2 maja
czwartek
Zygmunta, Atanazego, Anatola
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Do Rzymu z Miłosierdziem

Ocena: 0
5803
Niewielki kościółek w podwarszawskim Klembowie 17 maja wypełnił się ludźmi. Młodsi i starsi, miejscowi i przyjezdni, samotni i z rodzinami. Trwali w skupieniu, by przywitać obraz Jezusa Miłosiernego, który zaledwie przedwczoraj powrócił z Rzymu.
– Czym jest Boże Miłosierdzie? – pyta ks. Dominik Chmielewski, salezjanin prowadzący spotkanie. – Świadomością, że w oczach Boga nie jesteśmy beznadziejni mimo naszych grzechów. Ono stwarza nas na nowo.

Pięć dni wcześniej odebrałam telefon. W słuchawce głos redaktora naczelnego: – Pani Iwono, czy nie pojechałaby pani na poświęcenie obrazu Jezusa Miłosiernego do Watykanu?

Szok, zaskoczenie i gonitwa myśli. Kalendarz w najbliższych dniach pęka w szwach. Wywiady, konferencje, spotkania służbowe i prywatne. Perspektywa spędzenia w samochodzie więcej niż 48 godzin po to, by w Rzymie być niecałą dobę? Pojechać, nie pojechać? Z okładki stojącej gdzieś na półce Evangelii gaudium spogląda uśmiechnięta twarz papieża Franciszka. Ze ściany dogania mnie łagodne wejrzenie Jezusa Miłosiernego. Jezu, ufam Tobie. Jadę.

Z ziemi polskiej do włoskiej

– Ten obraz to wotum wdzięczności za wszystkie łaski, których Pan Jezus udzielił ludziom za jego pośrednictwem w 80. rocznicę powstania cudownego wizerunku. Jezus sam powiedział, że w miejscu, gdzie będzie wisiał, w sposób szczególny będzie rozlewała się Jego łaska – podkreśla s. Dominika Steć ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, obecnie przełożona Domu św. Faustyny w Ostrówku i inicjatorka całego – jak powiedziałby papież – rabanu. To ona zapragnęła, by dom w Ostrówku miał obraz prawdziwy, olejny, w miejsce dużej fotografii, która dotąd zdobiła kaplicę. W dodatku pobłogosławiony przez Ojca Świętego.

Przed samym wyjazdem panuje spore zamieszanie. Zastanawiamy się, jak w samochodzie osobowym zmieścić obraz, bagaże i czwórkę pielgrzymów. Oprócz siostry Steć z Jezusem Miłosiernym podróżować ma także ks. Wojciech Lipka, duchowy opiekun zgromadzenia w Ostrówku, i Grażyna Skrzypczak-Szczepańska, autorka obrazu, nauczycielka plastyki w Zespole Szkół Katolickich na Bielanach. Bagażnik wprawdzie jest duży, ale wizerunek jeszcze większy. Wreszcie znajdujemy rozwiązanie. Obraz pojedzie oparty o tył bagażnika i tylne siedzenia. Zajmujemy miejsca, mając twarz Jezusa Miłosiernego nad głowami. Jezu, ufamy Tobie. Ruszamy.

Ty maluj, ja się pomodlę

Po drodze s. Dominika opowiada historię powstania obrazu. Jest to kopia wizerunku namalowanego w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego pod okiem św. Faustyny. – Bardzo mi zależało, aby osoba, która podejmie się pracy, odłożyła na bok swoje artystyczne wizje i zrobiła jak najwierniejszą kopię oryginału – mówi s. Dominika, która lubi sprawować osobistą pieczę nad wszystkim, czego się podejmuje. Tu jednak musiała zaufać. I nie zawiodła się.

– Wciąż w uszach dźwięczały mi słowa, które Pan Jezus powiedział s. Faustynie: „Inicjatywa wyjdzie od ludzi, lecz Ja sam będę działał”. Nie jestem artystą plastykiem, nie znam się na malowaniu. Jestem zakonnicą i chciałam pomóc pani Grażynie tak, jak umiem najlepiej: na kolanach, w kaplicy. Ona malowała, a ja się modliłam. Przez cały czas pracy artystki nie widziałam obrazu, zobaczyłam go dopiero kilka godzin przed wyjazdem do Rzymu. I muszę powiedzieć, że efekt przerósł moje oczekiwania. Wizerunek jest kopią nie tylko wierną, lecz także niezwykle piękną. To dla mnie potwierdzenie, że inicjując powstanie obrazu, realizuję wolę Bożą.

Grażyna Skrzypczyk-Szczepańska na pewno nie jest osobą przypadkową. Boże Miłosierdzie maluje od 12 lat.

– W 2002 r. dostałam list od tajemniczej osoby, która poprosiła mnie, bym namalowała obraz Jezusa Miłosiernego dla alumnów seminarium w Jerozolimie – wspomina. – Byłam zaskoczona i zaintrygowana. Okazało się, że pani Maria Szostak od lat zajmuje się szerzeniem kultu Miłosierdzia Bożego na całym świecie. Za jej pośrednictwem moje obrazy trafiały do kościołów w Indiach, Irlandii, Szwecji, w Afryce, na Wschodzie, w Kanadzie i wielu innych krajach.

S. Dominikę Steć malarka poznała podczas wycieczki grona pedagogicznego gimnazjum, w którym uczy, do Ostrówka. Właśnie tam, podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, po raz pierwszy pomyślała, że bardzo chciałaby namalować obraz dla tego domu. Jakież było jej zdziwienie, kiedy kilka miesięcy później odebrała telefon od s. Dominiki z prośbą o… namalowanie obrazu.

– Tak to właśnie jest, Jezus spełnia moje pragnienia, zanim Go zdążę poprosić – mówi Grażyna. – Podobnie było z wyjazdem do Rzymu. Bardzo chciałam pojechać, ale gdy s. Dominika powiedziała, że jest zgoda Watykanu i ruszamy, od razu uznałam, że nie mogę ze względu na obowiązki zawodowe. Powiedziałam tylko Jezusowi: „Nie mam odwagi nawet pytać szefa o urlop w czasie matur, ale bardzo chciałabym pojechać. Jeśli Twoją wolą jest, żebym pojechała, załatw to, bo ja nie potrafię”.

Następnego ranka zadzwonił szef i z wyrzutem zapytał: „Dlaczego Pani mi nie powiedziała, że namalowała obraz Jezusa Miłosiernego i ma szansę jechać na audiencję do papieża? Absolutnie musi pani jechać”. – Okazało się, że wczesnym rankiem do dyrektora szkoły zadzwoniła s. Steć i wyprosiła zgodę na mój wyjazd. I jak tu nie wierzyć w Boże Miłosierdzie?
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter