażeni słowami, których użył w tej encyklice Jan Paweł II, pisząc na temat katolickiej nauki społecznej: że jest ona „integralną częścią prowadzonego przez Kościół dzieła ewangelizacji. Nauka społeczna ma sama w sobie wartość narzędzia ewangelizacji: jako taka głosi ona Boga i tajemnicę zbawienia w Chrystusie każdemu człowiekowi i z tej samej racji objawia człowieka samemu sobie”.
Święty nasz rodak głęboko wierzył w ponadkonfesyjne znaczenie społecznej nauki Kościoła – jest ona przecież głęboko zanurzona w prawie naturalnym. Toteż nie dziwią słowa, które napisał pod koniec tej encykliki: „Istnieje uzasadniona nadzieja, że również liczna grupa ludzi, którzy nie wyznają żadnej religii, będzie mogła się przyczynić do ukształtowania etycznych podstaw rozwiązania kwestii społecznej”.
Autor tej encykliki zarazem ponowił apel, z jakim już w poprzedniej swojej społecznej encyklice, „Sollicitudo rei socialis”, zwrócił się do Kościołów chrześcijańskich i do wyznawców wielkich religii świata, ażeby dawać zgodne świadectwo wspólnym przekonaniom o godności człowieka, stworzonego przez Boga. „Jestem bowiem pewien – deklaruje Jan Paweł II – że zarówno dziś, jak i w przyszłości religie odegrają wybitną rolę w utrwaleniu pokoju i budowaniu społeczeństwa godnego człowieka”.