29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kazanie ma moc

Ocena: 0
7371


A Ksiądz układa sobie wcześniej kazania czy raczej mówi spontanicznie?


Dobre przygotowanie nie polega na tym, żeby napisać sobie kazanie co do słowa, tylko na zrobieniu planu, wypisaniu poszczególnych punktów – dzięki temu zawsze wiem, w którym miejscu się znajduję. Ważna jest też współpraca z Duchem Świętym. W moim poczuciu wygląda ona tak: wychodzę na ambonę przygotowany, a jednocześnie przed głoszeniem modlę się: „Panie, daj moc” i pozostawiam Mu pewną przestrzeń: kiedy nagle przypomni mi się coś nie do końca związanego z tematem, to pozwalam sobie na dygresję. Zdarza się, że po Mszy ktoś przychodzi i mówi, że właśnie ten spontanicznie podany przykład bardzo go poruszył. Dla mnie jest to namacalna przestrzeń działania Ducha Świętego: ja tego nie zaplanowałem, a ktoś przyszedł do kościoła danego dnia tylko po to, żeby to usłyszeć.

Kluczowe jest to, żeby na co dzień samemu medytować nad Słowem Bożym. Wtedy nie ma problemu, żeby nawet z zaskoczenia powiedzieć swoją refleksję. W tym wszystkim chodzi o prawdę. Ludzie bardzo szybko wyczują, czy to, co mówię, jest szczere, czy rzeczywiście to przemyślałem, przeżyłem. Mam wrażenie, że to jest właśnie najtrudniejsze: żeby nie głosić swoich poglądów czy idei, tylko swoje przemyślenia na temat Słowa Bożego. Wiernym często przeszkadza politykowanie z ambony, mówienie o pieniądzach. Pismo Święte jest tak bogate, że sama dobrze zrobiona egzegeza, czyli wytłumaczenie, co się dzieje w czytaniach, plus aktualizacja, czyli odniesienie do codziennego życia, wystarczy, żeby ludzie uważnie słuchali. Tak ja to czuję.


To znaczy, że Księdza zdaniem nie powinno się w ogóle mówić w czasie kazań o zaangażowaniu katolików w życie publiczne?

Oczywiście, są pewne tematy, na które trzeba zareagować, powiedzieć, co jest dopuszczalne moralnie, a co nie. Ale nie wiem, czy kazanie w czasie Mszy Świętej to odpowiednia przestrzeń, żeby wszystko dobrze wytłumaczyć. Poważniejsze tematy, takie jak katolicka nauka społeczna czy kwestie bioetyczne, wymagają już dłuższej dyskusji. Przydałaby się tu katecheza dla dorosłych – dzisiaj w parafiach bardzo brakuje takiej formy.
Żeby mówić przystępnie,
trzeba być wśród ludzi,
wchodzić z nimi w relacje
Jest jeszcze jeden aspekt. Jeśli jako księża mówimy o kwestiach moralności i bioetyki, to musimy wziąć pod uwagę, że pewne argumenty dotrą tylko do tych ludzi, którzy są w głębi serca przekonani, że chrześcijaństwo jest drogą ich życia. Zwykle wychodzimy z założenia, że ci, którzy chodzą do kościoła, są już o tym przekonani. Tymczasem często są to ludzie stojący na rozdrożu. Dlatego mam wrażenie, że dzisiaj kazania szczególnie powinny mieć wymiar ewangelizacyjny.

Wiele zależy też od tego, w jaki sposób podaje się pewne treści: ludzie przyjmą nawet radykalne słowa na temat kwestii moralnych, jeśli będą wypowiedziane z kulturą, empatią i wyczuciem. Myślę, że kazanie powinno być nie tyle moralizowaniem, ile stawianiem pytań, które zrywałyby z serc kamienną skorupę.


Czy każdego da się nauczyć głoszenia kazań?


To pytanie dotyczące formacji seminaryjnej. Są różne metody nauki, czasem nagrywa się osobę mówiącą na kamerę, żeby potem mogła sama siebie posłuchać i ocenić. Kiedy pracowałem w telewizji, operatorzy byli bezwzględni, pokazywali mi wszystkie moje błędy. Bardzo ważna jest postawa ciała i sposób mówienia. Trudno się słucha osoby, która jest wyzuta z emocji, mówi wszystko w jednej tonacji. Dużą rolę odgrywa kontakt wzrokowy ze słuchaczami, gesty. Najgorsze jest czytanie z kartki. Kiedy szukałem inspiracji do Szkoły Mówców, pojechałem na Triduum Paschalne do innej miejscowości. Ksiądz, który głosił kazanie pierwszego dnia, miał przygotowanych 20 kartek A4, które czytał monotonnym głosem, spojrzał na ludzi może raz, chociaż było widać, że miał jak najlepsze intencje. Drugiego dnia inny ksiądz też czytał z kartki, w sposób dynamiczny, ale w jednej manierze. Nie był autentyczny, wydawało się, że gra. Trzeciego dnia na ambonę wyszedł proboszcz. Powiedział kilka zdań, ale było w nim widać ogromną miłość i ciepło, miał świetny kontakt z ludźmi. Dostał wielkie brawa. To był dla mnie najlepszy przekaz dobrej nowiny.

Jeśli kazanie spodoba się ludziom, to Słowo Boże dłużej pozostanie w ich pamięci. Czasem ktoś opowiada mi: „wróciliśmy z kościoła i jeszcze przy obiedzie rozmawialiśmy o kazaniu”. To jest chyba największa radość dla kapłana: że ludzie przeżywają Słowo w swoich środowiskach. Bo może na takim niedzielnym obiedzie będą akurat znajomi, którzy wcale nie chodzą do kościoła?

Oczywiście, nie powinno być tak, że niektórzy popularni księża są uważani za mistrzów świata w głoszeniu, a innych się nie docenia. Kiedy młodzież przychodzi do mnie i ekscytuje się: „ale fajnie ksiądz mówił!”, nie czuję się dumny. Wolałbym i modlę się o to, żeby reakcje były takie: „ksiądz świetnie mówił, ale nasz wikary... on to dopiero głosi! A nasz proboszcz – rewelacja!”.


***
Ks. Przemysław „Kawa” Kawecki
– salezjanin, socjolog, dziennikarz telewizyjny („Słowo na niedzielę”, „Rozmównica”, „Pytając o Boga”, „Mam przepis na pielgrzymowanie”), kierownik Ośrodka Młodzieżowo-Powołaniowego „Emaus” w Czerwińsku nad Wisłą, delegat ds. duszpasterstwa młodzieży Inspektorii Warszawskiej Księży Salezjanów.


rozmawiała Hanna Dębska
Idziemy nr 34 (517), 23 sierpnia 2015 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter