26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Abp Gądecki: Potrzeba było wirusa, żebyśmy zamilkli

Ocena: 4.9
1490

  1. JAN PAWEŁ II

Piąta sprawa to setna rocznica urodzin św. Jana Pawła II. Przy takiej okazji można – w  szerokim tego słowa znaczeniu – mówić właściwie o całym jego życiu, obejmującym zarówno lata dziecięce, młodość, studia, kapłaństwo, biskupstwo, papiestwo i śmierć, a nawet jego oddziaływanie po śmierci. O tym samym jubileuszu można jednak mówić też w sensie ścisłym, ograniczając się wyłącznie do samego faktu narodzin Karola Wojtyły.

Wystarczy dzisiaj ograniczyć się tylko do przypomnienia – nieznanego większości z nas – momentu, w którym zaczęło się życie przyszłego papieża. W książce pt. „Matka Papieża” wydanej przez krakowskie wydawnictwo ZNAK jest opisany nieznany szerzej wątek dotyczący samych urodzin Papieża Polaka. Czytamy w tej publikacji: „Gdy nadeszła jesień 1919 roku Emilia Wojtyła wiedziała już, że spodziewa się następnego dziecka. Długo na nie czekała. Od śmierci córki Olgi – która zmarła zaraz po urodzeniu – minęły ponad trzy lata i zaczynała się martwić, czy w ogóle będzie jeszcze mogła mieć dziecko. Tym bardziej że miała już trzydzieści sześć lat i sił jej ubywało. A jeszcze bardzo pragnęła, aby jej syn Edmund miał rodzeństwo. W końcu jej nadzieje się spełniły. Tą wspaniałą wiadomością podzieliła się natychmiast z mężem i z synem. Była szczęśliwa, ale idylla trwała krótko.

Od doktora Jana Moskały – znanego wadowickiego ginekologa i położnika – Emilia usłyszała diagnozę, która brzmiała jak wyrok: ciąża jest zagrożona. Nie donosi jej pani i nie ma pani szans urodzić żywego dziecka. A jeśli dziecko się urodzi, to tylko kosztem życia matki. Aby ratować siebie, powinna pani usunąć poczęte już dziecko – oznajmił lekarz.

Co robić? W tych godzinach Emilią targały sprzeczne emocje. Miała przecież już syna Edmunda, któremu była jeszcze potrzebna; chłopiec miał bowiem dopiero trzynaście lat. Jak poradzi sobie bez matki? Pamiętała, że sama miała tyle lat, gdy zmarła jej matka; wiedziała, jak ciężko jest być półsierotą. Za nic w świecie nie chciała narażać swego dziecka Edmunda na taki los. A jeśli oboje – i ona i niemowlę – nie przeżyją porodu, co wtedy się stanie? Edmund nie będzie miał ani matki, ani rodzeństwa. No i co z mężem? Miałaby osamotnić swojego męża, z którym mieli jeszcze tyle wspólnych planów? Po wieloletniej tułaczce osiedli się wreszcie na stałe w Wadowicach, i to w nowym mieszkaniu. Czy jedno życie ma być ważniejsze niż drugie? Każde ma przecież taką samą wartość i każde jest święte, dane człowiekowi przez Boga – wierzyła w to mocno. Takie zasady wyniosła z domu i pieczołowicie ich strzegła. Wiarę traktowała poważnie. Rozumiała, że albo ją zastosuje w praktyce, albo nie może mówić o sobie, że jest osobą wierząca. A więc życie za życie?

I wtedy mąż sprowadził innego lekarza, Samuela Tauba. Poprosił go, aby poprowadził ciążę żony i zadbał o to, aby podreperował jej zdrowie i wzmocnił jej organizm.  I tak się stało. Emilia szybko nabrała zaufania do nowego doktora, który słynął ze skuteczności leczenia nawet beznadziejnych przypadków. Jednocześnie doktor Taub był świadomy tego, że utrzymanie przy życiu poczętego dziecka może skończyć się tragicznie, nie nalegał jednak na aborcję. Podjął się ryzyka poprowadzenia ciąży Emilii na wyraźną prośbę obojga małżonków i na ich odpowiedzialność.

Szczęśliwie – bardziej siłą woli niż natury – Emilia Wojtyłowa dotrwała do dziewiątego miesiąca ciąży. Za wszelką cenę nie chciała, żeby to był wcześniak. Gdy czuła, że zbliża się czas porodu, mąż przyprowadził do domu położną, która miała odebrać dziecko, sam natomiast zabrał Edmunda i poszedł z nim do kościoła. Miał taki zwyczaj, że w ważnych momentach życia oddawał się modlitwie. Nie było wówczas w zwyczaju, by mężczyzna uczestniczył w przychodzeniu dziecka na świat. Poród był wyłącznie domeną kobiet.

I tak to, dnia 18 maja 1920 roku około godziny siedemnastej, urodził się drugi syn Emilii, Karol. Tego dnia w Wadowicach było wyjątkowo gorąco jak na tę porę roku. Temperatura dochodziła do trzydziestu stopni Celsjusza. Emilia leżała w salonie. Gdy skurcze porodowe stawały się coraz silniejsze, poprosiła położną, żeby otworzyła okna, potrzebowała więcej powietrza. Gdy zbliżała się siedemnasta, rozległo się bicie kościelnego dzwonu, a potem śpiew Litanii loretańskiej. Mieszkańcy Wadowic – jak zawsze w maju o tej porze – uczestniczyli w nabożeństwie majowym. W tym właśnie momencie przychodziło na świat dziecko Emilii. Rodziła je, wsłuchując się w śpiew litanii ku czci Matki Bożej. Urodził się chłopiec  wyjątkowo duży, silny, zdrowy.

Matka czuła wzruszenie i szczęście, była przekonana, że zdarzył się cud, bo i ona i dziecko żyją. Na domiar tego, zamiast chuderlawego dziecka, jakiego się spodziewała, urodziła dużego, mocnego chłopca. Niemożliwe stało się możliwe. Opowiadała o tym później położna, która zapamiętała ten poród na całe życie. Drugiego tak niezwykłego – przy śpiewie Litanii loretańskiej –  nigdy nie odbierała” – czytamy we wspomnianej książce.

Ojciec Święty znał tę historię, rozmawiał potem ze wspomnianą akuszerką i pamiętał, że przychodził na świat przy śpiewie litanii ku czci Matki Bożej. Papież dopatrywał się pewnego symbolu w tym fakcie. W rocznicę swoich urodzin powiedział w jednej z włoskich parafii: „Urodziłem się pomiędzy godziną siedemnastą a osiemnastą, czyli o tej samej godzinie, o której pięćdziesiąt osiem lat później zostałem wybrany papieżem” (por. Emilia, matka papieża Jana Paweł II. Narodziny Lolka. Gazeta Krakowska – 3.10.2013).z

Setny jubileusz urodzin św. Jana Pawła zwraca raz jeszcze naszą uwagę na współczesny problem, który św. Jan Paweł II poruszył w encyklice Evangelium vitae: Świat „doprowadziwszy do odkrycia idei ‘praw człowieka’ – jako wrodzonych praw każdej osoby, uprzednich wobec konstytucji i prawodawstwa jakiegokolwiek państwa – popada dziś w zaskakującą sprzeczność. Właśnie w epoce, w której uroczyście proklamuje się nienaruszalne prawa osoby i publicznie deklaruje wartość życia, samo prawo do życia jest w praktyce łamane i deptane, zwłaszcza w najbardziej znaczących dla człowieka momentach jego istnienia, jakimi są narodziny i śmierć.

Z jednej strony, różne deklaracje praw człowieka oraz liczne inicjatywy, które się do nich odwołują, wskazują na pogłębianie się w całym świecie wrażliwości moralnej, bardziej skłonnej uznać wartość i godność każdej ludzkiej istoty jako takiej, bez względu na jej rasę, narodowość, religię czy poglądy polityczne i pochodzenie społeczne. Z drugiej strony, w kontraście z tymi wzniosłymi deklaracjami pozostają, niestety, fakty tragicznie im przeczące. Ta sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, czy raczej tym bardziej gorsząca, że powstaje właśnie w społeczeństwie, dla którego gwarancja ochrony praw człowieka stanowi główny cel i zarazem powód do chluby. Jak można pogodzić te wielokrotnie powtarzane deklaracje zasad z nieustannym mnożeniem się zamachów na życie i z powszechnym ich usprawiedliwianiem? Jak pogodzić te deklaracje z odtrąceniem słabszych, bardziej potrzebujących pomocy, starców i tych, których życie dopiero się poczęło? Te zamachy są jawnym zaprzeczeniem szacunku dla życia i stanowią radykalne zagrożenie dla całej kultury praw człowieka” (Evangelium vitae, 18).

  1. KRÓLOWA POLSKI

Wczoraj przeżywaliśmy także – i jest to już ostatnia sprawa – święto patronalne Jasnej Góry, uroczystość NMP Królowej Polski. W bieżącym roku uroczystość ta ma szczególne odniesienie do wydarzeń z roku 1920; do zwycięstwa odniesionego przez Polaków w wojnie polsko-bolszewickiej.

  1. Wojna ta rozpoczęła się krótko po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Rozpoczęta została z rozkazu Lenina już dnia 18 listopada 1918 roku. W sierpniu 1920 roku Armia Czerwona była już u wrót Warszawy, posiadając wielokrotną przewagę liczebną nad polskimi siłami. Rosjanie byli absolutnie pewni zwycięstwa.

W tym tragicznym położeniu Konferencja Episkopatu Polski w lipcu potwierdziła raz jeszcze wybór Maryi na Królową Polski. W uroczystość Przemieniania Pańskiego 6 sierpnia rozpoczęto wielką nowennę za Ojczyznę, która miała się zakończyć 15 sierpnia w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Polscy kardynałowie, arcybiskupi i biskupi zaapelowali o pomoc do episkopatów całego świata. Na dziesięć dni przed Bitwą Warszawską papież Benedykt XV skierował do wszystkich biskupów świata apel: „O zmiłowanie Boga nad nieszczęsną Polską”. Nie było świątyni, w której nie odprawiano by nabożeństw błagalnych, a wszystko w atmosferze zawierzenia losów wojny naszej Pani i Królowej. Kościół katolicki – cieszący się dużym autorytetem w społeczeństwie – odgrywał ważną rolę w mobilizowaniu do walki. Księża zgłaszali się ochotniczo jako kapelani do oddziałów frontowych, stawali na czele lokalnych komitetów obrony państwa.

  1. I oto dnia 15 sierpnia nastąpił przełom. Bolszewicy – ponosząc ogromne straty – zaczęli się cofać w popłochu. Z powodu dużych strat w ciągu tych dni rosyjskie pułki szybko tajały, amunicja wyczerpywała się a ludzie byli w stanie skrajnego wyczerpania. Nie tylko pojedyncze jednostki, ale cała armia straciła wiarę w skuteczność walki i szansę na wygraną. Struna, która się naprężała do momentu sforsowania Bugu, teraz pękła (Witowt Putna).

Dzień 25 sierpnia przyjęto uważać za koniec Bitwy Warszawskiej. Podczas tej wojny – według niepełnych szacunków – poległo lub odniosło ciężkie rany ponad 100 tysięcy polskich żołnierzy. Kraj – już wcześniej ciężko dotknięty przez I wojnę światową – doznał nowych zniszczeń, których usuwanie pochłonęło wiele czasu i kosztów. W sumie jednak był to pierwszy od 220 lat liczący się na arenie międzynarodowej sukces Polski. Pierwsza wojna wygrana samodzielnie przez polską armię.

W dniu 8 grudnia 1920 r. ks. abp Józef Teodorowicz – ormiańsko-katolicki arcybiskup Lwowa, poseł na sejm ustawodawcy, a następnie senator – zwrócił uwagę na dodatkowy czynnik: „Bóg łaskę zwycięstwa i cud pod Warszawą dał nam przez ręce Tej, która Polski jest Królową. Mówił mi kapłan pracujący w szpitalu wojskowym, iż żołnierze rosyjscy zapewniali go i opisywali, jak pod Warszawą widzieli Najświętszą Pannę okrywającą swym płaszczem Polski stolicę. I z różnych innych stron szły podobne świadectwa”. Odwołanie się do cudu nie było wtedy przypadkowe, bo – dokonane sześć lat wcześniej – słynne odrzucenie wojsk niemieckich od Paryża nazwano „cudem nad Marną”.

Po wielkim modlitewnym zrywie z sierpnia 1920 roku, na Jasną Górę zostały przekazane złote berło i jabłko – ufundowane przez polskie kobiety jako votum dziękczynne dla Matki Bożej Królowej Polski za uratowanie stolicy i Polski od okupacji bolszewickiej.

A sam Tuchaczewski wspominał: „Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdybyśmy wyrwali z rąk burżuazji polskiej jej burżuazyjną armię szlachecką, wówczas rewolucja klasy robotniczej w Polsce stałaby się faktem dokonanym. A pożar ten nie dałby się ograniczyć ścianami polskimi. Jak wzburzony potok rozlałby się po całej Europie Zachodniej”.

ZAKOŃCZENIE

Wszystko, co rozważaliśmy dzisiaj dotyczyło w takim czy innym sensie naszej Ojczyzny, tego, by ją lepiej zrozumieć, pokochać i rozwijać w takim duchu o jakim myślał św. Jan Paweł II:

 Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia.
                                                (Karol Wojtyła, fragm. poematu Myśląc Ojczyzna, Kraków, 1974).

Tak więc, w uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski, powierzamy – na koniec – w macierzyńskie dłonie Maryi los naszej Ojczyzny i nas samych, powtarzając dobrze znane słowa.

Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!
Ty za nami przemów słowo, Maryjo!
Miej w opiece naród cały,
Który żyje dla Twej chwały,
Niech rozwija się wspaniały, Maryjo!
Amen.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter