26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dorota Hałasa: Beatyfikujmy japońskich męczenników

Ocena: 0
2477

KAI: Jak Kościół przetrwał te lata?

Od połowy XVII w. już nie było misjonarzy. Ci, którzy wcześniej przyjechali, zostali zamęczeni. Kościół trwał w milczeniu. Osoby świeckie były odpowiedzialne za udzielanie chrztu. To była wiara rodzinna. Opierała się na bardzo silnym kulcie Maryjnym.

W Japonii panował system, który ja nazywam totalitarnym, bo regulował każdą dziedzinę życia człowieka, nawet małżeństw nie można było zawierać bez zgody władz. Ponadto był on oparty na szpiegostwie. Ludzie na wsi byli podzieleni na grupy pięcioosobowe i kontrolowali siebie nawzajem. Jeśli któryś nich był podejrzany o chrześcijaństwo lub coś przeskrobał, a drugi z tych pięciu nie doniósł władzom, to wszyscy ponosili taką samą karę. A za denuncjację chrześcijanina dostawało się dużo pieniędzy; najwięcej za księdza.

W „Milczeniu” pokazana jest polityka władz, dążących do tego, by przesunąć punkt ciężkości w walce z chrześcijaństwem z egzekucji wiernych na zmuszanie misjonarzy, żeby się wyrzekli wiary. Egzekucje wzmacniały wiarę. Męczennicy byli świętymi, stawali się obrońcami z nieba. Należało więc doprowadzić do upadku misjonarzy przez poddawanie ich wymyślnym, a przede wszystkim długotrwałym torturom, żeby tracili nadzieję. Służyło temu nadcinanie szyi i wieszanie głową w dół w kloacznej wodzie, żeby człowiek umierał powoli w całkowitym osamotnieniu i zwątpieniu. Kiedy o. Ferreira nie wytrzymał i wyrzekł się wiary (choć nie było to dobrowolne), to jeden z japońskich jezuitów, bł. Julian Nakaura 10 dni umierał w tych straszliwych torturach. Chcąc osłabić japońskich chrześcijan, władze usiłowały pokazać, że misjonarze nie mają mocnej wiary. Mimo to w czasie prześladowań wręcz gwałtownie wzrosła liczba wiernych.

 

Prześladowania trwały przez prawie trzy stulecia. Dlaczego się zakończyły?

Prześladowania szły w parze z polityką izolacji, z zamykaniem Japonii. Siogun Iemitsu Tokugawa uważał, że zakazanie chrześcijaństwa jest niewystarczające, że trzeba zamknąć Japonię na wjazd wszystkich cudzoziemców. Wydawał prawa, które doprowadziły do całkowitego wyrzucenia kupców portugalskich i hiszpańskich (czyli z krajów katolickich). Przez trzy wieki handel prowadziła tylko holenderska Kompania Wschodnioindyjska, choć jej kupcy wychodząc na ląd w Nagasaki, musieli deptać wizerunek Pana Jezusa.

Tak więc polityka antychrześcijańska szła w parze z polityką izolacji kraju, która trwała do 1853 r., kiedy do Japonii przybyli Amerykanie i wprost zażądali otwarcia na handel ze Stanami Zjednoczonymi. Przypłynęli oni statkiem parowym, co w zamkniętej Japonii, którą ominęła rewolucja techniczna, gdzie nadal jeździło się rykszami i końmi, wyglądało jak dziś przylot UFO. Zapowiedzieli, że przypłyną za rok i albo Japonia podpisze umowy handlowe z USA, albo siłą otworzą Japonię. Czyli stanie się to, czego Japończycy najbardziej się obawiali.

W Japonii rozgorzała w ciągu tego roku wielka debata (opowiada o niej z kolei film „Ostatni samuraj” Edwarda Zwicka), w której przeważyli zwolennicy otwarcia. Przeważająca część panów feudalnych stwierdziła, że nie wygrają w starciu ze statkami parowymi. Doszło więc do podpisania umów ze Stanami Zjednoczonymi, a następnie z innymi mocarstwami, które przysłały swoich przedstawicieli, aby otworzyć swe placówki handlowe. Zawarte pod presją umowy nadawały przywileje prawne i celne kupcom zagranicznym. Japończycy uważali to za potwarz.

Wymogiem zagranicznych przedstawicielstw było też to, że ich pracownicy, którzy są chrześcijanami muszą mieć możliwość chodzenia do kościoła. Powstały w międzyczasie rząd (bo Japonia uznała, że musi ustanowić model rządów podobny do modelu wielkich mocarstw) wprowadził więc pozwolenie na wyznawanie chrześcijaństwa przez cudzoziemców.

Najpierw w Jokohamie, a w lutym 1865 r. w Nagasaki, gdzie znajdowały się porty, do których przepływali cudzoziemcy, zostały zbudowane pierwsze kościoły.

 

Kto prowadził tam duszpasterstwo?

Francuscy księża z Paryskich Misji Zagranicznych. Już wcześniej, wiedząc, że polityka japońskich władz się zmienia, szkolili misjonarzy na Okinawie, która wtedy jeszcze nie była japońska. Misjonarze uczyli się tam języka, by w każdej chwili być gotowymi do pracy w Japonii.

Gdy powstał kościół w Nagasaki, ks. Bernard Petitjean chodził po mieście i szukał jakichkolwiek chrześcijan, bo uważał, że musieli gdzieś przetrwać. Upuszczał na ulicy cukierki i patrzył, czy dzieci się nie przeżegnają, gdy będą je podnosić. Spadał z konia, bo myślał, że może ktoś wykona jakiś chrześcijański gest. Już powoli tracił nadzieję. Tym bardziej, że przed kościołem stały straże, żeby Japończycy tam nie wchodzili. Wreszcie 17 marca, gdy straże poszły na obiad, przyszła do księdza grupa 7-8 osób.

Chrześcijanie przekazywali sobie proroctwo, że prześladowania w Japonii będą trwały przez siedem pokoleń, po czym przyjedzie kapłan w białej szacie. Wiedzieli, że będzie on podporządkowany papieżowi, żył w celibacie i czcił Maryję jako Matkę Bożą. Zadali więc ks. Petitjeanowi trzy pytania: czy przysłał cię papież, czy żyjesz w celibacie i czy jest tu figurka Matki Bożej? Odpowiedział twierdząco, po czym zaprowadził ich do figurki, a oni się przed nią przeżegnali. Byli to ludzie, którzy nigdy nie widzieli kościoła, figury Matki Bożej ani nawet krzyża.

 

Władze zaczęły prześladować tych wychodzących z ukrycia chrześcijan. Dlaczego?

Bo nie zniosły zakazu wyznawania chrześcijaństwa przez Japończyków. Nadal uznawały, że jest ono zagrożeniem dla panującego systemu. Japończycy obawiali się kolonizacji, a chrześcijaństwo uważali za narzędzie w rękach kolonizatorów.

Rząd zachęcał więc chrześcijan do ujawnienia się, żeby ich spisać. Po czym zaczęto ich torturować, by się wyrzekli wiary. W Urakami, tam, gdzie dzisiaj stoi katedra w Nagasaki, niektórzy się jej wyrzekli.

Po roku znów kazano stawić się chrześcijanom do urzędu. Podzielono ich na pięć grup i w wywożono na wysiedlenie, gdzie mnisi nauczali ich buddyzmu. Nie zdawało to zupełnie egzaminu, bo chrześcijanie nie chcieli przejść na buddyzm. Zaczęły się więc tortury. Torturowano nawet dzieci, żeby rodziców skłonić do wyrzeczenia się wiary. Znów wiele osób uległo presji i porzuciło wiarę. Ale dość duża grupa te tortury przetrwała.

Ponieważ Japonia nie żyła już w izolacji, informacje o torturowaniu chrześcijan zaczęły docierać zagranicę. Podczas wizyty delegacji rządowej Japonii w Paryżu francuskie władze złożyły w tej sprawie protest dyplomatyczny, odbywały się demonstracje, zbierały się grupy modlitewne. Francuzi mówili, że Japonia to kraj barbarzyński, skoro nie ma tam wolności wyznania. Ten protest podziałał: Japończycy stwierdzili, że nie będą w stanie zmienić narzuconych im siłą, dyskryminujących umów handlowych, jeżeli nie zyskają dobrych relacji z państwami europejskimi. Po fali prześladowań chrześcijan, którzy wyszli z ukrycia, a które przerzedziły ich szeregi, pod presją demonstracji w Paryżu władze japońskie zniosły w 1873 r. zakaz wyznawania chrześcijaństwa.

 

Ostatnie 150 lat Kościół w Japonii żyje w wolności, a mimo to chrześcijan tak wielu nie przybywa. Co dziś jest przeszkodą w przyjmowaniu chrześcijaństwa przez Japończyków?

Jezuita, o. Zygmunt Kwiatkowski mówi, że ten „drugi posiew” chrześcijaństwa bardzo dużo wniósł. W końcu XIX w. powstało wiele kościołów. Ludzie masowo do nich przychodzili. Ale później nastąpił kolejny cios – japoński imperializm i II wojna światowa. Chrześcijanie zostali potraktowani jako szpiedzy. Misjonarze, którzy przyjechali do Japonii ze św. Maksymilianem Kolbe, zostali podczas wojny internowani. Ze względu na złe warunki atmosferyczne bomba atomowa została zrzucona na Nagasaki nie na zakłady przemysłowe w pobliżu portu, lecz koło katedry Urakami, budowanej przez 25 lat. Państwo chrześcijańskie zrzuciło bombę, w której wyniku zginęły dwie trzecie japońskich chrześcijan. Z rodziny jednej z sióstr zakonnych śmierć poniosły wtedy 63 osoby.

Po wojnie znów było duże zainteresowanie Kościołem, który pomimo małej liczby wiernych prowadzi dużo szkół, przedszkoli, uniwersytety, szpitale, mające bardzo dobre notowania. Wielu niewierzących wysyła dzieci do szkół katolickich czy protestanckich, bo uważają, że tam dostaną dobre wykształcenie. Później zdarza się, że pod wpływem tego, że ktoś chodził do przedszkola katolickiego, nagle w wieku dojrzałym trafia do Kościoła.

Myślę, że Kościół w Japonii cierpi na tę samą chorobę, co we wszystkich krajach rozwiniętych: ludzie odchodzą od Kościoła pod wpływem dobrobytu. Niedawno rozmawiałam z potomkinią tamtych ukrywających się chrześcijan, którzy przez tyle pokoleń narażali swoje życie i swojej rodziny, żeby zachować wiarę. Dziś ma ona problem z ochrzczeniem swojego wnuka, a jej mąż przestał chodzić do kościoła.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter